Ellie, młoda dziennikarka, natrafia na ślad romansu sprzed lat. Po wielkiej miłości, która połączyła młodą mężatkę Jennifer i Anthony’ego, szorstkiego w kontakcie, ale wrażliwego reportera, pozostały tylko listy. Przejmujące i wyjątkowe, fascynują Ellie na tyle, że postanawia poznać historię zakazanego związku i odkryć tajemnicę jego dramatycznego końca. Czy historia miłosnego skandalu z przeszłości może zupełnie odmienić życie samej Ellie i jej relację z żonatym mężczyzną?
To inspirująca historia o tym, że warto znaleźć odwagę do podjęcia decyzji, która pozwoli zyskać to, co w życiu najcenniejsze. Nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi i na przekór konwenansom.
Jeśli naprawdę kochasz, to kochaj odważnie.
Ostatni list od kochanka to jedna z najpiękniejszych powieści Jojo Moyes. Autorka podbiła serca milionów czytelników bestsellerowymi Zanim się pojawiłeś, Kiedy odszedłeś oraz Dziewczyną, którą kochałeś.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2017-01-10
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 512
Kilka lat temu, dosyć popularny był film „Zanim się pojawiłeś”. To właśnie jego popularność sprawiła, że usłyszałam o takiej autorce jak Jojo Moyes. Wtedy także przeczytałam po raz pierwszy jej książkę, aby obejrzeć później ekranizację. Po lekturze i filmie zdecydowałam, że chcę przeczytać wszystkie książki pani Moyes. Minęło kilka lat, a ja swojego planu nie zrealizowałam. Niedawno, pojawiła się kolejna ekranizacja książki Jojo. Tym razem o tytule „Ostatni list od kochanka”. To spowodowało, że sięgnęłam po pierwowzór.
Zanim udało mi się zacząć czytać książkę „Ostatni list od kochanka”, to przeczytałam o niej dużo pozytywnych słów. Nastawiłam się więc na dobrą lekturę. Miałam też swoje pewne wyobrażenie jak zostanie przedstawiona historia. Już na początku książka mnie zaskoczyła, gdyż autorka postanowiła inaczej pokazać losy bohaterów niż sobie to wyobrażałam po przeczytaniu opisu. Było to jak najbardziej pozytywne zaskoczenie, gdyż poznawanie wprost historii z lat sześćdziesiątych było przyjemniejsze niż w sytuacji, gdy czytelnik miałby ją poznawać po kawałku. Autorka nie bawi się tutaj w ukrywanie jakiś faktów. Cały czas odkrywa przed nami szczegóły z życia Jennifer, które z upływem kartek stają się coraz ciekawsze. Im przeczytałam więcej stron książki, tym opisywana historia bardziej mi się podobała i coraz bardziej byłam ciekawa zakończenia.
„Ostatni list od kochanka” to bardzo dobra książka. Dobrze mi się ją czytało i dość dużym zaangażowaniem. Jej zakończenie ani trochę mnie nie zawiodło. Czas na obejrzenie ekranizacji, a tym samym powrócenie do światów Ellie i Jennifer.
Ellie Haworth jest młodą dziennikarką, której zaangażowanie w pracę nie jest ostatnio zbyt duże. Jej głowę zaprząta pewien żonaty pisarz - z którym ma romans, i w którym jest zakochana. Zmuszona do napisania artykułu, od którego zależy jej dalsza kariera w gazecie, odkrywa w archiwum list miłosny sprzed 40 lat. List tak ją absorbuje, iż postanawia odkryć los jego bohaterów. W archiwum poznaje także pewnego chłopaka...
Większość książki to historia Jennifer Stirling i Anthonyego O'Hara. Ona - żona bogatego biznesmena, dusza towarzystwa, on - rozwiedziony dziennikarz londyńskiej gazety. Zakazana, utracona miłość, życiowe wybory, zabiegi okoliczności, zwroty akcji, natłok emocji. To wszystko można znaleźć w tej książce. Co łączy obie kobiety pomimo kulturowej przepaści, jaka zaszła w społeczeństwie w ciągu 40 lat? Czy bohaterom uda się ułożyć życie? Jeśli chcecie wiedzieć, to sami przeczytajcie tę książkę Jojo Moyes. Mnie na początku męczyła, ale w ostateczności wciągnęła mnie bez reszty. Chętnie obejrzałabym ekranizację.
