Recenzja książki: Okup drapieżców

Recenzuje: Damian Kopeć

Fantasy dla niewymagającej młodzieży

Ostatnio każda książka leżąca na księgarskiej półce jest określana przez wydawcę jako wspaniała - tak przynajmniej wynika z opisów na okładce. Jest bestsellerem, dziełem wielokrotnie nagradzanym, wybitnym osiągnięciem, milowym krokiem, samą świetnością, maestrią słowa pisanego. Słowo to jednak wydaje się coraz mniej znaczyć. Zachęty i peany na cześć wydanej pozycji są traktowane jako najzwyczajniejsza gra wydawcy z odbiorcą. Nawet rzeczy słabe są ogłaszane wybitnymi. Słowa traktowane są jak opiumowy dym: mają omamić, zmiękczyć, zachęcić, namówić niekoniecznie od razu do lektury - wystarczy, że do kupna. I tylko taka jest ich rola, nie zaś rzetelna informacja, ukazanie mocnych punktów wydanej pozycji, promowanie tego, co wartościowe. Rynek rządzi się coraz bardziej dziwnymi prawami, liczą się dla niego głównie stale rosnące słupki sprzedaży i zysków.

Okup drapieżców Emily Diamand wygrał konkurs ogłoszony przez The Times na powieść fantasy dla młodzieży. Nie jest książką złą, raczej przeciętną, niczym specjalnym się nie wyróżniającą. Sprawnie napisaną, choć daleko jej do prozy urzekającej słowem, do przemyślanych, rewelacyjnie napisanych i zaskakujących nawet dorosłego czytelnika powieści. Do świetnie wykreowanych światów i przykuwających uwagę nietuzinkowych postaci. Jest to do tego książka bardzo poprawna politycznie, zgodna z linią ideologiczną reprezentowaną przez Dze Czasy, dość prosta pod względem językowym, nastawiona na nieskomplikowaną akcję, wzbogaconą głoszeniem modnych obecnie idei ekologicznych i społecznych.

Mamy oto rok 2216. Równie dobry byłby 2231 czy 2204. Chodzi zasadniczo o przyszłość, nie tak znowu daleką, choć nie za bliską. To czas po Upadku. Po kataklizmach, które nawiedziły Wyspy Brytyjskie, i, jak można się domyślać, resztę świata. Po zamieszkach i panice nimi wywołanych, które, nie wiedzieć, czemu, cofnęły część ludzkości w rozwoju do czasów, które dawno już minęły i nie wiadomo, czy tak naprawdę miały kiedyś miejsce. Podniósł się poziom mórz, zadziałało chyba globalne ocieplenie, zwane ostatnio przewrotnie zmianami klimatycznymi. Anglia została w dużej części zatopiona, a w ludziach odezwały się instynkty, które podobno cywilizacja skutecznie wytrzebiła im już nie tylko z głowy, ale i z genów: wiara w siłę i urok przemocy, nietolerancja i kultywowanie podziałów, zaborczość, chęć podporządkowania sobie innych, wykorzystywanie bliźnich jako zwykłych niewolników. Upadła technika, a wraz z nią upadły kultura i sztuka, humanizm zmyły zaś powieściowe morskie fale. Przetrwały tylko niejasne nadzieje na szczęście i tereny wyżej położone. Większość Londynu znalazła się pod wodą i pod śmierdzącym błotem. Z reszty niezatopionych ziem utworzono państwo Dziesięciu Ostatnich Hrabstw Anglii, zarządzane twardą ręką przez Premiera. Obecnym przywódcą jest niejaki Randall. Ludzie żyją tu bez osiągnięć techniki i nauki, walcząc o byt, miast oddawać się tak rozwijającej człowieczeństwo rozrywce i korzystnej dla psychiki zabawie. Potęgą, choć nie za bardzo wiadomo, dlaczego (Ludzie zachowali tu szacunek dla techniki? Są zdrowi, bo rozmawiają przez "komórki"?), jest Większa Szkocja, która nie wyrzekła się słodkich owoców postępu technicznego. Dowiadujemy się o niej jednak zbyt mało, żeby cokolwiek zrozumieć. Widocznie nie jest to aż tak ważne. Poznajemy za to niechęć tego świata do dzielenia się z innymi swoimi bogactwami. Wygląda na to, że idąca pod prąd nowych trendów Szkocja woli raczej przyglądać się biernie konfliktom pozostałego świata, niż coś zmieniać, woli knuć wyrafinowane intrygi, które mają służyć jej samej, niż pomagać innym. Pomiędzy tymi, jasno określonymi, światami funkcjonują jeszcze drapieżcy, gniewni uciekinierzy z tonącego Londynu, przypominający jako żywo dzielnych i walecznych Wikingów. Zorganizowani w rodzinne klany na wzór nieomal rodzin mafijnych. Prują na swoich złowieszczych łodziach po falach otaczających wyspy, niosąc innym kaganek oświaty w odpowiednio zmodyfikowanej wersji: mordowanie, rabunek, strach i zniszczenie.

