Pomocnik kata jest naprawdę sensacyjny. Wiemy, że Marek Krajewski jest mistrzem intrygi i nigdy nie ogranicza się do jednego wątku, ale piętrzy je i przeplata, dzięki czemu jego powieści zawierają taką dawkę emocji, że można by nimi obdzielić kilka książek.
Tym razem jednak, oprócz misternie utkanej intrygi, który zadowoli smak każdego miłośnika dobrej powieści z wątkiem kryminalnym, autor obdarował nas potężną dawką historii – i to nie tej podręcznikowej, ale sięgnął do tajemnic słynnej „Dwójki”, czyli komórki organizacyjnej Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, której głównym zadaniem były działania wywiadowcze.
Osią opowieści jest zabójstwo na warszawskim dworcu kolejowym Piotra Wojkowa, zawodowo ambasadora ZSRR w Polsce, w przeszłości jednego z morderców cara Rosji Mikołaja II i jego rodziny. Tajemnicza egzekucja Wojkowa na dworcu przez młodego studenta, emigranta Borysa Kowerdę, wzbudziła w Polsce niemałą sensację. Wojkow – figura co najmniej podejrzana moralnie i politycznie, zginął z rąk człowieka, który wymierzył mu karę za zabicie „Rosji”. Sprawa Kowerdy wydarzyła się kilka lat po głośnym zabójstwie w Genewie bolszewika Wacława Worowskiego przez Maurice’a Conradiego. Skandalizujący proces Conradiego, ofiary reżimu bolszewickiego, zamienił się w dyskusję i sąd nad bolszewizmem i ostatecznie uniewinnienie zabójcy. Czy na podobny przebieg zdarzeń liczył Kowerda? Przypuszczalnie tak.
Jednak sprawy potoczyły się zupełnie inaczej. Kowerda został skazany na piętnaście lat ciężkiego więzienia, a relacje Polski z ZSRR uległy znacznemu pogorszeniu. I nie byłoby to tak pasjonujące, gdyby nie pomysł Marka Krajewskiego, aby mentorem i tytułowym pomocnikiem kata Wojkowa był Edward Popielski. I tu, gdzie właściwie historia się kończy, tak naprawdę zaczyna się cała opowieść, która prowadzi czytelnika przez tajniki wywiadu Polski i ZSRR, ukazując siatkę intryg, obejmującą zarówno podwójnych agentów, wojskowych, arystokratów, jak i zwykłych, uczciwych ludzi, którzy daleko są od sensacji tego świata. Popielskiego z Kowerdą łączy nie tylko miłość do literatury antycznej i do antycznych cnót, ale przede wszystkim poczucie winy, objawiające się w kąsających jego sumienie wyrzutach, które nie pozwolą bohaterowi spocząć, dopóki nie wyjaśni zagadki, której mimowolnie stał się i częścią, i ofiarą.
Marek Krajewski nie pozostawia złudzeń. Przygotował lekturę dla wymagającego, gotowego do potyczek intelektualnych czytelnika, potrafiącego nie tylko szermować cytatami z łaciny, ale znajdującego też upodobanie do układania w umyśle piętrowych szarad i równań z kilkoma niewiadomymi. Oprócz tego prowadzi nas po bajecznych zaułkach międzywojennego Wilna, Warszawy i po kresach Polski, barwnie odtwarzając mizerię wschodnich rubieży kraju.
Autor serii powieści z Eberhardem Mockiem i z Edwardem Popielskim nie pozostawia czytelnika z poczuciem niedosytu. Powieść Pomocnik kata, która na dodatek jest powieścią quazi-szkatułkową, to bardzo dobra intelektualna rozrywka. Marek Krajewski od lat zapowiada stworzenie mocnej powieści historycznej i konsekwentnie w tym kierunku zmierza. Dla zainteresowanych mniej znanymi fragmentami historii Polski i Europy takie historie są wyjątkowymi prezentami na każdą okazję.
Bardzo polecam i niecierpliwie czekam już na kolejną, zapowiedzianą przez autora powieść.
Powojenna rzeczywistość pełna zdrajców. Czy Popielski okaże się zbrodniarzem? W roku 1948 Popielski, były lwowski komisarz, po ucieczce...
Najmroczniejsze śledztwo Mocka Breslau, 1928, szpital psychiatryczny przy Kletschkau Strasse. Eberhard Mock staje twarzą w twarz ze swą dawną kochanką...