Jesteśmy we Francji na początku XIV wieku. Krajem po śmierci Filipa Pięknego rządzi jego syn Gilbert. Nie jest on bynajmniej wzorem dobrego króla. Nie potrafi zaskarbić sobie sympatii poddanych. Jest bardzo nieudolny. Wkrótce zdobywa sobie wielu wrogów. Znaczna część z nich uważa, że zamordował podstępnie ojca, by wstąpić na tron. Ze strachu przed nieprzyjaciółmi ucieka z Paryża do małego miasteczka. Właściwie można powiedzieć, że Francją rządzi nie Gilbert, a jeźdźcy Apokalipsy. Zaczynają się bowiem wypełniać wizje św. Jana. I bynajmniej nie jest to jeden dzień sądu ostatecznego. Kraj dotykają po kolei wszystkie klęski przewidziane w księdze (między jedną a drugą jest moment spokoju). Najpierw więc Francję nawiedzają burze, a od wyładowań im towarzyszących "spłonęła trzecia część ziemi, i spłonęła trzecia część drzew, i spłonęła wszelka trawa zielona". Później "trzecia część morza stała się krwią". Gdy ludzie doszli do siebie po tej klęsce, "trzecia część wód stała się piołunem". Wielu umarło od gorzkiej trucizny w wodzie, inni skonali z pragnienia. Następną klęską było trwające wiele dni zaćmienie słońca. W chwili rozgrywania się akcji książki spełnia się piąta przepowiednia. Piąty anioł zatrąbił i otworzył przestrzenie Czeluści. Stamtąd wyszły na świat potwory, na których opisanie język ludzki nie znajdował nazwy. Ktokolwiek spotkał je na swojej drodze, konał w męczarniach lub w najlepszym przypadku popadał w szaleństwo. Świat ogarnął chaos. Niektórzy wybierali ścieżkę pokuty. Inni zaczęli czcić władcę Czeluści wierząc, że szykuje on nagrodę za wierność sobie i dokonywali w jego imieniu wszelkiego zła. Takie były reakcje świeckich. A co z Kościołem? Oczywiście ogłasza wiernym, że nadchodzą dni Sądu Ostatecznego. Inkwizycja tropi wszelkie przejawy zła. Ludzie, którzy splamili się poważniejszymi grzechami, są dla "oczyszczenia miast" pokazowo paleni na stosach. Jeden z inkwizytorów, Jerome, właśnie przyjechał do Paryża. Dwór królewski oczekuje go z przerażeniem. Doszło bowiem do tajemniczego morderstwa. To nie koniec - w czasie wizyty Jerome'a zdarzają się bowiem kolejne tajemnicze zgony. Inkwizytor postanawia podjąć śledztwo i wytropić mordercę (lub morderców). Musi walczyć nie tylko z ludzkim złem. Wszędzie napotyka bowiem na zniszczenia dokonane przez potwory z Czeluści...
Wielkim walorem książki jest wielowymiarowość postaci. To nie są bynajmniej papierowe marionetki reprezentujące określone idee. To "pełnokrwiści" ludzie pełni sprzeczności. Nie da się ich jednoznacznie ocenić. Czarne charaktery niejednokrotnie budzą nasze współczucie. Z kolei inkwizytor jest przekonany, że czyni dobro, ale w jego wnętrzu kryje się sporo mroku... Książka pobudza do myślenia. Najważniejsze zdaje się być pytanie: czy zło można zwalczać złem? Jaki sens ma posyłanie tysięcy ludzi na stosy podobno w imieniu dobra? Czy tego Chrystus nauczał? Chyba zgodzicie się ze mną, że nie. On uczył przebaczenia. Pojawiają się także refleksje: jak każdy z nas zareaguje na bliskość końca świata? Po jakiej stronie stanie? Wybierze światło czy ciemność w godzinach próby? Nieprzeczytanie tej lektury nie będzie na pewno końcem świata. Jednak warto po nią sięgnąć.
Kalina Beluch