„Wszystkimi mężczyznami mojego kota” Karolina Macios zelektryzowała rynek czytadeł. Dostarczyła odbiorczyniom rozrywki lekkiej, łatwej i przyjemnej, zabarwionej sporą dawką złośliwego humoru. Teraz ukazuje się „Pieskie życie mojego kota” – dalsza część przygód trzydziestoparoletniej Ady, kobiety, która ułożyła sobie już życie, ale i tak walczyć musi z niespodziewanymi przeciwnościami losu.
W życiu Ady na stałe zagościł Jose – przystojniak, zaakceptowany przez kota – Kastrata. Stabilizacja okazuje się jednak dobrem nieosiągalnym: z Hiszpani przybywa ciotka Jose, by poznać (i ocenić) wybrankę krewniaka. Trzeba zaopiekować się niechcianym gościem, wyekspediować gdzieś mamę (żeby nie spotkała się z ciotką), rozkręcić firmę, zająć się dziwnymi telefonami do Jose, a w przerwach delektować się dobrym winem. Wydawca na czwartej stronie zapewnia, że „Macios rozprawia się ze schematem czytadła w sposób bezlitosny, wybierając z niego to, co najlepsze, a resztę topiąc w pełnej wina kadzi. Nie dajcie się zwieść – książka Macios to chicklit w najczystszej postaci, tylko taką funkcję ma pełnić.
Jest to, owszem, alternatywa wobec propozycji Moniki Szwai (w porównaniu z tą autorką Macios wypada jako pisarka genialnie) – ale też nie ma sensu wymagać od tej publikacji czegoś więcej niż tylko dobrego czytadła, nieco mniej ckliwego i trochę bardziej złośliwego niż przeciętna pozycja spod tego szyldu. Pikanterii ma książce dodać wprowadzanie przekleństw (do niedawna w literaturze dla pań mało praktykowany zwyczaj) i urozmaicanie relacji międzyludzkich (jest tu para homoseksualna, poszukiwania odpowiedniej osoby przez rozwiedzionych rodziców, przypadkowe związki), dynamiczna akcja uniemożliwia znużenie – ale też odwraca uwagę od płytkiej treści. W chicklitach nie liczy się przesłanie, a przyjemność czytelniczek – a o tę Macios dba. Temperament głównej bohaterki sprawia zresztą, że część historii okazuje się mocno przesadzona, a druga część nierealna; ale czy to mogłoby odebrać radość z czytania? Nie sądzę.
W „Pieskim życiu mojego kota” króluje dowcip sytuacyjny (który momentami chce autorka przerobić w słowny) – już samo ukształtowanie fabuły jest rodzajem fundamentu dla komizmu. Ekspresja Ady-narratorki, subiektywne postrzeganie świata i szybko rozgrywające się wydarzenia są pożywką dla żartu w literaturze na wysokich obcasach. Karolina Macios, mimo operowania schematami, wystrzega się rozpoznawalnych powtórzeń, a zbanalizowane treści ujmuje w oryginalną – a przynajmniej atrakcyjną dla odbiorczyń formę. Zarówno dystans do prezentowanego świata, jak i do konwencji powieści obyczajowej, sprawia, że „Pieskie życie” tchnie świeżością i dostarcza sporo rozrywki. Autorce udała się książka zabawna i radosna, lekka i sympatyczna. Jedno ale: to też powtórka rozwiązań z „Wszystkich mężczyzn mojego kota” – na dłuższą metę powielanie tego pomysłu z pisarskiego debiutu będzie skazane na porażkę.
Karolina Macios nie bawi się w subtelności – jej postacie, kreślone grubą kreską – zdradzają dość ironiczne podejście autorki do przyjętych konwencji. Dziesięcioletnia dziewczynka może się tu okazać najlepszym strategiem, idealnie orientującym się w zawiłościach dorosłego świata, a irytująca ekscentryczna ciotka – prowadzącą podwójne życie kobietą wielu twarzach. I nic nikogo nie zdziwi, bo w świecie Ady panuje urodzaj na charaktery nie do końca realistyczne, ale za to nadzwyczaj barwne. Ważne, że całą tę zdefragmentowaną rzeczywistość powieściową da się na nowo poskładać, a sama autorka nie gubi się w fabule, narracji ani komentarzach, nie popełnia prostych błędów i unowocześnia czytadło, z sentymentalno-łzawego tonu przeskakując w ostrą, kąśliwą relację. Perypetie energicznej Ady i jej przyjaciół sprawdzają się świetnie jako lektura dla zabicia czasu.
Izabela Mikrut