Wrocław, maj 1933 roku. Wstrząsająca zbrodnia. Zmasakrowane zwłoki dwóch kobiet. Tajemnicze zdanie napisane krwią ofiar. I wszędzie skorpiony. Idealna sprawa dla Eberharda Mocka. W mrocznym i posępnym Wrocławiu, gdzie w każdym zaułku złodzieje i mordercy czekają na ofiarę, rządzi przemoc i korupcja. Wysoko postawieni notable oddają się hazardowi i rozpuście, przekupna policja walczy o władzę. W mieście zarażonym doktryną hitlerowską pewien komisarz gustuje w dość nietypowej rozrywce. Grywa w szachy (według własnych zasad) z pięknymi roznegliżowanymi pannami. To Mock, którego z domu rozkoszy może wyciągnąć tylko kolejna zbrodnia.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 1999 (data przybliżona)
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 256
"Śmierć w Breslau" to debiut literacki Marka Krajewskiego. Powieść, osadzona jest w latach 30. XX wieku, zawiera w sobie elementy czarnego kryminału i horroru.
Nie sztuką jest napisać powieść rozgrywająca się w rodzinnym mieście. Sztuką jest opisać swoje miasto z czasów, w których się jeszcze nie żyło i sprawić, by było to wiarygodne. Takiego trudnego zadania podjął się Marek Krajewski i stworzył "Śmierć w Breslau" - kryminał, którego akcja osadzona jest w latach 30. XX wieku.
We Wrocławiu (nazywanym Breslau) dochodzi do makabrycznej zbrodni. W brutalny sposób zostaje zamordowana Mariette von der Maltena, córka wrocławskiego barona. Twarz wykrzywiona była jakby gwałtownym atakiem paraliżu. Girlandy jelit walały się po bokach rozciętego ciała. Rozdarty żołądek pokazywał nieprzetrawione resztki jedzenia. (...) Wśród krwi i śluzu poruszał się mały, ruchliwy skorpion. Śledztwo prowadzi Eberhard Mock, radca Wydziału Kryminalnego Prezydium Policji, który bardzo szybko znajduje kozła ofiarnego i zamyka sprawę. Ojciec dziewczyny jest jednak niezadowolony z jego pracy i sprowadza z Berlina Herberta Anwaldta, specjalistę od kryminalistyki. Czy wspólnymi siłami uda się znaleźć mordercę?
Eberhard Mock i Herbert Anwaldt to osoby z pozoru tak różne, a jednak mające ze sobą wiele wspólnego. Obaj są doświadczeni przez życie. Nie potrafią stworzyć szczęśliwego związku. W dodatku obaj są raczej postaciami negatywnymi niż pozytywnymi.
Mock od początku wzbudził moją niechęć, nie udało mi się go ani trochę polubić. Choć służy w policji, to jego metody często nie są zgodne z prawem. Często posługuje się szantażem oraz przypomina o długach wdzięczności. Na każdego potrafi coś znaleźć, a gdy mu się to uda, "trzyma w imadle" takiego nieszczęśnika. Jak sam przyznaje: To "imadło" to u jednego hazard, u drugiego - harmonijnie zbudowani efebowie, a u jeszcze innego - żydowskie pochodzenie. Zaciskając to imadło, wygrałem niezliczoną ilość razy. Dlatego pnie się po szczeblach kariery i nawet gestapo czuje przed nim respekt. Nie stroni od alkoholu, korzysta z usług prostytutek i zdradza żonę, która jest mu zbędna. Marzy o dziecku, którego mieć nie może.
Herbert Anwaldt pracownik berlińskiej policji od pół roku ma problemy z alkoholem, dlatego został oddelegowany do Wrocławia. Jemu także nie układa się z kobietami. Początkowo niewiele wiemy o jego przeszłości, prócz tego, że narzeczona zostawiała go dla innego oraz wychowywał się w sierocińcu. Jednak powoli okrywamy jego mroczną tajemnicę.
Ich drobiazgowe śledztwo ukazuje mroczny obraz międzywojennej rzeczywistości, w której liczą się układy. Wrocław przedstawiony jest jako miasto zepsute moralnie, w którym prym wiodą korupcja i szantaż. To zdegradowany świat przestępców, essesmanów i prostytutek. Należy przy tym pamiętać, że także początki faszyzmu i antysemityzmu. Autor świetnie opisał klimat międzywojennego Wrocławia, przepełnionego mrocznym erotyzmem.
Moim zdaniem ciekawym pomysłem jest wprowadzenie do powieści niemieckich nazwisk oraz ówczesnych nazw ulic i placów. I tak mamy np. Tauentzienplatz zamiast placu Kościuszki, Zwingerplatz zamiast placu Teatralnego czy Karlstrasse zamiast Kazimierza Wielkiego. Niestety dla czytelników nieznających niemieckiego oraz zbyt dobrze Wrocławia jest to duże utrudnienie. Niektóre miejsca, po których poruszają się bohaterowie zostały plastycznie opisane. Inne zostały tylko wymienione, przez co niekiedy od zbyt wielu ulic zawartych w jednym akapicie, może się zakręcić w głowie.
