Między Śląskiem a poezją Dwadzieścia lat temu Krystian Gałuszka – uczestnik głośnej wówczas młodoliterackiej grupy „Ecce” – pisywał postkontestacyjne wiersze dedykowane Brianowi Pattenowi oraz liczne naśladownictwa klasycznej poezji japońskiej. Dziś w poszukiwaniu artystycznej inspiracji nie podróżuje już tak daleko, stał się piewcą swego śląskiego „heimatu”. Wierzę, że przemiana taka jest wynikiem doświadczeń, przemyśleń i dojrzewania mieszkającego w Rudzie Śląskiej autora, który sytuuje się raczej wśród literackich outsiderów niż autorów aktywnych i modnych. Jestem przekonany, że jego wybór nie wypływa z koniunkturalnego wyczucia zapotrzebowania na literacki regionalizm. Nie zmienia to jednak odczucia, że dla wielu wierszy zawartych w tomie zatytułowanym „Pomiędzy pocałunkiem anioła a zapachem wanilii” śląskość jest bardziej literackim rekwizytem niż główną treścią. Ta książka to właściwie poemat rozpisany na 23 części, z których każda rozpoczyna się zwrotem „moja śląska poezja / u której kupuję wiersze / do napisania”. Na początku jest jeszcze „Anons” z doskonałą metapoetycką refleksją: „Mój niemy język / jest ciągle cieńszy / jak skóra mej babci / przed odejściem do nieba / nie słyszę go już”. Można z tego wywieść refleksję o zamieraniu języka jako narzędzia komunikacji estetycznej, o jego dewaluacji i banalizacji. O niemożności wyrażenia przeżywanego dramatu za pomocą werbalnych środków wyrazu. Autor decyduje się jednak na innego rodzaju zabieg – do refleksji metajęzykowej dorzuci manifestację gwarowości i regionalizmu jako równoprawnego narzędzia ekspresji: „mój niemy język jest / jak cień stojący / po drugiej stronie słońca / nie słyszę go już // ale wiem / że jest ze mną / i przaje mi”. To tytułem otwarcia tomu; w innych tekstach Gałuszka nie będzie już szafował słownictwem gwarowym – śląskość będzie obecna (oprócz każdorazowo powtarzanej apostrofy) w sygnałach, rekwizytach, aluzjach, drobnych elementach pejzażu i zdarzeń: „siadają wokół nas / zmarła babcia hildka i trudka / dziadek franc i ojciec mój dieter”. Czasami będzie to też jakaś – tak to nazwijmy – autonomistyczna deklaracja, na przykład, że „śląska poezja” ma „młodszą polską siostrę”. Teza poprawiająca samopoczucie wyznawcom śląskiej poezji, jednak empirycznie i filologicznie raczej trudna do udowodnienia, za to łatwa do zanegowania. Gałuszka mógłby swe wiersze pisać po śląsku (jak powieściopisarz Dominik Otkowicz „odkryty” przez profesora Stefana Szymutkę), pokazuje nawet jak by jego wiersz wyglądał w takiej wersji, ale na podobny zabieg się nie decyduje. Tak naprawdę jego poezja jest śląska co najwyżej z ducha, nie zaś z języka. Trzeba jasno powiedzieć: to bardzo dobry cykl wierszy, jedna z najlepszych książek poetyckich, jakie ukazały się w ostatnim czasie na Śląsku. Jednak – mimo szczerych chęci – Krystian Gałuszka prowadzi tutaj w pierwszym rzędzie dialog z poezją jako taką, z poezją bez przymiotników, z poezją pozbawioną regionalnego przypisania. To poezja tworzona przez Ślązaka na Śląsku, ale przez to bynajmniej nie automatycznie śląska. Przynajmniej nie w pierwszym rzędzie. Gałuszka napisał książkę po prostu uniwersalną. Pomiędzy poezją a Śląskiem jest zapewne spory obszar do artystycznej eksploracji. Krystian Gałuszka ją podejmuje, jednak porusza się – nawet wbrew własnym deklaracjom – bliżej poezji niż Śląska. MARCIN HAŁAŚ