DOTYK SKRZYDEŁ MOTYLA
Kobiecość najpełniej realizuje się w przedłużających się chwilach oczekiwania, kiedy chłód przedmiotów przenika przez skórę, pozwalając odczuć każdy zakamarek ciała. Niemal rozpaczliwie poszukując kontaktu, towarzystwa Drugiego. Błądząc po przedmiotach, kobieta napotyka na lustro. Odnajduje tam swój – obcy wizerunek, nieznajomą, z którą można porozmawiać choćby o rozmazanym tuszu na rzęsach. Bo kto inny wysłuchałby rozmyślań o kropkach z pasty do zębów czy czerwonych strumykach żyłek odkrywanych na powiekach.
Jest też otarcie się o śmierć, próba zatrzymania przy sobie kobiety o skrzydłach motyla, by nie uciekła przez okno do lepszego światła. Bo to ona, drżąca, nieśmiała i jakby zagubiona jest źródłem życia. Trzeba się z nią połączyć, by razem nabrać sił i odwagi do trwania. Świat godny poezji to wrażenia spoconych spotkań na ulicy, głodnych psów, czerwonych halek, gorączkowych poszukiwań miłości gdzieś w labiryntowych ścieżkach miasta. Dotykanie koniuszkami palców rzeczywistości, wilgoci ścian, nagrzanych kamieni w San Gusmé w Toskanii, gdzie spotkać można upadłego z motocykla Czarnego Anioła, prowadzącego teraz jedyny w miasteczku bar.
Świat wspomnień szepczących o czymś gdzieś z tyłu, nad uchem, ramieniem z amputowanymi skrzydłami. Gdzieś tam, za dusznym, rozgrzanym miastem czai się stary ogród, który ojciec dawno temu sprzedał, by kupić samochód. Wytwory kultury masowej zagarniają dla siebie coraz szersze obszary rzeczywistości, wkraczając nawet na sakralny teren poezji. Pytanie tylko, czy rzeczywiście tu pasują. Sama Pamela Anderson mówi im przecież „dosyć”. Dosyć swoim obcisłym spódniczkom, lateksowym koszulkom, wzdętym wargom. Pamela chce śpiewać. Tak zaczyna się tomik wierszy i opowiadań Małgorzaty Matery, a czym się kończy? Warto sprawdzić. Ciepły dotyk kobiecej poezji podziałać może kojąco na rozedrganego w naszych ciałach motyla.