"Śmierć w Breslau" jest połączeniem czarnego kryminału z horrorem. Nie brakuje w nim zwrotów akcji, które diametralnie zmieniają punkt widzenia. Autor umiejętnie dozuje informacje, które są istotne dla sprawy. Mankamentem jest nierówna akcja, która raz jest dynamiczna, a raz zbytnio spowalnia. Na szczęście rekompensuje to zaskakujące zakończenie, które jest niedopowiedziane. Powieść polecam miłośnikom kryminałów retro oraz Marka Krajewskiego.
Warto wspomnieć, że "Śmierć w Breslau" to debiut literacki i zarazem pierwsza część cyklu o Eberhardzie Mocku. Pozostałe to: "Koniec świata w Breslau", "Widma w mieście Breslau", "Festung Breslau", "Dżuma w Breslau" oraz "Głowa Minotaura".
"Śmierć w Breslau" to pierwsza z książek Marka Krajewskiego, których bohaterem jest pracujący w policji kryminalnej Wrocławia, w latach 30 - tych ubiegłego stulecia, Eberhard Mock. To również moje pierwsze spotkanie z Markiem Krajewskim , z wykształcenia filologiem klasycznym i specjalistą w zakresie językoznawstwa łacińskiego, byłym wykładowcą Uniwersytetu Wrocławskiego, a obecnie autorem kryminałów. Książka wydana przez Wydawnictwo Śląskie w 2006 roku pochodzi z mojego zbioru bibliotecznego. Jej okładka intryguje swym wyglądem doskonale wpisując się w tematykę tego kryminału. Znajdujemy na niej zachęcające do sięgnięcia po " Śmierć w Breslau" informacje typu :"Lata trzydzieste we Wrocławiu: mroczny erotyzm, faszyzm, zbrodnie." czy też : "Śmierć w Breslau" łączy w sobie elementy "czarnego kryminału" i horroru." I to jest prawdą. W książce tej mamy bowiem, jak w klasycznym czarnym kryminale, do czynienia z bardzo realistycznie, a nawet brutalnie ukazanym obrazem rzeczywistości lat 30 - tych we Wrocławiu, a wynikających z dojścia do władzy Hitlera co sprawia, że sytuacja polityczna w mieście ulega pełnej grozy zmianie wraz z obejmowaniem stanowisk przez funkcjonariuszy SS i nikt czuć się bezpieczny nie może. Realia te są równie ważne, jak sama intryga kryminalna, gdyż mają zasadniczy wpływ na postępowanie głównego bohatera. Jej akcja zaś rozgrywa się w dwuznacznej atmosferze podejrzanych, a co za tym idzie niebezpiecznych dzielnic miasta, domów uciech czy też knajp, ale również w rezydencjach zdegenerowanych arystokratów, jak i wysokich funkcjonariuszy partyjnych SA i jest niezwykle zagmatwana oraz mroczna. Główny bohater kryminału, Eberhard Mock, którego poznajemy już jako radcę kryminalnego, mającego chrapkę na stanowisko szefa policji kryminalnej we Wrocławiu, to człowiek nie wzbudzający sympatii. Mason, należący do jednej z trzech wrocławskich lóż masońskich, świetny w prawdzie swej pracy, ale obrzydliwy koniunkturalista kierujący się wyłącznie własnym interesem, a przy tym pozbawiony skrupułów i nie gardzący nie mającymi nic wspólnego z etyką metodami, które pozwalają mu awansować. Bystry obserwator środowiska, w którym pracuje, a także w którym zażywa uciech, zdobywa kompromitujące informacje o swoich współpracownikach, a także innych osobach, które w odpowiednim dla siebie momencie wykorzystuje w celach zawodowych czy też osobistych.I tak, oprócz wyników w pracy, awans na radcę kryminalnego zdobywa przy wydatnej pomocy zastosowanego szantażu, natomiast do awansu na szefa policji pomaga mu prowadzone i zakończone z budzącym wątpliwości rezultatem w maju 1933 roku śledztwo w sprawie zgwałconej i w sposób makabryczny zamordowanej córki jednego z jego znajomych, należącego do tej samej loży, masona, barona von der Maltena. Śledztwo to, wznowione w lipcu 1934 przez sprowadzonego, przez barona - z Berlina, Herberta Anwaldta, stanowi główną kanwę kryminału. Herbert Anwaldt to równie mało sympatyczna choć intrygująca postać. Wychowany w sierocińcu, obsesyjnie bojący się wszelakiego robactwa i nadużywający alkoholu, ale będący świetnym policjantem kryminalnym okazuje się być nieślubnym synem von der Maltena, a co za tym idzie narażonym również na zemstę dziwnej sekty jezydów, której się kiedyś naraził prapraprzodek Maltenów, a której jak wspólnie z Mockiem odkryli padła jego przyrodnia siostra. Oprócz obydwu prowadzących śledztwo przez kryminał przewija się cała plejada świetnie nakreślonych postaci, mniej lub bardziej zdegenerowanych, zarówno mężczyzn, jak i