Na fali popularności sfilmowanej powieści „ Zanim się pojawiłeś „ w 2016 roku i jej kontynuacji, „ Kiedy odszedłeś „, wydawcy prześcigają się we wznowieniach starszych książek tej autorki, dając im drugą młodość lub mają premiery kolejne utwory, które dotychczas nie były znane na naszym rynku. Nie inaczej ma się rzecz w przypadku powieści „ Ostatni list od kochanka „ wydanej w Anglii w 2010 roku. W Polsce po raz pierwszy ukazała się w 2011 r., a następnie w 2014 r. Obecnie mamy kolejne wydanie tej książki, która święci tryumfy popularności na naszym rynku. Sama tej popularności doświadczyłam, oczekując sporo czasu na możliwość wypożyczenia, ale czy warto było?
To moje trzecie spotkanie z twórczością tej autorki. „ Razem będzie lepiej „ mnie zachwyciła, z kolei „ We wspólnym rytmie „ rozczarowała, natomiast „ Ostatni list od kochanka „ znalazła swoje miejsce gdzieś pomiędzy.
Już na wstępie książka poraziła mnie swoją objętością ( ponad 500 str. drukowane drobną czcionką).
Pomimo pochlebnych opinii, czytałam i zastanawiałam się, co w tej historii wyjątkowego? Owszem podobał mi się styl pisania Moyes, ale autorka snuje swoją opowieść bardzo powoli i nie ukrywam, że zdążyłam się nieźle wynudzić zanim lektura mnie wciągnęła. Im bardziej zagłębiałam się w historię, tym bardziej chciałam dowiedzieć się, jaki będzie finał tej niebanalnej i oryginalnej skądinąd historii miłosnej. Początkiem, której jest odnalezienie w archiwum gazety przez współczesną reporterkę Ellie starych listów miłosnych z lat 60- tych pisanych przez Boota do Jennifer. O tego momentu teraźniejszość pomieszana jest z przeszłością a klamrą łączącą historie dwóch kobiet są wspomniane wcześniej listy. Jednak czytałam bez jakiś wielkich emocji, przynajmniej nie takich jak oczekiwałam. Owszem w jakiś sposób trzymałam stronę bohaterek i chyba oczekiwałam szczęśliwego zakończenia. Miałam natomiast ogromne dylematy moralne, bo czy miłość chociażby najprawdziwsza pod słońcem usprawiedliwia ranienie drugiego człowieka, rozbijanie czyjeś rodziny? Czy można być szczęśliwym wiedząc, że swoim postępowaniem skrzywdziło się inne osoby?
Trochę zdziwił mnie fakt, że szczęśliwa żona i matka pisze o zdradzie małżeńskiej, romansie z żonatym mężczyzną. A może jednak nie jest to takie dziwne, właśnie po to powstała ta powieść, aby wystawić na próbę zasady moralne czytelnika i każdy sobie mógł odpowiedzieć na pytania, które zadałam wcześniej?
Nie chcę bynajmniej zniechęcać do lektury, ale wprost przeciwnie polecam, bo warto przeczytać nie tylko ze względu na opowieść o wielkiej miłości, napisaną pięknym językiem, ale także, aby wyciągnąć wnioski i zastanowić się, że trzeba ponieść konsekwencje za swoje wybory i decyzje.
Już tak na koniec dodam, że lektura książki uświadomiła mi jedną rzecz, jak uboga jest nasza współczesna komunikacja. Kto dziś pisze tak piękne listy, jeżeli w ogóle pisze? Nawet zwyczaj pisania pocztówek świątecznych zanika, wysyłamy bezosobowe maile i smsy często jeszcze kopiowane z Internetu. Ech łza się w oku kręci.
"Powiadają, że namiętność zawsze wybucha z ważnego powodu, jeśli zaś chodzi o romanse, cierpią nie tylko ich bohaterowie..."
Jojo Moyes jest mi znana przez film „Zanim się pojawiłeś”, chwilę po obejrzeniu, postanowiłam przeczytać tę książkę i zapoznać się z resztą jej powieści. Niestety długo nie miałam ku temu okazji. „Ostatni list od kochanka” dostałam na urodziny i jak się okazało był to bardzo dobry prezent :-)
To dopiero druga książka tej autorki, którą przeczytałam, ale da się już zauważyć, że ma na celu pokazanie nam, aby nie tkwić uparcie w nieudanych, toksycznych związkach, lecz kochać odważnie.
