Można wyginać linie losu, lecz zaraz potem wszystko i tak zamienia się w węzeł
Są książki, które - wzięte do rąk - od początku zwracają na siebie uwagę. O których wiemy, że wystają ponad literacką przeciętność. Świetnie napisane, z ciekawą fabułą, intrygującą narracją, żywymi postaciami. W których wszystko jest na swoim miejscu, a prawie każde słowo ma sens. Pierwszy tom Pana Lodowego Ogrodu Jarosława Grzędowicza jest właśnie taki. Wciągający czytelnika w wymyślony, barwnie opisywany świat i nie pozwalający mu odłożyć książki aż do ostatniej strony. Trzymam w rękach czwarte już wydanie tej powieści, z wyjątkowo trafiającą w mój gust oprawą zintegrowaną. Powieść, mimo upływu lat, żyje i ma się naprawdę dobrze. Wydana po raz pierwszy w 2005, nie przypadkiem zebrała naprawdę imponujący zestaw nagród: Nagrodę im. Janusza A. Zajdla, Śląkfę, Nautilusa i Sfinksa.
Pierwsza antropoidalna cywilizacja w zbadanym kosmosie. Bezcenna. Nie mogą się dowiedzieć, że nie są sami we wszechświecie. Nie wolno nam grzebać w ich kulturze, cokolwiek by wyprawiali. Kimże jesteśmy, by sądzić, i tak dalej. Wszystko, co robię, samo moje istnienie gwałci wszelkie przepisy uroczyście wydane w Brukseli.
Vuko Drakkainen jako Ulf Nitj'sefni - Nocny Wędrowiec wyrusza na Midgaard ze ściśle tajną misją, oficjalnie nielegalną. Do świata objętego całkowitą kwarantanną. Celem jest odnalezienie na obcej planecie naukowców z placówki badawczej założonej tam dwa lata wcześniej. „Miękkie” wejście w tamtejszy świat, wyjaśnienie losu poprzedników i - jeśli to możliwe - uratowanie ich. Vuko dysponuje sporymi możliwościami. Korzystając z postępu naukowego i technologicznego, zostaje ubrany i wyposażony tylko pozornie jak autochtoni, w przedmioty, za którymi kryje się bardzo nowoczesna technologia. W istocie jest nadczłowiekiem. Do jego mózgu wczepiono pasożytniczego grzyba - cyfrala, dającego mu niezwykłe możliwości.
Cyfral. Mój pasożytniczy anioł stróż, wyhodowany w tajnym laboratorium (...) Czyni ze mnie nadczłowieka. To dzięki niemu widzę w ciemności, słyszę pisk myszy z dwustu metrów, to on w chwili zagrożenia tłoczy mi w żyły hiperadrenalinę, która przyspieszy moje ruchy i reakcje. Dzięki niemu metaliczny szwargot Ludzi Wybrzeża albo gardłowy bełkot Amitrajów brzmi w moich uszach jak własna mowa. W razie czego znieczuli mnie, wyleczy, wyświetli mapę na zamkniętych powiekach albo celownik na siatkówce oka.
Tym, z czego wcale nie może korzystać Vuko, jest elektronika. Chyba trudno to sobie nam wyobrazić, nie może on jednak używać telefonów komórkowych, komputerów, zegarków kwarcowych, samochodów, sprzętu domowego i wielu innych przedmiotów, których obecność wśród nas traktujemy jako coś oczywistego. Nie może z tego korzystać nie dlatego, że to nie istnieje, nie zostało wynalezione, lecz dlatego, że w świecie Midgaardu z niewiadomych przyczyn psuje się, przestaje działać. To strefa śmierci dla elektroniki. Tam zdaje się istnieć magia, zjawiska i istoty trudne do wytłumaczenia ludzkim rozumem. Miejscowa antropoidalna cywilizacja trochę przypomina te z ziemskiego okresu wczesnego średniowiecza. Tu człowieka obowiązuje przede wszystkim to prawo, które ma on w sercu. Na Ziemi tysiące urzędników normalizowało życie Vuko, każdą jego myśl i postępek. Na wszystko mieli procedury. Tu musi on sobie radzić zupełnie sam, a za błędy płacić w twardej walucie własnego zdrowia i życia.
Moim zadaniem jest zebranie informacji. Moją główną bronią jest mózg.
Pierwszym wątkiem są przygody Vuko, drugim historia młodego księcia Tygrysiego Tronu. Biegną one równolegle i być może zmierzają do wspólnego punktu. Drakkainen od początku napotyka na zjawiska, które wywołują w nim grozę: kierownika stacji badawczej wrośniętego w drzewo; naukowca w połowie zamienionego w kamienny posąg; niesamowite, śmiertelnie niebezpieczne stwory, zjawy na pograniczu jawy i snu.
