Mówi się, że większość mężczyzn chciałoby, by jego wybranka była damą na salonach, kuchtą w kuchni, a w łóżku…
Nie jestem osobą pruderyjną i zgorszenie mnie wymaga dużo wysiłku. Sięgnęłam po
Pięćdziesiąt twarzy przyjemności, nie wiedząc, czy ostatecznie uznam tę książkę za nieszczegolnie interesującą, czy też podczas lektury zaczerwnienię się ze wstydu. O czym tak naprawdę pisze autorka – Marisa Bennett?
Na okładce znajdziemy takie podsumowanie:
Bardzo niegrzeczna książka dla kobiet.
Jak się bawić we dwoje, żeby bawić się aż tak.
I już wszystko jasne.
Pięćdziesiąt twarzy przyjemności to książka o grze we dwoje, o seksie. O tym zwyczajnym, z lekką tylko nutką perwersji, ale też o seksie naprawdę ostrym. Bohaterami są kobieta i mężczyzna – każdy z nas (oczywiście 18+) - ci , którzy znają smak chwil we dwoje, spędzanych zarówno w sypialni, jak i poza nią.
Autorka podpowiada, opisuje i zachęca do otwierania się na nowe pozycje, doznania i drobne igraszki. Każdy z omawianych aspektów składa się z dwóch części: "technika" oraz "realizacja". Marissa Bennett, oczywiście, nie pisze wyłącznie o wymierzaniu sobie wzajemnie klapsów czy o niewinnych igraszkach. Trudno jednak w tekście wymieniać wszystkie jej propozycje, by nie zgorszyć bardziej pruderyjnych czytelników. Nie ma w
Pięćdziesięciu twarzach przyjemności żadnych ilustracji, w końcu to nie "gazetka" dla dorosłych, lecz poradnik. Poradnik bardzo estetycznie wydany - nieźle zaprojektowana okładka, twarda oprawa - to bez wątpienia dobra propozycja na prezent. Prezent zarówno dla siebie, jak i dla bliskich.
Pięćdziesiąt twarzy przyjemności to propozycja wyłącznie dla tych, którzy osiągnęli odpowiedni wiek i są otwarci na nowe doznania, nie wstydząc się swojej seksualności. To dobrze, rzetelnie przygotowany i wydany poradnik. Wyłącznie dla osób bezpruderyjnych.
Sprawdzam ceny dla ciebie ...