Fabuła:
Ellie to młoda dziennikarka, która jest zakochana w żonatym mężczyźnie. Jej przyjaciele nie są z tego faktu zadowoleni i próbują jej to wyperswadować, jednak Elie nie da rady tak po prostu odpuścić.
Któregoś dnia w pracy trafia na stary list miłosny. Treść tak ją zaintrygowała, że postanawia przeszukać archiwum, aby sprawdzić czy nie ma tam czegoś więcej.
Książka przeplata się między życiem Ellie, czyli czasem obecnym a rokiem 1960 - życiem Jennifer.
Jennifer miała wypadek, nie do końca wie co się z nią stało i kim jest. Jej mąż i przyjaciele wydają jej się obcymi ludźmi. Próbuje być taka jak wcześniej, lecz coś jej w tym wszystkim nie pasuje. Kiedy odnajduje list, który dostała od kochanka przed wypadkiem, jest zszokowana. Nie ma pojęcia kto był jej kochankiem, czy jej mąż o tym wiedział, czy chciała go zostawić. W jej głowie rodzi się milion pytań, na które nie zna odpowiedzi, a jej rodzina w tym nie pomaga.
Ellie nie ma pojęcia jak wygladala miłość tych ludzi, czy jeszcze żyją oraz czy udało im się być razem.
Czy mozliwe, aby Jennifer sobie wszystko przypomniała? Czy odnajdzie miłość swojego życia i będą szczęśliwi?
Oraz czy Ellie ułoży sobie życie bez niszczenia go innym? Jaką rolę odegra w życiu Jennifer?
Moje zdanie:
„Ostatni list od kochanka” to piękna powieść o miłości. Autorka pokazuje nam, ze nie warto tkwić w czymś co nie daje nam szczęścia. Wydawać by się mogło, że zachęca do zdrady, co byłoby wielkim minusem, aczkolwiek jest to tylko powieść, fikcja, nie poradnik „jak żyć”.
Książka jest dosyć obszerna, ale bardzo szybko się ją czyta, bo wciąga od pierwszych stron. Choć poczatkowo bałam się, że rozdziały z roku 1960 będą nudne, to szybko się przekonałam, że były nawet ciekawsze niż te z lat współczesnych.
Niesamowita historia, która z pewnością Was poruszy. Nie jest to typowe love story, bohaterowie byli poddani ciężkim próbom, aby w końcu poczuć czym jest szczęście.
Polecam, zdecydowanie! :)
"Czy zwykły list może komuś zaszkodzić?"
Młoda dziennikarka Ellie natrafia na stare listy z lat 60-tych. Okazuje się, że w tej korespondencji jest opisany płomienny romans pomiędzy młodą, bogatą mężatką Jennifer i reporterem Anthony'm. Ellie zafascynowana zakazanym związkiem postanawia bacznie mu się przyjrzeć i poznaje dramatyczną miłość, po której pozostały tylko listy... Co ważniejsze Ellie sama ma romans z żonatym mężczyzną. Czy ta historia odmieni jej życie?
Uwielbiam, gdy akcja w książkach toczy się dwutorowo, więc i dlatego "Ostatni list od kochanka" bardzo przypadł mi do gustu. Ta powieść nie należy do wzruszających historii, raczej do tych przygnębiających. Nie polubiłam Jennifer, która według mnie była strasznie samolubna. Ellie również nie przypadła mi do gustu, ze względu na romans z żonatym mężczyzną. Tak wiem, wina leży po obu stronach, ale ja nie potrafiłabym rozbić czyjejś rodziny.
"Ostatni list od kochanka" trochę przypomina mi "Dziewczynę, którą kochałeś", w której to również cofamy się w czasie (tym razem do czasów wojennych), a główna bohaterka poznaje dawne losy niespełnionej miłości.
Nietypowy romans, z którym warto się zapoznać :-).
W życiu zdarza nam się wiele niewykorzystanych szans. W pracy, w przyjaźni, czy w miłości. Jedne nas nie obejdą - puścimy je w niepamięć. Jednak inne zdefiniują nasze życie i nas samych. Odcisną swoje piętno już na zawsze: w umyśle, w duszy i w ciele. Zostaną zapisane za pomocą wspomnień i słów. Kto z nas nigdy nie zastanawiał się, co zrobiłby inaczej gdyby mógł cofnąć czas? Jednak czy gdybanie ma jakikolwiek sens? Przecież czasu nie da się cofnąć, ale przyszłość? Ona może nam oferować takie zakończenie jakie chcemy. Wszystko zależy od nas.
