Już od kilku lat nie czytuję powieści sensacyjnych. Sięgnąłem więc po tę pozycję z lekkim dystansem. I chociaż nie wykroczyła poza ramy przeciętności swego gatunku, można uznać, że była co najmniej wciągająca.
Ginie Madelyn Chapman, szefowa wielkiej firmy, która zajmuje się przede wszystkim tworzeniem programów komputerowych dla rządu - zostaje brutalnie zamordowana. Wygląda to na profesjonalną robotę. W obronie oskarżonego, byłego wojskowego i ochroniarza Emiliana Ruiza, staje prawnik Paul Madriani. Najpierw odbywa serię rozmów z aresztowanym, potem walczy na sali sądowej. Przychodzi mu stanąć do walki z „karłem śmierci”, prokuratorem Templetonem, który mimo swego upośledzenia fizycznego, które wykorzystuje jako atut, wygrywa większość spraw o zabójstwa. Jest to jedna z najbardziej interesujących postaci w powieści.
Zakończenie jest zaskakujące. Nie będę go zdradzał, nadmienię tylko, że mimo iż nie czytałem wielu podobnych książek, to jestem w stanie stwierdzić, że jest ono dalekie od sztampy.
Postaci są wykreowane z dokładnością, która pozwala zatopić się w klimat sali sądowej. Z czasem akcja rozszerza się na sprawy państwowe, rządowe, słowem niebezpieczne. Autor książki delikatnie sugeruje pewne specyficzne zjawiska, które dotyczą nas wszystkich.
To książka trzymająca nie tyle w napięciu, co bardziej w stanie zainteresowania. Idealna na ciepłe letnie popołudnie.
To najtrudniejsza sprawa w karierze Paula Madrianiego. Wszystko wskazuje, że jego klient - wybitny lekarz i genetyk - jest zabójcą. Z niezwykłym okrucieństwem...
W biurze Jocelyn Cole, młodej prawniczki prowadzącej praktykę w spokojnym miasteczku na małej wyspie u wybrzeży stanu Waszyngton, zjawia się bogaty przemysłowiec...