Wszyscy kłamią. Przynajmniej na sali sądowej.
Zagmatwana fabuła?! Jestem. Ciekawe postaci?! Obecne. Nuda i męczenie czytelnika?! Nie ma, zagrypione. Harry Bosch?! Obecny. Tak, obecny, ale nie w roli głównego bohatera. Tym razem postacią główną jest bowiem człowiek z drugiej strony barykady sprawiedliwości: adwokat.
Wszystkim związanym z wymiarem sprawiedliwości niby zawsze chodzi tylko o jedno: o ową sprawiedliwość właśnie. Cóż, skoro to pojęcie jest tak różnie rozumiane. Skoro może ono polegać na uwolnieniu kogoś od kary dzięki kruczkom, trikom i lukom w prawie. Ciekawe jest to, że ci najbardziej pokrzywdzeni - czyli ofiary przestępstw - nie są w sądownictwie wcale najważniejsi. Przed ich prawami są prawa człowieka, prawa oskarżonego i tzw. dobro społeczne. Zdaje się nawet, że ofiary przeszkadzają tradycyjnie ślepej (czasami tylko na jedno oko) sprawiedliwości w coraz lepszym pełnieniu jej zasadniczej funkcji.
W powieści Ołowiany wyrok (The Brass Verdict, 2008) Michael Connelly powraca do postaci Mickeya Hallera, znanego już z wydanego w 2005 roku Adwokata (The Lincoln Lawyer). Po lekturze książki dobrze widać, że była to bardzo trafna decyzja. Chyba nadszedł taki moment, że trzeba było na chwilę odłożyć Harry`ego Boscha na półkę. Zostawić na jakiś czas. Nowy bohater, jego zupełnie inna rola niż policyjnego detektywa, dają bowiem pisarzowi nowe możliwości i świeże pomysły. Gwarantują inne spojrzenie na przestępstwo, na proces sądowy, na sprawę winy i kary.
Książka nie jest optymistyczna, choć pesymizm też nie jest słowem, które opisuje ją jednoznacznie. To powieść o różnych odcieniach. Ukazująca część prawdy o współczesnym sądownictwie, któremu bliżej do widowiska dla szerokiej publiczności niż do mozolnego dochodzenia do prawdy.
W reporterskim stylu Connelly opowiada pewną historię. Bierze pod lupę adwokata broniącego magnata filmowego Waltera Elliota. Ten prezes i właściciel dobrze funkcjonującej wytwórni filmowej Archway Pictures jest oskarżony o zabójstwo żony i jej kochanka. Jego pierwszy obrońca, Jerry Vincent, zostaje niespodziewanie zamordowany, i zgodnie z jego wolą, sprawy, które prowadził, może przejąć Haller. Powraca on zatem do wykonywania zawodu po prawie dwuletniej przerwie. Zaś sprawę, którą żywo interesują się media i opinia publiczna, traktuje jako doskonałą reklamę swojego biura.
Obserwujemy w akcji prawników, adwokatów, prokuratorów, sędziów. Zaglądamy za kulisy trzeszczących trybów wymiaru sprawiedliwości. Poznajemy kierujące ludźmi ambicje, animozje, małe grzeszki i wielkie nieuczciwości. Nic nie jest tu tak do końca kryształowo czyste - no, może poza kieliszkami do mocniejszych trunków. I wszyscy, jak stwierdza Haller, kłamią. Gliniarze, sędziowie, adwokaci, świadkowie, ofiary. I to nie tylko na sali rozpraw.
Napięcie jest stopniowane, choć nie rośnie ruchem jednostajnie przyspieszonym. Autor lubi co pewien czas zaskoczyć czytelnika jakimś ciekawym zwrotem akcji. Skutecznie przykuwa uwagę, choć powieść nie jest wypełniona po brzegi dynamiczną akcją. Świetnym fragmentem książki jest drobiazgowy opis procedury wybierania ławy przysięgłych. Sam w sobie wart poznania i przemyślenia.
Powieść Connelly`ego jest dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. Wciągnęła mnie i przeczytałem ją do końca z rosnącym zainteresowaniem. To kawał naprawdę dobrego pisarstwa, w którym żaden element nie jest słaby. Solidny thriller prawniczy.
Kiedy pies jednego z mieszkańców okolicy Hollywood Hills znajduje kość, wydaje się, że nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Ale właściciel zwierzęcia - emerytowany...
Analiza balistyczna pocisku, będącego dowodem w świeżo popełnionej zbrodni, pozwala Harry’emu Boschowi powiązać ją z niewyjaśnionym morderstwem młodej...