Ellie jest młodą dziennikarką, dla której praca znaczy prawie wszystko. Dostaje za zadanie zebranie materiałów z artykułów dla kobiet sprzed pięćdziesięciu lat i stworzenia z nich czegoś nowego. Podczas przeszukiwań archiwum znajduje w jednej z teczek list miłosny z 1960 roku. Budzi on w niej mnóstwo emocji i kobieta postanawia poznać dalszy ciąg zawartej w niej historii.
Jennifer z pozoru ma wszystko: cudowne życie i bogatego męża. Jest piękna, a mężczyźni się za nią oglądają. Kiedy ją poznajemy, znajduje się w szpitalu z powodu wypadku, z którego ledwo uszła życiem. Ma amnezję, z powodu której nie wie kim jest i nie pamięta swojej przeszłości - a to dopiero początek. Powrót do domu napawa ją przerażeniem. Czuje, że budynek, w którym mieszkała jest dla niej obcy i nie rozumie dlaczego nie czuje cieplejszych uczuć do swojego męża. Stara się dowiedzieć czegoś, co zapełniłoby luki w jej pamięci, ale mąż i matka zbywają jej pytania milczeniem.
Podczas porządków w domu, natrafia na książkę, do której schowano list. Z czasem natrafia na inne, a z nich poznaje swoje niezliczane oblicza: impulsywne, namiętne, skore do złości i przebaczenia. Każde adresowane do niej - od mężczyzny, którego kochała ze wzajemnością.
Co łączy Ellie z teraźniejszości i Jennifer z przeszłości? Mężczyźni, którzy są dla nich zakazanym owocem.
Jennifer i Ellie mogą nie sprawiać pozytywnego wrażenia. Jedna zdradza męża, a druga jest kochanką. Jednak to kobiety, które chciały być przede wszystkim kochane. Były zagubione i nieszczęśliwe. I o ile Ellie miała łatwiej, by ukierunkować swój los na lepszy tor, to Jennifer żyła w takich czasach, gdzie odejście od męża wywoływało skandal.
"Ostatni list od kochanka" to zapadająca w umysł i serce, historia o straconych szansach, o przewrotnym losie i niespełnionej miłości. Mogłabym ją trochę porównać do "Love Rosie" C. Ahern, bo tak jak i tam - tu również bohaterowie się mijają. Początek nie czytało mi się najlepiej, ale byłam na tyle zaintrygowana, że nie odłożyłam jej. Im bardziej zagłębiałam się w historii, tym bardziej mnie wciągała. Książkę przeczytałam w jeden dzień. Jednak nie ukrywam, że brakowało mi tu większych emocji. Owszem dopingowałam bohaterom, czekałam na szczęśliwe zakończenie. Czułam pewnego rodzaju nostalgie podczas czytania, ale to tyle. Nie zatrzęsła moim serduchem, nie sprawiła, że z nerwów obgryzałam paznokcie. Pomimo to piękna historia, którą warto przeczytać. Myślę, że bardziej wrażliwych ode mnie będzie potrafiła wzruszyć. Chociaż nie zapewniła mi emocji, których uwielbiam to i tak ją pokochałam.
Jojo Moyes w swoich książkach pokazuje, żeby kochać odważnie i tak żyć. Inspiruje nas jak odnaleźć w sobie odwagę i walczyć o to, co kochamy.
Zakochałam się w filmie i pisence, którą dzięki niemu poznałam ("Johnny boy" Melanie). Pomyślałam, że książka musi być równie fascynująca. Nie pomyliłam się. Cudowna historia, zawiła, do samego końca.
Historia miłości, ale nie takiej opartej na pożądaniu. Historia miłości, która dojrzewała. Trudnej, pełnej wyborów, pytań, a jednocześnie opartej na pełnym szacunku do decyzji drugiej strony. Bez wyrzutów. Bez pretensji. Złożona z wyczekiwania, ogromnej cierpliwości. Dodatkowo poszczególne rozdziały przeplatane są fragmentami "prawdziwej" korespondencji. Jak odmiennej od listów, które pisali do siebie kochankowie! Pozbawionej szczerości, zuchwałej, samolubnej, gdzie "ja" jest jedyną istotną jednostką. W listach kochanków autorka prezentuje nam wymarłą już sztukę. Bo te listy można jak najbardziej mianem sztuki określić. Sztukę budowania relacji, troski, fascynacji drugą osobą, gdzie "ty" ma najwyższe znaczenie, a "ja" czeka i akceptuje. Czasami bardzo żałuję, że już nie piszemy listów, że w dobie szybkiej komunikacji, nawet od relacji wymagamy tempa, nie dajemy sobie czasu żeby dojrzeć...
