Satyrycy w świecie kultury literackiej są tymi, którzy – niemal bez wyjątków – nigdy nie zajmą miejsca w peletonie pisarzy. Odmawia się im prawa do kształtowania kanonu literatury, choć odgrywają niebagatelną rolę w formowaniu poglądów społeczeństwa. Wpływają na umysły i serca ludzkie, a nie mogą zaistnieć w historii literatury, jako sprawujący rząd dusz mistrzowie pióra. Wciąż panuje niepisana zasada, według której najgorszy nawet pisarz czy poeta lepszy jest niż najlepszy satyryk. Z tej przyczyny nazwiska humorystów szybko zacierają się w świadomości społecznej. Kto, poza specjalizującymi się w dziedzinie satyry badaczami, pamięta dziś o Karolu Szpalskim? Chyba niewielu. Tymczasem „Półsłówka” tego autora to znakomita pozycja w satyrycznej bibliotece. Wydana w 1955 roku przez Wydawnictwo Literackie książka jest dokumentem obyczajowości Polaków minionego ustroju. Właśnie – obyczajowości, bo satyry zaangażowanej politycznie znajdzie się tu niedużo. Karol Szpalski był jednym z redaktorów „Szpilek” – antyfaszystowskiego pisma satyrycznego. Echa działalności politycznej przebrzmiewają w części zatytułowanej „Na Zachodzie bez zmian” – to wiersze, w których pojawiają się symbole hitleryzmu, faszyzmu. Oczywiście radykalne, nacjonalistyczne postawy Niemców zostały bezlitośnie wyszydzone. Warto zajrzeć do tych utworów, by odnaleźć w nich świadectwo nastrojów społeczeństwa powojennego. Listy do przedstawicieli kilku ministerstw (naturalnie w formie rymowanych, zabawnych wierszy) dają możliwość poznania kłopotów lokalowych, finansowych czy wydawniczych. Kłopotów bliskich wielu rodakom, a jednak ujętych w tak dowcipny sposób, że trudno się nie roześmiać podczas lektury. Świat tekstów jest wypełniony problemami szarego obywatela, utarczkami z biurokracją, korupcją, czy dyrektorami. Choć wiele stawianych dawno zarzutów uaktualnia się w dzisiejszej rzeczywistości, wiersze Szpalskiego nie tylko miały na celu walkę z nieuczciwością i nadużyciami, ale i prowadziły do rozśmieszenia publiczności. Szpalski – co w twórczości satyrycznej jest raczej rzadkością – podejmuje kwestie autotematyczne. To on odwrócił podaną na początku recenzji hierarchizację literatów, umieszczając satyryka ponad poetą. „Ów niedoszły satyryk / jest dziś sławnym poetą” – pisze Szpalski. Czy chciał się w ten sposób tylko dowartościować, czy może miał zamiar zwrócić uwagę na fakt odmawiania humorystom praw do tytułu pisarza czy poety? Redaktor „Szpilek” próbował zainteresować twórczością rozweselającą szerokie rzesze publiczności, ale i grono badaczy czy krytyków. Trwał w słusznym przekonaniu o silnym wpływie recenzentów na poczytność dzieł. Dlatego w jednym z utworów przewrotnie pyta: „Dlaczego / Krytyka / Unika / Satyryka?”. Prowokacyjne to pytanie przeszło bez echa, by powrócić dziś ze zwielokrotnioną siłą. Krytycy przeważnie unikają komentowania utworów satyrycznych w obawie, że dosięgnie ich ostrze drwiny. Z tego względu też wojny z satyrykami prowadzą tylko …inni satyrycy – wiersze zamiast ocen profesjonalnych krytyków wywołują rezonans w postaci dowcipnych odpowiedzi kolegów po fachu. I tu Szpalski ujawnia swój talent i zmysł obserwacji, parodiując styl Mariana Załuckiego czy Ludwika Jerzego Kerna. Chociaż autor „Półsłówek” nie jest tak uznanym twórcą fraszek jak na przykład Sztaudynger, jednak i w tej dziedzinie ma wiele do powiedzenia. Krytykuje zadufanych w sobie literatów, młodych i słabych poetów, wykorzystuje znane przysłowia i cytaty, by ośmieszyć opisywaną sytuację bądź postać. Ważne miejsce we fraszkach zajmuje miłość i różnego autoramentu panie. Szpalski szuka odpowiedzi na pytania, z kim zdradzić własną żonę („czy z żoną przyjaciela, / czy z przyjaciółką żony”), jaki akt powinien znać sędzia (i nie chodzi tu o akt prawny), do czego podobna jest kusicielka, czy – co można powiedzieć o dziewicy. Redaktor „Szpilek” jest również autorem przezabawnego poradnika narciarstwa „Narty i ja” i wielu rozweselających utworków. Książkę ilustrował Gwidon Miklaszewski, jeden z najbardziej uznanych i najzdolniejszych rysowników satyrycznych – jego obrazki są nie tylko świetnym uzupełnieniem tekstów Szpalskiego, komentarzem do omawianych wydarzeń, ale i znakomitą prezentacją genialnych szkiców satyrycznych. Rozpływanie się w zachwytach nad lekkością kreski Miklaszewskiego nic nie da – to trzeba po prostu zobaczyć. „Półsłówka” stanowią miłe wytchnienie po męczącym dniu. Są lekturą lekką, dowcipną, przyjemną. Wartą polecenia – bo choć autor nie figuruje w świadomości społecznej i nie ma dla niego miejsca w indeksie twórców literatury poważnej, stworzył książkę niepowtarzalną i godną wspomnienia.