W małej rybackiej wiosce żyje Lilly Melkun, nastolatka wychowywana przez babcię. Dziewczynka, pragnąca zostać rybakiem - wbrew otoczeniu, wbrew narzuconej jej przez opresyjną społeczność roli kobiety. Pływa ona na swojej niewielkiej łodzi w towarzystwie szarego kota. Nie, nie zwykłego Kota w Butach lecz niezwykle rzadkiego kota morskiego, żeglarza i łowcy z natury. Obiektu marzeń, zazdrości (a nawet - zawiści) innych mieszkańców osady. Trzy lata wcześniej kot wybrał ją na swoją panią poprzez akt nieustannego chodzenia za nią. Teraz pływa z Lilly na zwykle niezbyt udane połowy ryb. Lata mijają, świat jest, jaki jest, nic się nie zmienia, choć pantha rei - takie to niemiłe czasy nastały, bez elektronicznych zegarków i charakterystycznego zapachu świeżych samochodowych spalin. Tak dzieje się do dnia, w którym na wioskę Lilly napadają drapieżcy, niszcząc prawie wszystkie łodzie i zabijając jej babcię. Chcą oni zdobyć między innymi kota morskiego, który jednakże jest wtedy z dziewczynką na morzu. Porywają mieszkającą w wiosce pod opieką cioci siedmioletnią córkę Premiera, Aleksandrę Randall. Zrozpaczona Lilly, dzieki zbiegowi wielu korzystnych okoliczności, zdobywa niezwykły przedmiot, którego podobno szukali drapieżcy i wyrusza w samotną podróż (nie licząc towarzysza-kota), której celem jest uwolnienie Aleksandry i zapobieżenie zemście premiera Randalla na obwinianych o wszystkie nieszczęścia mieszkańcach wioski. Jak ten sprawiedliwy tajemniczy jeździec. A właściwie - rybak.

Lilly, przebrana za chłopca, trafia do Londynu, gdzie spotyka drapieżców, w tym Zepha z Angel Isling, którego rodzinny klan napadł na jej wioskę. Przeżywa niesamowite przygody w zabłoconym i niemiłosiernie cuchnącym mieście, trafiając w końcu aż do siedziby drapieżców i biorąc udział w wielu niebezpiecznych wydarzeniach. Walcząc o życie - i to nie tylko swoje, wszak bohater pozytywny walczy też o dobro ogółu, a przynajmniej - wybranych innych. Pokazując na swoim przykładzie, że nie tłum, nie klan, lecz jednostka siłą, a nie bzdurą.

Wydarzenia oglądamy na przemian oczami Lilly i Zepha. Raz tak, raz tak, co oczywiście wzbogaca naszą ocenę oglądanego świata. Prostymi słowami opisują nam oni to, co widzą, co ich spotyka, co czują i myślą. To w końcu niewykształceni nastolatkowie, acz mający zawsze oczy szeroko otwarte. Nie ma tu wielkich subtelności, ludzie zachowują się prosto, kierując się impulsami i emocjami: strachem, nienawiścią, zazdrością, gniewem, chęcią dopasowania się do swojego otoczenia. Jednym z celów szlachetnych szkockich szpiegów, którzy wykorzystują zarówno Anglików, jak i drapieżców, są komputery i chęć zdobycia tych artefaktów z przeszłości, o których krążą niesamowite opowieści. Chęć posiadania w swoich rękach mitycznych komputerów wojskowych (podobno są lepsze niż miecze drapieżców, a nawet - rakiety Szkotów), które można by wykorzystać militarnie do naprawy zepsutego Upadkiem świata. Jeden z nich, przynajmniej tak sądzą Szkoci, znajduje się w wiosce Lilly i wraz z nieświadomą tego dziewczyną przemierza kolejne mile, traktowany jak niezwykły, drogocenny klejnot - okup za córkę premiera. Okazuje się, że jest to komputer. Niestety, nie wojskowy - to tylko wyrafinowana konsola do gier, z niezwykle zaawansowaną sztuczną inteligencją. Inteligencją, która już miała zawojować świat w XX wieku, a na którą wielu z taką niecierpliwością czeka. Tu dowiadujemy się, że się w końcu pojawiła i to w wersji zabawowej.