Do samego końca nie mogłam uwierzyć co też skrywa jeszcze archiwum :)
Nie porwała mnie ta książka, ba, momentami wręcz mnie wynudziła. Najmniej podobała mi się część współczesna, zwłaszcza postać Ellie, która była irytująca i której wyborów i zachowania nie rozumiałam. Wydarzenia z przeszłości zainteresowały mnie bardziej, ale i tak nie jest to książka, do której chciałabym wrócić...
Jesienna aura za oknem sprawia,że mam ochotę zanurzyć się właśnie w takich lekkich i wzruszających lekturach.Mój wybór padła na OSTATNI LIST OD KOCHANKA od @wydawnictwoznakpl .
Nie ukrywam,że zmotykował mnie przede wszystkim film,który jakiś czas temu pojawił się na Netflixie.Czy żałuje ? Ani trochę ! Ta historia okazała się wprost cudowna.
.
7.75-8/10
Ciepła opowieść osnuta słodko-gorzką nutą miłości.Książka ma swój niepowtarzalny urok,subtelny czar oraz lekko melancholijnych klimat.Fabuła toczy się w tej powieści dwutorowo.Możemy zatem z zainteresowaniem śledzić losy dwóch kobiet.I tak oto,poznajemy tutaj ambitna dziennikarkę Ellie,która pewnego dnia całkiem przypadkiem odnajduje tajemniczy list.List,który został ukryty pomiędzy innymi,zapomnianymi dokumentami.Dziewczyna jest tak zaintrygowana tą historią kochanków,iż pragnie dogłębnej zbadać ich dalszą historię.W jej głowie rodzi się mnogość pytań.Co się z nimi stało? Czy jeszcze żyją? Jak potoczyły się ich drogi? Na to pytanie może odpowiedz jedynie Jenny...
.
Historia przedstawiona przez Jojo Moyes w OSTATNIM LIŚCIE OD KOCHANKA jest pełna uczuć,emocji i trudnych wyborów.Historia troszkę tragiczna,nostalgiczna,ale za to w tym wszystkim jest wyjątkowo piękna i kojąca serce.Z przyjemnością zanurzyłam się w tej opowieści.To była na prawdę ekscytująca podróż w czasie.Teraz bardzo jestem ciekawa ekranizacji
https://www.instagram.com/rudy_lisek_czyta/
Wznowienie książki i pojawienie się filmu na Netflixie to zawsze dobra okazja, żeby przypomnieć sobie o jednej z najlepszych (według mnie) powieści od Jojo Moyes.
Dla mnie to nie jest typowy romans, chociaż tytuł mógłby na to wskazywać, a bardziej taka obyczajówka z wątkiem "grzebania" w przeszłości. Mamy tutaj dwie płaszczyzny czasowe, odkrywamy powoli i z mozołem tajemnicę listów. Ja lubię taki zabieg w książkach, więc nawet ta stateczność i spokojne rozwijanie się akcji mi nie przeszkadzało. Jest to historia smutna, nostalgiczna, bardziej skupiająca się na przeszłości niż teraźniejszości, pokazująca jak z pozoru nieistotne wydarzenia mogą zmienić wszystko.
Ja bardzo lubię tą powieść, właśnie za tą nieśpieszność, delikatność, ale też za to jak pokazane jest, zakazane przez normy społeczne uczucie. Świetna podróż w czasie!
Ellie to mloda dziennikarka probujaca zbudowac swoje prywatne szczescie w zwiazku z zonatym mezczyzna. Dziewczyna nie widzi w tym ukladzie niczego zlego do czasu gdy przypadkowo znajduje list mlodej mezatki do kochanka. Probujac rozwiklac tajemnice listu sama zaczyna miec watpliwosci co do swojego postepowania. Ksiazka momentami nudnawa ale da sie przeczytac.
Ci, którzy mówią, że słońce przynosi szczęście, nigdy nie tańczyli w deszczu Oczywiście zaczęło padać, a Kate, która dawno temu wyjechała z deszczowej...
Dwie historie miłosne, splatające się w opowieść o przeznaczeniu, przypadku i dramatycznych konsekwencjach uczuć. Celia i Lottie razem dorastały w malowniczym...