kobiet, jak to w półświatku bywa. To sprawia, że powieść posiada specyficzną, mroczną nie pozbawioną grozy atmosferę. Dużym walorem książki jest przedwojenny Wrocław ze swoim dekadenckim klimatem okresu międzywojennego, po którego wielu ulicach czytelnik wędruje wraz z jeżdżącym swym adlerem Mockiem, a także rozgrywająca się w dużym tempie akcja, która wciąga i zaskakuje częstymi zwrotami by w końcu zadziwić niespodziewanym sposobem rozwiązania intrygi kryminalnej - dopiero w roku 1951. "Śmierć w Breslau " Marka Krajewskiego to świetny, błyskotliwy kryminał w swoim gatunku. Posiada wciągającą intrygę, której rozwikłaniem zajmuje się wprawdzie nie wzbudzający sympatii, zgorzkniały i pozbawiony zasad moralnych osobnik, który jednak mimo wszystko robi to w sposób inteligentny chociaż często brutalny, a nawet niezgodny z prawem. Zajmującą jest jego niebywała umiejętność adaptacji do politycznych zmian, jakie zachodzą w latach 1933 do 1951, w jakich osadzona jest akcja książki, by móc realizować zamierzone cele co dodatkowo sprawia, że kryminał jest dla czytelnika atrakcyjny. Czytałam tę książkę Marka Krajewskiego z dużym zainteresowaniem toteż z przyjemnością sięgnę po kolejne książki opowiadające o Eberhardzie Mocku, które na to czekają na półce mojej biblioteczki.
Kilka lat temu, gdy byłam ze współczesnym pisarstwem do tyłu, Almos podał mi kilka nazwisk jego zdaniem dobrych autorów polskich kryminałów. I tak sobie ich czytam. Pan Marek Krajewski o aksamitnym głosie z Instagrama jest ostatni z tej listy.
Faktycznie książka nie daje o sobie zapomnieć! I faktycznie ma w sobie pewien niepowtarzalny rys, który mają tylko książki autorów z talentem. Od razu nasuwa mi się skojarzenie z kryminałami pana Wrońskiego, ale ta książka jest całkiem inna, i bohater inny, i świat inny.
Mama przedwojenny Wrocław (Breslau), zaczyna panoszyć się Gestapo, propaganda antysemicka zaczyna mieć się coraz lepiej i coraz lepiej osiadać w głowach zwykłych ludzi, gazety sieją propagandę celowo i skutecznie. I coraz więcej jest zbrodni, przemocy i tego co sprawia, że czujemy armagedon. Kryminał opiera się na szukaniu sprawcy zbrodni na córce arystokraty i masona. Wplątane są w to i Gestapo, i dawne księgi oraz jazydzi. Jest tajna księga i zagubiona sierotka. To są znane motywy powieści przygodowych. Ale co sprawia, że ta powieść zapewniła autorowi sławę i, jak wyczytałam na jakimś portalu kulturalnym, wprowadziła kryminał polski do literatury docenianej? Moim zdaniem jest to znakomita psychologia postaci. Autor buduje je powoli i systematycznie. To Eberhard Mock i Herbert Arnwaldt. Ich postacie to studium szaleństwa, pogrążania się w kompromisach moralnych, to studium obsesji i szaleńśtwa i sposobu na przetrwanie w świecie panoszącego się hitleryzmu, gdzie zwykły przechodzień zaczyna bać się łysych wyrostków z pałkami (scena z książki). To świat, w którym kobietę czeka los ladacznicy, a sprawiedliwego lochy gestapo, gdzie sumienie zapija się wódą. I tu jest według mnie różnica ze światem Wrońskiego - Zyga Maciejewski był tragiczny, a Mock jest nierówny moralnie.
Wreszcie książka jest znakomicie napisana kwiecistymi obrazami. Chociażby ten luksusowy dom publiczny, albo scena, w której bohater natyka się na powieszone ciało. Wszystko ocieka masakrą, grozą i złem, ale jest wspaniale napisane.
Mamy też rzut na losy powojenne naszych bohaterów, które świadczą o tym, iż ze swoich dróg się nie cofnęli.
To świetna książka i mimo lat o niebo lepsza o tego zalewu współczesnych kryminałów.
Właściwie nie wiem co myśleć... Zagadka kryminalna niezła, jej rozwiązanie zaskakujące, ale samo śledztwo takie trochę nijakie. Wszystkie te powiązania pomiędzy różnymi urzędami troche pogmatwane. Słabo opisane relacje łączące gównych bohaterów. Akcja naprawdę się zagęsciła 30 stron przed końcem... :-/
Tu karty rozdaje historia, a rozgrywa zemsta. 7 czerwca 1927. Dworzec kolejowy w Warszawie. Dziewiętnastoletni Borys Kowerda strzela do ambasadora ZSSR...
Erynie Marka Krajewskiego zabiera nas do magicznego i pięknego Lwowa w maju 1939 roku. W mieście wybucha chaos spowodowany plotkami o rytualnym mordzie...
Przeczytane:2017-01-25, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki (2017),