Jeśli książka przeciętnemu czytelnikowi kojarzy się z plikiem zadrukowanych kartek, obłożonych mniej lub bardziej twardą oprawą – to publikacje Edwarda Gorey’a wymykają się dość znacznie poza tę definicję. Wydany nakładem Znaku zbiór opowieści tego znakomitego pisarza i rysownika to dowód na to, jak wielkim modyfikacjom można poddać książkę, a ona mimo wszystko dalej będzie spełniała swoje zadanie. Będzie bawić, przerażać i zaskakiwać. Tak, jak ma to miejsce w przypadku Osobliwego gościa i innych utworów Edwarda Gorey’a.
Podstawowym elementem, jaki dostrzeże czytelnik w książce Gorey’a, będzie kreska. A właściwie ilustracje, które za pomocą miliona kresek postawionych pewną ręką na białym, czystym papierze, przerodziły się w rysunki. Rysunki nietypowe, a już z pewnością odbiegające od takich, jakie spodziewa się ujrzeć czytelnik, wiedząc, że ich autor urodził się i niemal całe swoje długie życie spędził w Stanach Zjednoczonych. Ilustracje są tak nieamerykańskie, jak amerykański był ich twórca. Przedstawione postaci, miejsca czy atmosfera dzieł Gorey’a do złudzenia przypominają wiktoriańską Anglię, a nie nowoczesne dzieła, zdobiące ściany Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku. Ilustracje są czarno-białe i przypominają niezwykle starannie wykonane grafiki. W rysunkach Gorey’a jest jednak także coś bardzo niepokojącego. Mrok, gęsta i ciężka atmosfera zdają się emanować z każdej ilustracji. Groteska, absurd czy purnonsens? Autor użył wszystkich tych barw po trochu i w konsekwencji uzyskał niepowtarzalną, zdumiewającą mieszankę czarnego humoru.
Rysunki to jednak dopiero połowa tajemnicy Edwarda Gorey’a. Pod obszernymi ilustracjami znajduje się ograniczony do minimum tekst, stanowiący komentarz do dzieła. Także – a, być może, przede wszystkim – w tekście czytelnik w pełni ujrzy makabrę i przerażające poczucie humoru autora. Można nawet stwierdzić, że Gorey nic sobie nie robi ze świętości, kpi z moralności i w twarz śmieje się śmierci. A co czyni czytelnik? Podąża śladem autora i czerpie garściami z jego poczucia humoru.
W zbiorze znalazło się, wraz z tytułowym, osiem krótkich utworów-opowieści. W większości z nich zauważyć można pewien porządek. Autor postanowił bowiem jako klucza użyć alfabetu. Tak więc akcja wielu opowiadań obraca się niejako wokół kolejnych liter. Kunsztu i pomysłowości w tej kwestii autorowi odmówić nie sposób. Duże pochwały należą się także Michałowi Rusinkowi, tłumaczowi. Krótkie komentarze zostają przy niektórych opowiadaniach nieco bardziej rozbudowane i przyjmują formę niedługich, zabawnych, rymowanych wierszyków.
Właściwie każdy utwór Edwarda Gorey’a zachwyci czytelnika dobrze czującego się w atmosferze purnonsensu. Chińskie obeliski otwierające zbiorek wprowadzą czytelnika w przedziwny klimat utworów Gorey’a. Im jednak głębiej czytelnik zanurzać się będzie w zbiór, tym mniej chętnie będzie go opuszczał. Z nosa pod górkę, Porzucona skarpetka czy Fatalna pigułka to dowody na to, że z pozornie nieistotnych zdarzeń czy spostrzeżeń można stworzyć zdumiewające historie. Cmentarzyk i Osobliwy gość to najciekawsze, najmroczniejsze i najbardziej absurdalne utwory, które znalazły się w zbiorze. Fascynują, zdumiewają i zachwycają – a czytelnik wciąż nie może po ich lekturze dojść do pierwotnego stanu równowagi.
Zbiór Osobliwy gość i inne utwory po trochu przypomina Alicję w Krainie Czarów – a zwłaszcza moment, kiedy dziewczynka znajduje się w domu starej królowej i dostaje do opieki zawinięte w śpioszki prosię. Absurd i nonsens, dominujące i budujące każdy utwór przesycone są jednak dodatkowo makabrą co sprawia, że odbiorcami utworów Gorey’a powinni być raczej dorośli czytelnicy o mocnych nerwach.