Ślubny welon we krwi
Co skłania dewiantów do realizowania swoich chorych fantazji i mordowania – wrodzone cechy osobowości, czy też są to zachowania nabyte, wykształcone pod wpływem traumatycznych przeżyć? Odkrycie motywów postępowania jest jednym z kluczy do rozwiązania zagadki zbrodni.
„To jak puzzle (…) Mamy nowy kawałek, ale nie wiemy jeszcze, gdzie jego miejsce” – tak mówi o poszlakach i nowych tropach nadkomisarz Robert Marthaler z policji we Frankfurcie, bohater mrożącej krew w żyłach książki Jana Seghersa „Panna młoda w śniegu”. Autor pozwala nam uczestniczyć w dochodzeniu w sprawie brutalnego morderstwa, bezlitośnie wdrażając w najbardziej krwawe szczegóły i opisy perwersyjnych praktyk.
Zabójstwo niespełna trzydziestoletniej dentystki Gabriele Hasler jest jedną z najohydniejszych zbrodni, z jakimi zetknął się Marthaler. Spora nadwaga mężczyzny i brak życia osobistego to pokłosie nerwowego trybu życia na granicy szaleństwa i psychopatycznych skłonności przestępców, których ściga. Tym razem morderca wydaje się nieuchwytny – na obscenicznie wypiętym ciele Gabriele nie znaleziono żadnych śladów pozwalających zidentyfikować sprawcę, a dziewczyna, mimo erotycznej pozycji, w jakiej zastygła, nie została zgwałcona. Zastanawia ponadto skrawek tiulu zaciśnięty w jej dłoni - być może był to fragment welonu, w którym za kilka tygodni miała stanąć przed ołtarzem.
Próba odkrycia motywu zbrodni i sposobu wyboru ofiary zatrzymują się w martwym punkcie. Gabriele wydaje się być czystą kartką bez przeszłości, nikt nie jest w stanie odsłonić żadnych faktów z jej życia prywatnego. Kiedy śledczy postanawiają sięgnąć głębiej – do studenckich czasów zmarłej, pojawia się kolejna ofiara.
Marthaler z subtelnością czołgu prze do przodu, chwytając się wszystkich, nawet najdrobniejszych śladów. Kulą u nogi jest mu przydzielony do śledztwa Raimund Toller. Przed laty na wniosek Marthalera wszczęto przeciwko niemu dochodzenie, a fakt ten nie skłania do efektywnej i owocnej współpracy.
Dochodzenie raz toczy się lawinowo, to znów pełznie w ślimaczym tempie, co - niestety - odbija się także na cierpliwości czytelnika. Zbędne „dłużyzny” przerywa jednak kolejne morderstwo i tak naprawdę dopiero od tego momentu książka wciąga, a akcja szaleje jak burza, uzależniając nas od siebie. Rośnie też stawka w grze, bowiem tym razem istnieją świadkowie, których trzeba chronić. Na horyzoncie pojawia się też Stefanie Wolfram, koleżanka Gabriele, a wraz z nią pierwsze i zadziwiające informacje.
Jan Seghers stworzył pasjonujący kryminał, który przeraża swoim realizmem i niepokoi skrupulatnością. Ten perfekcjonizm i zamiłowanie do szczegółów w pewnej chwili gubi autora, a akcja - tak jak i śledztwo - zamiera. Na wytrwałych czeka jednak nagroda, gdyż druga część „Panny młodej w śniegu” jest pełna wigoru, ale także makabrycznych odkryć. Może zatem książka potrzebuje pewnej dozy niedoskonałości, by później porazić nas swoim napięciem i wzbudzić strach opisami sadystycznych praktyk? Jedno jest pewne – nazwisko Jana Seghersa warto zapamiętać, podobnie jak mroczny i drapieżny klimat kryminału zatopionego w pokrytym śniegiem Frankfurcie.
Georg Hofmann przez ponad sześćdziesiąt lat starał się zapomnieć o bolesnych wspomnieniach z dzieciństwa, o tym, jak w jednej chwili stracił dom, rodziców...
Frankfurt, sam środek upalnego lata. Przypadkowy rowerzysta odkrywa w Lesie Miejskim zmasakrowane zwłoki młodego mężczyzny. W zeznaniach świadków...