Na froncie wojny z terrorystami
Z ukrycia wyprysnął następny zespół ogniowy i runął w naszą stronę. Tym razem Campbell ich zaskoczył. Nacisnął spust kaemu i strumień kul z przerażającą gwałtownością rozerwał ich na strzępy. Krwawe szczątki napastników ozdobiły zbocze i zawisły na drzewach.
Wojna w byłej Jugosławii, wojna w Czeczenii, wojna w Iraku, wojna w Afganistanie, wojna w Syrii. Hasła, które znamy przede wszystkim z wszechobecnych, agresywnych w przekazie, walczących o naszą uwagę mediów. Liczby zabitych, spotkania polityków, szacunkowe koszty strat materialnych wyrażane w milionach dolarów czy euro. Komentarze dziennikarzy znających się na wszystkim. Dywagacje zapraszanych do studia polityków i celebrytów. Opinie wszelkiej maści ekspertów, w większości zdobywających swą dogłębną wiedzę za biurkiem lub w sali wykładowej. A w opozycji do tego współczesna wojna. Krwawa, pozostawiająca za sobą zgliszcza budynków i zgliszcza ludzkich serc oraz umysłów. Jaka właściwie jest ta wojna? Jak wygląda, oglądana oczami nie teoretyków-ekspertów, ale ludzi w nią uwikłanych? Co czuje żołnierz, biorący w niej udział? Co odczuwa, kiedy obok niego świszczą kule, a krew i kości kolegów brudzą jego mundur? Kiedy leży ranny i widzi nadciągającego wroga, którego jedynym celem jest jak najszybciej uśmiercić przeciwnika.
Odpowiedzi na te pytania dostarcza nam Sean Parnell w Plutonie wyrzutków (Outlaw Platoon Heroes, Renegades, Infidels, and the Brotherhood of War in Afghanistan). Odpowiedzi na ogół subiektywne, bo do udzielania innych nie czuje się on uprawniony. Parnell jest byłym żołnierzem piechoty, który przez sześć lat służył w legendarnej 10. Dywizji Górskiej. Tam od stopnia podporucznika awansował na kapitana. Ponosząc konsekwencje krwawych walk w Afganistanie, ze względów zdrowotnych musiał zrezygnować z dalszej wojskowej kariery. Pluton wyrzutków to obraz wojny w Afganistanie widzianej jego oczami, oczami bezpośredniego uczestnika walk. To relacja z pierwszej ręki kogoś, kto przeżył afgańskie piekło i chce się z innymi podzielić tym, co przeżył. Tę książkę dedykuje przede wszystkim kolegom, zwłaszcza tym, którzy zginęli na wojnie lub zostali w jej wyniku kalekami.
Miał poparzone i poczerniałe dłonie, a na twarzy krew, strzępy skóry i ścięgna. W jego włosach ujrzałem czerwone drobinki ludzkiego ciała i białe okruchy kości.
- Granat wybuchł mi przed nosem, panie poruczniku.
Wyjaśnił mi, że to, co ma na twarzy i we włosach, pochodzi z rany Garvina.
Przenosimy się do niewielkiej bazy zwanej FOB (Wysunięta Baza Operacyjna) w dolinie Barmal w Afganistanie, około dwunastu kilometrów od granicy z Pakistanem. Sean jest dowódcą plutonu. Człowiekiem dobrze wyszkolonym, ale praktycznie bez doświadczenia bojowego. Jego zadaniem jest nie tyle z ukrycia kierować swoimi ludźmi, co prowadzić ich do walki, dawać osobisty przykład. Dziwnie w jego uszach zabrzmiała dana mu przed wyjazdem rada ukochanego dziadka: "Uważaj na siebie". Uważać na siebie na wojnie?!
Każdy pluton liczy około czterdziestu ludzi, różnych osobowości, temperamentów. W większości to silne jednostki, ludzie, którzy świadomie wybrali wojsko. Dający sobie radę ze wszystkim, wkładający w wyszkolenie i wykonywanie obowiązków mnóstwo energii. Najsilniejsze jednostki skupiają wokół siebie innych. Im można zaufać, oni nie powinni zawieść w sytuacji skrajnej. Ludzie z charakterem, wyraziści stanowią naturalny trzon oddziałów. Bez nich, jak przekonuje się Sean, trudno cokolwiek zdziałać. Walka, jak zawsze, wymaga nie tylko dobrego wyszkolenia, ale i wzajemnego zaufania, zdolności do poświęceń, odpowiedzialności za siebie i innych. Głupie błędy czy brak rozwagi mogą kosztować czyjeś zdrowie lub życie. Wojna pokazuje, jakim się jest naprawdę. Kto jest tchórzem, kombinatorem, cwaniakiem, kto ma cechy przywódcze, kto jest godzien zaufania. Tego wszystkiego uczy się szybko Parnell.
