Maciej Zaremba wyemigrował z Polski w latach 60. ubiegłego stulecia. Jak większość Polaków poszukiwał krainy ciekawszej, barwniejszej, miejsca, gdzie nonkonformistyczna natura będzie powodem do dumy. Jako cel podróży obrał Szwecję – krainę dziewiczą, nieznaną, która kojarzy się Polakom przede wszystkim z zimnem i drewnianymi posiadłościami. Przez blisko ćwierć wieku podpatrywał mieszkańców kraju, o którym w zasadzie nic nie wiedział.
Jego tom reportaży, na który składają się felietony najwyższej próby pod tytułem „Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji” wyrósł właśnie z obserwacji Szwedów przez - teraz już cenionego szwedzkiego dziennikarza, z którego zdaniem liczą się najważniejsze organizacje tego państwa. Jest to zbiór opowieści o nieznanych nam – Polakom wypadkach w życiorysach ludzkich, które tworzą obraz szwedzkiej mentalności. Niewątpliwą zaletą tej książki jest możliwość wielokrotnej lektury poszczególnych tekstów bez zachowania chronologii, jednakże przedarcie się przez wszystkie teksty sprawi, ze w naszej świadomości powstanie szczegółowy wizerunek Króla Skandynawii.
Zaremba wychwytuje z życia Szwedów same niuanse. Nie pisze o rzeczach banalnych, oczywistych. Jego lektura to przegląd smakowitych kąsków, które są elementem codzienności mieszkańców opisywanego przezeń kraju. Książkę Zaremby cechuje dziennikarska rzetelność. Felietonista nie przemilcza spraw, których Szwedzi nie chcieliby podawać do informacji całego świata. W tytułowym artykule pisze o nieuczciwości pewnej organizacji, która tylko teoretycznie powinna zajmować się ochroną praw pracowniczych. W rzeczywistości buduje swoją potęgę na klęsce wyzysku nieświadomych i pozostawionych samych sobie w obcym kraju emigrantów. Bielawski wspomina, że są to z reguły przypadki incydentalne, ponieważ państwo jest otwarte na przybyszów z zagranicy i ułatwia im start w nowym środowisku, ale czy nie są to tylko pozory, które służą podbudowaniu reputacji i znaczenia Szwecji na arenie państw europejskich?
„Polski hydraulik” jest tomem brulionowym – pisarz pozbierał kilkanaście swoich tekstów, spiął je klamrą tematyczną i wydał w jednym tomie. Może to zasługa kilku tłumaczy (przecież pierwotnie szkice te nie były pisane po polsku), ale teksty, które wyszły spod jego pióra stanowią konglomerat stylów, gatunków i tonacji literackich. Nie jestem pewien czy wszystkim odbiorcom przypadnie do gustu kameleonowa umiejętność pisarza. Władysław Kopaliński napisał, że „Dzięki książce możemy przeżywać kilkaset innych żywotów”. Jestem pewien, że Zaremba wziął sobie myśl naszego polskiego erudyty głęboko do serca. Za sprawą jego reportaży polski odbiorca wcieli się w postać zatroskanej pielęgniarki, która zmaga się z przymusem dokształcania w ramach przyznanego jej wcześniej okresu rekonwalescencyjnego, góralami z Polski, którzy w Skandynawii dorobili się pokaźnego majątku, a w końcu w postać dziennikarza przemierzającego Szwecję w poszukiwaniu osobliwych historii.
Autor tekstów zawartych w omawianej przeze mnie książce na swój sposób burzy mit Szwecji, która postrzegana jest jako kraina dobrobytu, idealnego systemu gospodarczego czy rozwiązań społecznych. O dziwo część mieszkańców porzuca to eldorado i wyrusza na południe w poszukiwaniu lepiej opłacalnej posady. Zaremba pokazuje ciekawą zależność migracyjną – Szwed szuka pracy w Niemczech, Polak w Skandynawii, a Rosjanin w Polsce. Każdy z nich jest niezadowolony z gratyfikacji, które otrzymywał w swoim kraju i docenia to, że może zarabiać więcej poza jego granicami. Wciąż w wielu państwach europejskich, tak też i w Szwecji, nagminny jest proceder wartościowania ludzi ze względu na ich pochodzenie. Tamtejszy wymiar sprawiedliwości, natychmiastowo podejmie się wytropienia przestępcy - emigranta, natomiast rodacy mogą liczyć na taryfę ulgową, a w następstwie odroczenie śledztwa. Spotyka się to ze sprzeciwem europejskich organizacji, które egzekwują podpisane wcześniej przez Szwecję traktaty.
Wśród wielu narodów zamieszkujących Skandynawię wyróżniają się emigranci z Polski. Większość naszych rodaków nie uskarża się na luki w systemie szwedzkiego prawa. Wręcz przeciwnie – nieprzyzwyczajeni do jakiegokolwiek wsparcia ze strony rządu, doceniają gest gospodarzy. Cieszą się, że mogą żyć i pracować w kraju, gdzie szef traktuje ich, jak równego sobie. Poruszona zostaje tutaj również tematyka niekonwencjonalnych rozwiązań w tamtejszej służbie zdrowia. Jednym z wielu horrendalnych pomysłów jest rygorystycznie przestrzegana konieczność telefonicznej rejestracji pacjentów. Chory zmuszony jest skontaktować się z recepcją przychodni tylko i wyłącznie drogą telefoniczną. Nie może umówić się na wizytę lekarską osobiście. Paranoiczne ustawy, przyzwyczajenie mogą przyprawić Polaków o zawrót głowy. To co dla Skandynawów jest oczywiste, znane, dla nas może być jedynie komiczne, a czasami nie do przyjęcia. W jednym z tekstów rozbudowany zostaje temat tak zwanych szybkich urlopów, o których ostatnimi czasy było bardzo głośno w środkach masowego przekazu.
„Błyskawiczna choroba” jest dla Szwedów sposobem do wyrażenia swojego niezadowolenia, formą protestu, a co najważniejsze zwyczajnym lenistwem, które destrukcyjnie wpływa na stan ich gospodarki. Zaremba wyraża swój sprzeciw wobec wciąganiu medycyny w sytuacje, które mają niewiele wspólnego z chorobą. Niestety z bardzo dobrej literacko książki nasuwają się przykre wnioski. Ta, można by rzec – mityczna kraina będąca motorem nowinek cywilizacyjnych i gospodarczych zbudowana jest na podwalinach z kiepskiej jakości betonu. Chyba nikt z nas, którym Szwecję przedstawiało się od zawsze jako modelowe społeczeństwo, nie przypuszczał, że systemy państwowe tak brutalnie ingerują w życie mieszańców. Bezwzględne władze, które pragną, aby żyć pod ich dyktando chyba zapomniały, że współczesna Europa jest przeciwna tendencjom totalitarnym.
Drodzy czytelnicy, zerkajmy czasami w górę mapy i wyciągajmy głębsze wnioski ! Przyglądanie się jedynie tej idealnie rozreklamowanej krainie, może doprowadzić do tego, że zbłądzimy, a co gorsza powtórzymy ich błędy. Wyrażam głębokie zadowolenie i składam podziękowanie Maciejowi Zarembie za rzetelne nakreślenie tematu. Tak, jak przed laty ze Szwecją na swój sposób połączył nas Stanisław Przybyszewski za sprawą swojego utworu, tak teraz czyni to Maciej Zaremba. Bo któż może lepiej opowiedzieć Polakowi o Szwedach, jak nie Polak i Szwed w jednej osobie?