Ludzie listy piszą
W historii ludzkości listy odegrały ogromną rolę, również te, które pozostały bez odpowiedzi – pisał William Wharton. Niestety, dziś, w dobie komunikatorów elektronicznych, sztuka pisania listów zanika, wyparta przez wiadomości tekstowe czy serwisy społecznościowe. Tyle tylko, że żaden sms nie odda prawdziwego uczucia, żaden mail nie będzie wyrażał osobistego zaangażowania w takim stopniu, jak to ma miejsce w przypadku listów.
Bardzo często nie zdajemy sobie nawet sprawy z tego, jak wiele tracimy, zaprzestając pisania listów. Pozbawiamy siebie i kogoś tego radosnego oczekiwania na przyjście listonosza, drżenia serca w momencie otwierania koperty. Ograniczając się do stosowania różnych technik skrótowych czy emotikonów, odbieramy sobie przyjemność obcowania ze słowami, które najpiękniej wyrażają uczucie, które obiecują, które wzbudzają pożądanie. Przekonuje się o tym Ellie Haworth, dziennikarka zatrudniona w poczytnym angielskim magazynie „Nation”, bohaterka powieści Jojo Moyes Ostatni list od kochanka. Książka jest już kolejną publikacją z serii Leniwa Niedziela wydawnictwa Świat Książki. Wydawane w niej powieści najczęściej poruszają tematy obyczajowe, zazwyczaj koncentrując się na problemach związanych z życiowymi wyborami. Tym razem mamy do czynienia z moralnym dylematem, jakim jest zdrada oraz różnymi obliczami romansów.
Autorka zdecydowała się osadzić akcję w teraźniejszości, a także w przeszłości – historie te są jednak powiązane za sprawą bohaterów oraz pewnych listów, które tak naprawdę uruchamiają wspomnienia i nadają wydarzeniom bieg. Choć nie jest to najlepsza książka autorki, to bez wątpienia już samo posłużenie się prywatną korespondencją oraz tajemnicami wymagającymi rozwiązania sprawia, że angażujemy się w pełni w życie bohaterów, a nawet się z nimi utożsamiamy.
Poznajemy Ellie w trudnym dla niej momencie – sukcesom w pracy nie towarzyszy sukces w życiu osobistym. Od roku zaangażowana jest w związek z Johnem, żonatym mężczyzną, który dzieli się z nią tylko niewielką cząstką swojego serca i myśli. Priorytetem jest dla niego praca oraz utrzymanie poprawnych relacji z żoną, dlatego zarówno spotkania, jak i komunikacja pomiędzy kochankami jest sporadyczna. Bezosobowe, dające wiele do myślenia wiadomości tekstowe świadczą nie tylko o braku zaangażowania, ale nawet szacunku w stosunku do Ellie. Niestety, ona pozostaje głucha na rady przyjaciół i próby uzmysłowienia, jak wiele traci, pozostając u jego boku. Dopiero zlecenie, które ma wykonać – reportaż dotyczący problemów z przeszłości przez pryzmat obecnych czasów - zmienia jej sposób postrzegania związku oraz zdobywania serca kobiety, otwierania się przed nią. Poszukując materiałów do artykułu w archiwum redakcji, pomiędzy różnymi dokumentami nasza bohaterka znajduje listy pisane przez niejakiego B. Ich lektura ogrzewa serce i duszę, a także rozbudza ciekawość. Kim był nadawca? Do kogo listy były adresowane? Jak rozwinęła się ta miłosna historia i czy znalazła szczęśliwy finał?
Powyższe pytania skłaniają Ellie do rozpoczęcia dziennikarskiego śledztwa, które przenosi ją do 1960 roku. Również i my jesteśmy świadkami romansu Jennifer Stirling, żony poważnego biznesmena, właściciela fabryki azbestu z wziętym korespondentem zagranicznym, Anthonym O`Hare. W purytańskiej Anglii, w czasach, kiedy kobiety były tylko ozdobą bogatego męża i nie miały prawa do własnego zdania, zdrada wykluczała ją z towarzystwa, skazywała na społeczny ostracyzm. Czy zatem pani Stirling zdecyduje się opuścić męża? Dlaczego zapada na amnezję? Jak potoczą się burzliwe losy kochanków? Tę historię próbuje poznać Ellie, my zaś jesteśmy bezpośrednimi świadkami wydarzeń, losy pary poznajemy również za sprawą pięknych, wręcz poetyckich listów, pisanych przez mężczyznę, nazwanego przez Jennifer od imienia bohatera jednej z książek Evelyna Waugh „Bootem”. Lektura prywatnej korespondencji wpływa też na sposób postrzegania przez Ellie własnej sytuacji i boleśnie uświadamia jej ułomność związku z Johnem. Czy jednak będzie miała w sobie tyle odwagi, by zakończyć ten romans? Czy jest gotowa na ponowne poszukiwania partnera? A może… wcale nie będzie musiała go szukać?
Lektura powieści Ostatni list od kochanka wzbudza tęsknotę za miłością prawdziwą, za zatraceniem się w uczuciu, za mężczyzną, który będzie partnerem, powiernikiem, przyjacielem. Jennifer, mówiąc o swoim kochanku, używa takich słów: Przez długi czas czułam, że tkwię w niewłaściwym miejscu… a wtedy pojawił się Anthony i doznałam tego uczucia (…), że jestem na miejscu. Że to on. Jojo Moyes doskonale wie, jak poruszać kobiece serca, jak prowokować do zastanowienia się nad jakością swojego związku, jak zmusić do weryfikacji podjętych decyzji. Poetycki język listów kierowanych do Jennifer obnaża miałkość wiadomości Johna, pozwala na odpowiedź na pytanie dotyczące przyszłości romansu Ellie. I mimo iż są chwile, kiedy autorka nadużywa fragmentów korespondencji, choć można mieć zastrzeżenia co do sposobu portretowania kobiet żyjących w latach 60. i 70., powieść na długo pozostaje zarówno w sercu, jak i duszy. Jest bowiem pisana językiem emocji i dotyka jednej z najważniejszych ludzkich potrzeb – potrzeby bliskości, miłości i bezwarunkowej akceptacji.
Josh ma spojrzenie zupełnie jak Will. Ten sam uśmiech, ten sam kolor włosów. Lou zaniemówiła, kiedy zobaczyła go po raz pierwszy. Czy to możliwe, że istnieje...
Kolejna powieść autorki bestsellerowych ZANIM SIĘ POJAWIŁEŚ i KIEDY ODSZEDŁEŚ po raz pierwszy w Polsce Szczęście można znaleźć, nawet gdy wszystko...