Pchła Anny Potyry to z jednej strony wciągająca powieść kryminalna, z drugiej zaś poruszająca historia o konsekwencjach wojny, o tym, jak traumy z przeszłości mogą być przenoszone na kolejne pokolenia.
Kryminał się kończy. W końcu ileż może być sposobów dokonywania zbrodni? Ileż metod śledczych? Ile zaskakujących zwrotów akcji, nietuzinkowych bohaterów i oszałamiających finałów? Solidni redaktorzy książek potrafią zadbać o wyłapanie ewentualnych błędów, podsunąć wskazówki dotyczące bardziej satysfakcjonującego poprowadzenia fabuły czy motywacji bohaterów. Dlatego właśnie coraz ważniejsza w kryminale staje się podbudowa, swoista „wartość dodana”. Może składać się na nią wymowa społeczna, może – doskonale oddany koloryt lokalny, może – poczucie humoru. Kryminał może też dotykać spraw szczególnie trudnych i ważnych, poruszać problemy natury moralnej, sięgać po tematy, z którymi zwykle mierzy się literatura piękna. Tak dzieje się w przypadku powieści Anny Potyry Pchła.
Na najbardziej podstawowym poziomie to po prostu kolejna powieść kryminalna, dopracowana warsztatowo, ze sprawnie budowanym napięciem i kilkoma zwrotami akcji. Potyra skutecznie zwodzi czytelnika, podsuwając kolejne poszlaki, myli tropy, rzucając podejrzenia na kolejnych bohaterów. Autorka korzysta z szerokiego arsenału sprawdzonych już i doskonale znanych zarówno pisarzom, jak i miłośnikom kryminałów środków. Można o Pchle powiedzieć wszystko to, co powtarza się przy okazji premiery dobrych powieści kryminalnych. Tak, tę książkę bez wątpienia czyta się jednym tchem. Można pochłonąć ją w jeden wieczór, może zahaczając nieco o kawałek nocy.
Anna Potyra radzi sobie także z budowaniem złożonych postaci. Jest więc w powieści komisarz Adam Lorenz, śledczy z dużym doświadczeniem i jeszcze większą przeszłością. Jest profilerka Iza Rawska (ciekawe, czy profilerzy liczniej występują na stronach powieści kryminalnych, czy w komisariatach policji?), walcząca z uprzedzeniami dotyczącymi wykorzystywania psychologii w działaniach śledczych. Jest policjant, który w momentach szczególnej irytacji mówi po śląsku. I jest prokurator, walczący wyłącznie o własną karierę. Będą wątki osobiste, element obyczajowy, mniejsze i większe problemy poszczególnych bohaterów. Znowu: solidna pod względem warsztatowym robota.
Ale nie byłaby Pchła powieścią nawet po części tak udaną, gdyby nie to, co Anna Potyra chce przekazać poza warstwą fabularną. A mówi pisarka o współczesnych mediach, w których nie ma miejsca na poważne czy trudniejsze tematy. O tym, jak wiele trzeba, by w czasach szumu informacyjnego przebić się ze swoim przekazem. Ale też o tym, w jak dobrych – mimo wszystko – czasach żyjemy, nie musząc mierzyć się na co dzień z głodem, przemocą czy grozą wojny. Grozą, która zostaje w człowieku na długo.
Nie używając tego określenia, Anna Potyra pisze o dziedziczeniu epigenetycznym. O tym, że traumy z przeszłości rodziców czy dziadków mogą wpływać na życie dzieci czy wnuków. I – jak się okazuje – mogą też przekraczać granice rodziny czy najbliższych znajomych osoby, która traumę przeżyła. W ten sposób wojna rzeczywiście nigdy się nie kończy, mogąc zbierać żniwo jeszcze wiele lat po zakończeniu walk. To właśnie tematy, jakie podejmuje Anna Potyra, a także refleksje, jakie wywołuje lektura jej książki sprawiają, że Pchła wyróżnia się pośród innych naprawdę udanych powieści kryminalnych.
Żeby zdążyć, trzeba zanurzyć się w mroki przeszłości Ewa Karpińska i Tomasz Branicki mają za sobą burzliwą przeszłość. Kiedyś łączył ich płomienny...
W Tęczowie wielkie poruszenie. Królowa wróżek zwołuje nadzwyczajne zebranie. Jeśli Zuzia nie uwierzy w istnienie dobrych wróżek, jej opiekunka, Ostróżka...