Wszystko to, co napisałem, nie powoduje jeszcze samo z siebie, że powieść staje się doskonała. Co zatem na to wpływa? Świetny pomysł spotyka się z solidnym warsztatem, nieokiełznana wyobraźnia - z umiejętnością przelewania myśli na papier. Grzędowicz nasyca karty książki emocjami, towarzyszami, którzy idą z nami przez życie każdego dnia. To emocje zbliżają nas do bohaterów, do spotykanych w powieści postaci. Emocje pozytywne i negatywne, zrozumiałe, w przeciwieństwie do innego sposobu myślenia, odmiennej kultury czy systemów wartości.
Ciekawym zabiegiem zastosowanym w powieści jest niejednolita narracja. Czas teraźniejszy w pierwszej osobie służy do wyrażania obserwacji Vuko. W momencie, kiedy aktywowany zostaje cyfral, czas zmienia się na przeszły, a zdarzenia opisuje zewnętrzny narrator, nie zaś sam Drakkainen. Cyfral zmienia człowieka, jego myśli, sposób funkcjonowania, działania, reagowania - zmieniony tryb narracji to uwypukla.
Vuko jest prawdziwym skarbem PLO. Wyrazisty, nieugięty, waleczny, rozsądny, choć wtedy, kiedy trzeba, ulegający emocjom. To postać, z którą można się utożsamiać. Wychowany na pograniczu kilku kultur, potrafi nieźle zrozumieć innych. Syn Polki i Fina, wychowany w Chorwacji, to dziecko starego świata, samotnik, który z niezależności uczynił niemal religię. Ma poczucie humoru, często ironicznego, czarnego. Potrafi dobrze oceniać sytuację i odnaleźć się w każdych warunkach.
Po dwóch latach szkolenia, zmodyfikowany bionicznie, ćwiczony w szkole komandosów, zyskałem umiejętności, które tutaj ma każde dziecko.
Także inne postaci spotykane na stronach powieści potrafią fascynować. Czy będzie to zjawiający się znienacka, jakby nie do końca realny Kruczy Cień, Grisma Szalony Krzyk czy Grunaldi Ostatnie Słowo. Każdy z nich jest osobowością. Podobnie jest zresztą w drugim wątku, dotyczącym Ardżuka Hatarmała (nowe miano syna zamordowanego cesarza) - wspomnijmy chociażby Rzemienia czy Brusa.
Pan Lodowego Ogrodu to powieść wielowarstwowa: o kontakcie z inną kulturą, o prawach sprawowania rządów, o upadku i powstaniu nowej cywilizacji, o świecie, ludziach i o tym, jak niektóre wybory (nie, nie parlamentarne czy lokalne) zmieniają losy całych społeczeństw. To literatura będąca refleksją nad światem i ludźmi, możliwa również do potraktowania jako dobra rozrywka. Nie podejmująca tematów chwilowych, które sprawiają, że szybko się zdezawuuje. To nie jest komentarz do chwili bieżącej, choć w jakiś sposób opisuje również niektóre aktualne problemy. Meandry władzy; odpowiedzialność za poddanych; myślenie o dobru wspólnym, a nie tylko własnym, ciasnym interesie; etapy rozwoju społeczeństw; rola jednostki w większej grupie społecznej - wszystkie te tematy przewijają się w tej powieści.
Zwraca uwagę świetnie wykreowany klimat, często niepokojący, mroczny. Wrażenie robią opisy walk, ale i dziwnych zjawisk czy stworów. Chcemy towarzyszyć Vuko, chcemy poznać prawdę o losach zaginionych naukowców ze stacji badawczej. Chcemy dowiedzieć się jak potoczą się losy Ardżuka Hatarmała. Chcemy sięgnąć po kolejny tom Pana Lodowego Ogrodu.
Spokojnie, to tylko fikcja? Czyżby? A więc wierzysz w to, co widzisz... Strzeż się! Bo znane i bezpieczne bywa podstępne. Zbłądzić możesz, podążając jedną...
Nie wiadomo, czy istnieją niebiosa. Nie wiadomo też, czy istnieje piekło. Jedyne, co jest pewne, to popiół i kurz zalegające piętro wyżej, niebo w upiornie...
Idź zawsze przed siebie. Ten, kto tropi, musi szukać zmian, a tam, gdzie się czeka, nic się nie dzieje. Pytaj albo milcz, ale zawsze słuchaj, o czym mówią ludzie. Nie wierz w nic, co nie mieszkało choć przez chwilę w twojej głowie. Nie dowierzaj nowemu mieczowi, temu, co dziewczyna powie ci w łóżku, bogom ani możnym. Nie wierz też prostakom ani złym ludziom.
Jakiekolwiek by były okoliczności, zachowaj dostojność. Dostojność to przygotować się do walki chłodno, lecz poprawnie, nie dając się wyprowadzić z równowagi ruchami przeciwnika. Pozorna łagodność dostojności skrywa tysiące możliwości. Tyluż zmianom może przeciwstawić się siła. A zatem, dostojność i siła to jedno.
Więcej