Z kim walczą na położonych ponad dwa tysiące metrów nad poziomem morza terenach? Nie łudźcie się, nasi przeciwnicy bardzo dużo potrafią. Są sprytni, dobrze wyszkoleni i wyposażeni. Nie wolno wam ich nie doceniać. Nie będziecie walczyć z pastuchami kóz, tylko z pierwszym składem nieprzyjaciół. Parnell i jego żołnierze bardzo szybko przekonują się o tym na własnej skórze. Zasadzki, krwawe potyczki, nieustanne zagrożenie stają się codziennością. Wspomagający ich żołnierze afgańskiej armii nie garną się do walki. Sojusznik z Pakistanu jawnie wspomaga rebeliantów. Parnell walczy z bojownikami pochodzącymi z różnych krajów, wyposażonymi nie tylko w proste i tanie kałasznikowy, lecz również w rakiety, karabiny snajperskie, moździerze. Z ludźmi dobrze zorientowanymi w terenie i silnie zmotywowanymi do śmiertelnej walki. Dowódcą przeciwnika w tej części Afganistanu jest doświadczony weteran walk z Sowietami, a nie żaden tam partyzant-amator. Żołnierz znający zasady pola walki, nowoczesną taktykę wojskową.
Nie można dowodzić ludźmi. którzy nie chcą, żebyś to ty ich prowadził. Musisz ich natchnąć, żeby dali ci po temu siłę, która pochodzi wyłącznie z ich umysłów i serc, nie z dyscypliny albo wierności regulaminowi wojskowemu. Gdy wokół czai się śmierć, nic więcej się nie liczy, tylko ta nić zaufania - lub jej brak - między żołnierzem, i jego dowódcą.
Pierwszy dzień w bazie Barmal to wstrząs dla Parnella, coś, co zmieni jego podejście do tej wojny. Chwilowy ostrzał rakietowy rebeliantów z pobliskiej góry to ranni i zabici. Nie, nie Amerykanie, miejscowa ludność, głównie dzieci. To swoisty chrzest bojowy Seana, który widzi śmierć małej dziewczynki, umierającej na jego rękach od odniesionych ran. Podobnie wstrząsające jest dla niego brutalne zamordowanie przez rebeliantów ich tłumacza, Abdula. Wojna staje się dla Parnella sprawą osobistą.
Sean Parnell studiował pedagogikę. Do wojska wstąpił po wydarzeniach z jedenastego września. Potrafi patrzeć, dostrzegać to, co ważne, analizować wydarzenia. Nie boi się refleksji. Mówi o motywacjach kierujących nim i jego kolegami. O wpływie drobnych zdarzeń na podejmowane wybory. Pokazuje ludzkie zachowania w sytuacjach skrajnych. Ukazuje różne wymiary wojny, różne postawy ludzi. Adrenalinę towarzyszącą walce, sytuacje, które niszczą morale, okrucieństwo wojny i ogromne koszty, które jak zwykle ponosi ludność cywilna.
O reakcji człowieka decyduje jego kondycja psychiczna, ale na ogół, dopóki nad jego głową nie świsną pierwsze pociski, nawet on sam nie wie, jak zareaguje na tak ekstremalną sytuację.
Pluton wyrzutków jest świetnie napisany. To zasługa Parnella i jego umiejętności obserwacji oraz pamięci, ale również talentu pisarskiego Johna Bruninga. Jest on współautorem, kimś kto nadał odpowiednią literacką formę wspomnieniom byłego żołnierza. Bruning nie jest zwykłym pisarzem. Chcąc lepiej zrozumieć atmosferę wojny w Afganistanie, wybrał się tam i towarzyszył żołnierzom pełniącym służbę w tym kraju. Ta atmosfera została świetnie oddana w książce. Dynamiczne, plastyczne obrazy walk; nastroje panujące w bazie; sytuacje zmieniające zachowania żołnierzy (np. uśpienie przygarniętych przez nich psów); problemy codziennej służby i absurdy armii amerykańskiej pokazane są z dużym talentem. Trudno nie ulegać emocjom w trakcie lektury, trudno nie towarzyszyć Parnellowi i jego kompanom.
Mieliśmy tu przeciwko sobie nie jednego, ale dwóch wrogów. Potrafiliśmy dać sobie radę z talibami i bojownikami siatki Hakkaniego i gdy rzucali nam wyzwanie, miażdżyliśmy ich naszą siłą ognia i kazaliśmy im słono płacić za każdy atak. Nie ustępowaliśmy i wiedziałem, że nigdy nie zaznamy smaku porażki.
Drugi wróg był bardziej podstępny. No bo jak mieliśmy walczyć z obowiązującymi w bazie zasadami? Bez wątpienia powinniśmy znaleźć na to jakiś sposób, bo kolejne uderzenia z tej strony mogły doszczętnie rozerwać mój pluton.
Książka nie jest idyllicznym obrazem amerykańskiego wojska. Są w niej ukazani pseudo-żołnierze, unikający walki cwaniacy ze stopniami oficerskimi, major zwracający przede wszystkim uwagę na czystość munduru, ludzie nie potrafiący podejmować żadnej decyzji, służbiści mający za nic życie swoich kolegów. To zjawiska spotykane we wszystkich dużych armiach świata.
Książkę czyta się jak dobrą powieść sensacyjną. Jeśli nawet co nieco jest w niej przejaskrawione lub ubarwione, i tak stanowi ona niezwykle pouczającą, a przy tym emocjonującą lekturę.