Motyw konsoli traktowanej jak komputer wojskowy jest chyba najciekawszy w tej historii. I w sumie najzabawniejszy - obok postaci kota morskiego. Nie ma tu bowiem poza tym aż tak wiele humoru, jeśli nie liczyć scen w Londynie (upijania się Zepha cydrem). Jest za to epatowanie biedą, zacofaniem, brudem, prymitywnymi uczuciami, które opanowały jakoby ludzi zaraz po upadku cywilizacji technicznej. Ludzie w większości zachowują się bowiem jak prostacy, żądni tylko bogactwa i władzy, krwi i posiadania cudzych przedmiotów. Śladów wielkiej przeszłości prawie nie ma, nawet Szkoci są dziwni, mając z jednej strony dostęp do nowoczesnej technologii (telefony komórkowe, łodzie solarne, rakiety ziemia-ziemia), z drugiej - poszukując rzeczy z przeszłości (nie mogą ich sobie wykonać?!). To, co najbardziej rzuca się w oczy, to mentalność ludzi, która zmieniła się nie do poznania, a - być może - tylko wyszła na jaw w sprzyjających ku temu warunkach.

Dość naiwne są zawarte tu wizje. Dobrze dopasowujące się do setek filmów s-f klasy B, w jakich półnadzy, dzicy ludzie, którym udało się przetrwać jakiś globalny kataklizm (czasami wyposażeni w laserowe miecze na baterie), żyją w dymiących, śmierdzących ruinach miast jak troglodyci. I tylko garstka wybrańców zdaje się zachowywać w swoich szlachetnych sercach wartości takie jak miłość, dobroć, pokojowe nastawienie, przyjaźń, tolerancję dla innych. Tylko nieliczni są jak te gwiazdki radośnie błyszczące na ciemnym niebie.

Z początku powieść jest dość nudnawa. Rozwlekła jak przemówienia wyborcze polityków. Od połowy książki akcja zdecydowanie przyspiesza i miejsce przemyśleń nastolatków zajmuje, przynajmniej częściowo, dynamiczna akcja. Ci, którzy ją lubią, którym nie przeszkadza kulejąca na jedną nogę logika i specyficzna „płaskość” przedstawionej tu wizji, powinni być usatysfakcjonowani. Powieść jest prosto napisana, zrozumiała jak zreformowane podręczniki szkolne (to, oczywiście, smutny żart, zainteresowanych odsyłam do owych podręczników). Nie porwie i specjalnie nie wciągnie tych, którzy lubią naturalną złożoność świata, a nie oglądanie go przez mocno spolaryzowane okulary. Większość tekstu to opisy zdarzeń i myśli, mniejszość - to prościutkie jak nowy płot, zdawkowe dialogi. Bohaterowie przykuwają uwagę ze zmiennym szczęściem, są średnio skomplikowani, choć mogą budzić sympatię młodych czytelników. Lilly, cało wychodząca z wszelkich niebezpieczeństw, jest żeńską odmianą młodego Indiany Jonesa. Zeph jest dzikim drapieżcą, który jednakże ma swój rozum i dobre serce, więc w końcu - mimo częstych błędów - wybiera to, co szlachetne. Większość postaci, które spotykamy na kartach książki, szczególnie drugoplanowych, jest dosyć jednoznaczna w swoich poglądach i postawach, wolna od nadmiaru rozterek w sposobie postępowania.

Nie jest to książka dla osób dorosłych, które czytają coś więcej niż tylko bestsellery lub gazety codzienne. Razić może prostotą wizji, naiwnością i uproszczeniami, płaskim, jednowymiarowym modelem przyszłości i momentami zdumiewającym brakiem wiary w ludzi. Wywołuje proste emocje. Główni bohaterowie opowiadają się po dobrej stronie, choć w przypadku Zepha droga rozwoju wiedzie przez błędy, zdradę i usilne dążenie do bycia takim, jak jego mało przyjazne wobec innych otoczenie. Jest ta powieść rodzajem ostrzeżenia autorki przed zniszczeniem naszego wspaniałego, stechnicyzowanego świata, bo właśnie teraźniejszość zdaje się tu być przedmiotem swoistego podziwu. Pisarka zaskakująco łączy kulturę i głęboki humanizm z techniką i rozwojem technologicznym - dość ryzykowna to teza, być może dopuszczalna w powieści fantasy, choć różne plemiona, które żyją dziś na Ziemi, nie byłyby raczej zachwycone podejściem, które głosi, że brak rozwiniętej techniki oznacza automatycznie barbarzyństwo i prymitywizm.

Nie jest to, wbrew temu, co się nam sugeruje, dzieło wybitne. To sprawnie napisana powieść z niezbyt skomplikowaną fabułą, która wiele chce powiedzieć,  a mało wyjaśnia. W której logika nie jest najważniejsza, a prym należy się akcji. Bardziej wyrobionym czytelnikom może się nie spodobać, choć dla innych jej wady mogą akurat być zaletami: książka nie stawia dużych wymagań, nie męczy, szybko zmierza do tak modnego dziś "endu" bez nadmiaru pierwiastka "happy".

Kup książkę Okup drapieżców

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Okup drapieżców
Książka
Okup drapieżców
Emily Diamand
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy