Lotta to kolejna bohaterka udanie wykreowana przez Astrid Lindgren, autorkę do tej pory znaną w naszym kraju przede wszystkim z „Dzieci z Bullerbyn” czy przygód Pippi, a młodszym – z historyjek o Emilu. Książeczka obrazkowa zaproponowana przez Zakamarki kierowana jest do kilkulatków, przede wszystkim – do dziewczynek. Ale tomik „Pewnie, że Lotta jest wesołym dzieckiem” może małych odbiorców w naszym kraju mocno zaskoczyć – w odróżnieniu od choćby pierwszego tomiku, „Pewnie, że Lotta umie jeździć na rowerze”, nie odwołuje się bowiem do treści bliskich każdemu dziecku, prezentuje natomiast zwyczaje bliskie autorce. Ale przecież w wielu opowieściach Astrid Lindgren pojawiają się egzotyczne dla naszych maluchów wydarzenia i absolutnie nie przeszkadza to w lekturze, wzbogaca za to wiedzę maluchów.
Tłem dla wydarzeń z książeczki „Pewnie, że Lotta jest wesołym dzieckiem” stają się przygotowania do Wielkanocy. Przygotowania, których nasze dzieci nie znają, przypominające raczej halloweenowe zabawy niż kojarzące się z wiosennymi świętami. Oto bowiem mała Lotta ma przebrać się za czarownicę i wraz ze starszym rodzeństwem – Jonasem i Mią-Marią odwiedzać sąsiadów, śpiewać im oraz zbierać słodycze. Rzecz dzieje się w Wielki Czwartek – ale niestety Jonas i Mia-Maria wybierają się – niespodziewanie zaproszeni – na przyjęcie urodzinowe szkolnego kolegi. Lotta zostaje sama, czuje się rozczarowana, smutna i zła. Nie tylko dlatego, że omija ją przyjemna zabawa, ale też ze względu na utraconą szansę na zdobycie upragnionych łakoci. Nic nie idzie po myśli Lotty – właściwie dziewczynka byłaby już całkiem nieszczęśliwa, gdyby nie przytrafiło się jej coś, co można potraktować jako mały, prywatny cud. Grek, Vasilis, dawny właściciel sklepu ze słodyczami, nie tylko spełni ukryte marzenia Lotty i pośrednio uraduje całą jej rodzinę, ale też powie małej bohaterce coś bardzo dla niej ważnego. W oczach Vasilisa Lotta jest bowiem zawsze wesołym dzieckiem. To daje do myślenia, nawet jeśli czuje się dziewczynka raczej dzieckiem rozgoryczonym i rozczarowanym. Lotta po raz kolejny udowodni, że jest rezolutna i dzielna, a przy tym mądra. To bohaterka, która da się lubić – zwłaszcza że Astrid Lindgren prezentuje ją nie jako postać idealizowaną, a jako zwykłe dziecko, z prawem do złości, zdenerwowania i małych sekretów.
Autorka przedstawia nie tylko pozytywne emocje, prezentuje świat dzieci niekoniecznie upiększany. Być może z tego powodu książki Astrid Lindgren cieszą się takim uznaniem małych odbiorców. Niebagatelna wydaje się też kwestia prawie baśniowego zakończenia – tu wszystko musi skończyć się dobrze. Baśiowe są tu natomiast ilustracje wykonane przez Ilon Wikland. Większa część książki utrzymana jest w ciemnej, nieco nawet przygnębiającej tonacji. Kreska Wikland charakteryzuje się lekkim rozmyciem konturów, co w zestawieniu ze zwykłym, kreskówkowym, stylem sprawia wrażenie fantazyjnego, onirycznego świata. Nadmiar ciemnych i przygaszonych kolorów jest oczywiście usprawiedliwiony i w pełni uzasadniony: w końcu mają one oddawać nastrój Lotty, a Lotta przez długi czas powodów do uśmiechu nie ma, ma za to powody do złości. Dopiero po zmianie charakteru wydarzeń pojawiają się – nareszcie – żywe, nieprzełamane szarością, barwy. Ładnie koresponduje to z tekstem, ale w pierwszym odruchu dziwi kontrast z tytułem książeczki.
Książki Astrid Lindgren cechują się tym ciepłem i rodzinnym spokojem, jakiego często maluchy podczas lektury pragną. Tu dziecko jest w centrum zainteresowania – problemy dorosłych schodzą na dalszy plan i nie są przeważnie zbyt długo roztrząsane. Wydarzenia opisywane z perspektywy małego bohatera są bardziej wiarygodne – a kilkulatkom dodatkowo spodoba się może fakt, że to ich rówieśnica ostatecznie okazuje się najsprytniejsza i najrozsądniejsza z całej rodziny. Jednym słowem – klasyka…
Izabela Mikrut
Lotta z ulicy Awanturników tyle potrafi! Gwizdać i pomagać chorym ludziom, i całe mnóstwo innych rzeczy. Lotta ma już przecież pięć lat. No, może czasem...
Kiedy nadchodzi pora snu, Lasse zawsze bawi się w najlepsze i nigdy nie chce iść do łóżka. Pewnego dnia sąsiadka pożycza mu swoje niezwykłe okulary...