„Piąte dziecko” Doris Lessing to książka wybitna. Na niespełna 150 stronach tegoroczna Noblistka buduje metaforyczną, wieloznaczną opowieść o szczęściu, rodzinie, miłości i przeznaczeniu. Pisze o elementarnych problemach współczesności. A wszystko to w konwencji sagi rodzinnej w skali mikro.
Harriet i Dawid to ludzie kompletnie nieprzystający do obecnych czasów. Gdy wszyscy młodzi panicznie boją się „wpadki” z dbałości o własną karierę, oni pragną mieć wielki dom i szóstkę lub – najlepiej – ósemkę dzieci. Szczęście rodzinne jest dla nich absolutnym priorytetem. Ich bliscy marzenia te uważają za dziwactwo, fanaberię, niemal – szaleństwo, ale w gruncie rzeczy akceptują je. W końcu, przyciągani miłością i szczęściem, jakie Harriet i Dawid zapewniają kolejnym dzieciom, spędzają tu wakacje, ferie, święta. Wtedy ich dom kipi życiem, wypełniany głosami ponad 30 osób. Oczywiście, są też trudności – pracować może tylko Dawid, który dojeżdża w tym celu do Londynu, jego pensja nie starcza na utrzymanie rodziny, a Harriet nie jest w stanie podołać wszystkim obowiązkom. Krewni jednak, pozostając pod wrażeniem atmosfery ich domu, pomagają jak mogą. Matka Harriet wspiera ją w prowadzeniu gospodarstwa, zaś ojciec wspiera młode małżeństwo finansowo. Sielankę przerywa ciąża Harriet, w wyniku której narodzić się ma tytułowe „piąte dziecko” – Ben, chłopiec zbyt rozwinięty, silny i żywy jak na swój wiek. Dziecko, które zdaje się nie odczuwać żadnych emocji, poza wściekłością, nie rozróżniać dobra i zła, nie wiedzieć, czym jest moralność. Być może Ben to dziecko, które nawet wcale nie jest człowiekiem. Jego narodziny kładą się cieniem na rodzinnej idylli. Odtąd nic już nie będzie takie, jak dawniej...
Przede wszystkim książka Lessing to refleksja na temat szczęścia. Autorka pyta, czy nasze marzenia, plany, pragnienia nie są często zbyt egoistyczne, aby wcielać je w życie, zbyt egocentryczne, byśmy mogli za nie ujść karze, zbyt piękne, by mogły się ziścić. Lessing zastanawia się, czy czasem, zakładając rodzinę, nie jesteśmy od własnych rodziców i ich wsparcia jeszcze bardziej uzależnieni niż wcześniej. I czy takie „życie na cudzy rachunek” jest tak naprawdę naszym życiem, czy mamy prawo zmuszać kogoś do ciągłego poświęcania się na naszą rzecz. Ale Noblistka pyta również, czy życie niejako na przekór czasem w ogóle jest możliwe i czy w ten sposób można osiągnąć szczęście. Jak w takiej sytuacji zareaguje społeczeństwo i otoczenie? Czy można bezkarnie łamać konwenanse, mody i obyczaje społeczne? I jaką cenę trzeba za to płacić? W powieści nie zabrakło również pierwiastka feministycznego.
Lessing bowiem w bardzo mocny sposób opisuje los kobiety, która urodziła odmieńca. Choć wydaje się, że dalecy jesteśmy od XVIII wieku, sytuacja wiele się nie zmieniła. Otoczenie początkowo nie chce wierzyć w dramat Harriet, oskarża matkę o to, że nie kocha własnego dziecka. Potem, gdy ludzie poznają prawdę o potworze, obwiniają ją o naturę dziecka, ale i o to, że muszą funkcjonować na tym samym świecie, co odmieniec. Nie okazują tego, zachowując pozory, próbują udawać, że wszystko jest w normie. Stosują znaną strategię niezauważania odmienności. Ojca traktują normalnie, winna całej sytuacji po prostu musi być matka, która ponadto nie godzi się na umieszczenie syna w zakładzie zamkniętym, wiedząc, że równałoby się to morderstwu. Harriet jest więc w sytuacji bez wyjścia – albo zabije syna, albo zniszczy rodzinę. Jej dramat przypomina wielkie tragedie antyczne, prowadzić ma jednak nie tylko do „oczyszczenia”, ale nade wszystko – reformy struktur i konwenansów społecznych.
Lessing opisuje rodzinę w sytuacji skrajnej, społeczeństwo w stanie oblężenia. Gorzką stawia diagnozę współczesności, pytając, czy może istnieć szczęście rodzinne w czasach, gdy człowiek boi się wyjść z domu ze strachu przed bandami chuliganów i rabusiów? Jak się okazuje, nie jest to problem wyłącznie polski. Ogromną zaletą książki jest rzeczowy, chłodny, miejscami reporterski wręcz styl. Lessing nie wartościuje. Opisuje rzeczywistość niemal bez emocji, rzeczowo przedstawiając fakty. Równocześnie w sposób poruszający pisze o prawdziwych ludziach, opisuje osoby, a nie typy bohaterów – w jej powieści nawet postaci epizodyczne mają swój indywidualny charakter, rys, marzenia i dramaty. Dzięki temu jej powieść zyskuje ogromną wiarygodność, przepełniona jest głęboką prawdą. I dlatego właśnie Lessing może w sposób wiarygodny mówić o problemach uniwersalnych. Jej książka jest prawdziwa. Do bólu. I pozbawiona pointy – bo czy w życiu często spotykamy błyskotliwe zakończenia?
Sławomir Krempa
Nowa książka laureatki literackiej Nagrody Nobla 2007. Szeroko zakrojona powieść psychologiczno-obyczajowa na bogatym tle społecznym, uważana za najwybitniejsze...
Alfred i Emily jest rozrachunkiem z przeszłością i próbą zrozumienia własnych korzeni. W pierwszej części autorka opowiada o wyobrażonym życiu swych rodziców...