Czy zastanawiali się państwo czasem, ile może trwać pogłos i od jakich czynników zależna będzie jego długość? Zapewne niewielu, bo i po cóż, prócz ludzi zajmującymi się akustyką, niepotrzebne nam są takie informacje. Dlaczego? Bo przecież waga informacji w dzisiejszych czasach jest najistotniejsza, a co za tym idzie i ich selekcja – niepotrzebne zostają odrzucone. Pomału i poezja również staje się takim towarem, o ile już tak się nie stało. Lecz na szczęście wciąż są poeci i o dziwo nadal wydawane są ich tomiki, czego przykładem niech będzie najnowszy zbiór 21 wierszy Ewy Lipskiej zatytułowany właśnie „Pogłos”.
Nim przystąpiłem do lektury, o tytule pomyślałem, ot taki lekki, zwiewny i przyjemny, jak to często poeci lubią nazywać swoje niezobowiązujące tomiki. Zwłaszcza ostatnie zbiory Wisławy Szymborskiej „Chwila”, „Dwukropek”, czy choćby „Tutaj”. Nie tędy droga stwierdziłem i aby utrudnić sobie zadanie zajrzałem do encyklopedii. Oto co się okazało: w pierwszej kolejności długość zjawiska rewerberacji, czyli stopniowego zanikania energii dźwięku, uzależniona jest od wielkości i kształtu pomieszczenia, w którym występuje. Jeśli poskładamy to w całość otrzymamy małe równanie z jedną niewiadomą. Po jednej stronie mamy jakieś źródło dźwięku, które w pewnym momencie ustaje (niech to będą słowa poetki), oraz przestrzeń niezbędną do jego realizacji (może ona być w postaci książki), zaś po drugiej stronie otrzymamy czas trwania pogłosu, jak wspomniałem, zależny od wielu czynników (próba interpretacji kolejnych wierszy, podejmowana przez konkretnego czytelnika). Czyż nie przypomina to uniwersalnego wzoru na czytanie literatury? Jeśli tak, to najwyższy już czas skończyć z matematyką i przejść to sedna całego zagadnienia, czyli samej poezji.
Począwszy od pierwszego wiersza, który rozpoczyna się od apostrofy „Mówię do mojego kraju” zobaczymy, że poetka kreśli jeszcze jedną przestrzeń dla swoich słów, mianowicie Polskę. Potwierdza to klamrowa konstrukcja całości, gdyż ostatni utwór nosi tytuł: „Mój kraj”. By lepiej scharakteryzować ojczyznę autorki musimy zastanowić się nad zarysowaną opozycją: tutaj – tam, rodak – obcokrajowiec. Dlaczego pada sugestia aby kraj się wyprowadził, wyjechał, by przez chwilę spojrzał na siebie oczami cudzoziemca, przemyślał to wszystko jeszcze raz? Czy jest z nim aż tak źle? Odpowiedź, dodajmy bardzo gorzką, na to pytanie odnajdujemy w zamykającym całość wierszu, gdzie czytamy: „Mój kraj wygląda dzisiaj jak/ nieogolona kopalnia./ Ubogi pejzaż. Prawie bankrut.” I dalej: „ Mój kraj idzie przez kraj/ z wytatuowanym na/ grubej owłosionej łydce/ orłem/ który/ próbuje wzlecieć […]” Zaś w autobiograficznym wierszu „Życiorys” dowiadujemy się o podejmowanych ciągłych ucieczkach od miłości „pod wrakiem księżyca”, niemoralnej rodzinnej arytmii, czy kastrata śpiewającego pod kolor aniołów w dramatycznej partii „Orfeusza”. No cóż, słynąca z ostrej oceny Lipska i tym razem nie pozostawia złudzeń co do kondycji dzisiejszej Polski, w której „nawet ptakom nie chce się latać”, a obywatel zmuszony jest odmienić swój dotychczasowy „design” na szybszy, bardziej zachłanny, trójwymiarowy. Wskazówki, jak dopasować się do dzisiejszego świata otrzymujemy w utworze „Logo”, gdzie dowiadujemy się, iż zamieszkujemy obecnie w instalacji miasta „Asamblaż”, składającego się z bezużytecznych fragmentów, form naturalnych i wszelkich możliwych już istniejących obiektów, które poskładano w jedną konstrukcję. Funkcjonalną? Kto to wie.
„Pogłos” Ewy Lipskiej to nie leczony, chroniczny stan „powracającej przeszłości”, nakładającej się na dzisiejszy wizerunek Polski, nastawionej na konsumpcjonizm, egoistycznej i ksenofobicznej. Poetka zdaje się mówić: poczekajcie, zastanówcie się nad swoim życiem, bo już za chwilę może być za późno. Gdzieś ponad tym wszystkim istnieje jeszcze wymiar historyczny, a jak wiemy historia lubi być bezlitosna dla człowieka i jakby sobie tego życzył „ogień zapatrzony w drewno”, znów może kiedyś „nie wyłączyć żelazka”. A pamiętajmy, że długość pogłosu zależy również od częstotliwości.
"Droga pani Schubert, temperatura naszej miłości wynosi 1200 stopni Celsjusza. To wystarczy, aby stopiło się złoto. Czy to, co zaczęło się w ogniu, ma...
Ludzie dla początkujących to rodzaj przewrotnego, podszytego subtelną ironią „podręcznika do ludzi”, w którym nie ma żadnych rad i recept....