Budzę się każdego ranka (jeśli okoliczności dnia poprzedniego nie przesuną tego aktu w czasie) nieświadomy tego, kto rządzi tym światem i jaki jest nadrzędny cel globalnej ekonomii. Żyję sobie tak, czasem lepiej, czasem gorzej. Załóżmy jednak, że poznałbym prawdę i przejrzał ten ogólny spisek. Czy coś by się zmieniło? Przypuszczam, że nie. Wstawałbym tak, jak dotychczas i spędzał dnie całkiem podobnie. Przyznaję, że w żaden Powszechny Spisek nie wierzę, choć z pewnością pewni ludzie czy organizacje mają wpływ na organy administracyjne czy urzędy, które pozornie utrzymują niezależność. Nie jest to wszak nic nowego i proceder ten uprawiany jest od dawien dawna. Równie długo istnieją ludzie, chcący doszukać się metody w tym szaleństwie. Schemat działania jest prosty: biorą garść faktów a potem łączą je poprzez wydumaną narrację, sfałszowane dokumenty, zmarkowane dowody, Stosują naciąganą argumentację i absurdalne obliczenia. Wszystko, by przekonać siebie i innych, że nic nie dzieje się przypadkowo, za wszystkim stoi jakaś tajemna frakcja lub frakcje. Kiedyś owo zjawisko nazywano manią prześladowczą i leczono klinicznie. Dziś robi się z tego materiał na wysokonakładowe książki.
Praca Juana Carlosa Castillóna traktuje o tym właśnie zjawisku: teoriach spiskowych, och narodzinach, rozwoju oraz stanie obecnym. Okazuje się bowiem, że w epoce mass-mediów konspiratorskie organizacje mają się wprost znakomicie. Wystarczy wspomnieć o ich obecności w serialach "Flintstonowie" (bractwo Wodnych Bawołów), "Simpsonowie" i wielu innych zaskakujących miejscach, jakie wymienia autor. Sekularyzacja społeczeństwa doprowadziła do powstania problemu odpowiedzialności za sprawy niezależne. Wcześniej można było winą obarczyć opatrzność, gdy górę bierze racjonalność, możliwość taka znika. Chęć stworzenia czegoś, na co można by przerzucić winę za mniej lub bardziej losowe wydarzenia, w połączeniu z wymogiem racjonalności (błędnie ujmowanej jako pseudo-naukowość) daje w efekcie absurdalne teorie o rozmaitych grupach kontrolujących wszelkie aspekty życia politycznego, ekonomicznego a także prywatnego. O ile zamiar ukazania manii konspiratorskiej w szerokim kontekście nie tylko historycznym, ale również socjologicznym i literackim brzmi ciekawie, o tyle jego realizacja nudzi.
Kryje się w tym pewien paradoks, pułapka w jaką, niestety, wpadł autor. Chcąc analizować teorie spiskowe, Juan Carlos Castillón przytoczył i omówił najważniejsze z nich: templariuszy, wolnomularzy, żydów, masonów, bankierów, Iluminatów. Do tego kilka mniej znanych wątków, które jednak wydają się ważne dla rozwoju zjawiska. W efekcie lwia część książki to katalog absurdalnych twierdzeń, nadużyć i naciąganych pomysłów. Mimo, że autor odnosi się do nich krytycznie, to czytelnik jest taką wyliczanką po prostu znudzony. Niepotrzebnie coś, co miało być rozliczniem z maniakalnymi pomysłami stało się ich kroniką. Ponieważ praca nie spełnia wyznaczników stylu naukowego, taka skrupulatność jest zbęna i szkodliwa.