Zaskakująca jest publikacja wydawnictwa Egmont stworzona przez Terry’ego Deary’ego a ilustrowana przez Martina Browna – „Strrraszna historia. Okrutne annały”. To pozycja, której z pewnością najmłodszym polecić nie można, nie do nich zresztą – bez względu na wydawnictwo – jest kierowana. Z jednej strony najbardziej spodoba się ta książka odbiorcom dorosłym, ci bowiem bez problemu wyłapią wszystkie komizmotwórcze smaczki językowe, z drugiej strony łamigłówki i propozycje zabaw dla najmłodszych sugerują, że to do nich powinna trafić ta pozycja.
„Okrutne annały” to ukryte pod komiksowymi obrazkami opowieści o okrucieństwie dyktatorów. Terry Deary przestrzega we wstępie „Nie traktuj więc opowieści zawartych w tych okrutnych annałach jako przykładów do naśladowania. To nie są umoralniające bajeczki”. Fakt, nie są. „Okrutnych annałów” nie poleciłabym młodym odbiorcom z jednego względu – są zbyt brutalne i przy takim nagromadzeniu przemocy nie wpłynęłyby dobrze na nieletnich czytelników. Zacznijmy może od tego, co faktycznie dla dzieci. Choć i propozycje autorów mogą być tu szokujące. Jest przepis na ciasto w kształcie wybuchającego Wezuwiusza, z przypomnieniem katastrofy, w której zginęło 20 tysięcy ludzi, schowek na skarby w kształcie czaszki, porada, jak przygotować własną kolekcję nabitych na pale głów, krwawą rączkę – podstawkę do napojów. Poza tym są i bardziej niewinne rozrywki: łamigłówki, zagadki czy testy, w których sprawdzić można swoją wiedzę na temat krwawych zajść z historii. Rozpoczyna się przegląd okrucieństw od podstępnych dróg wejścia na tron. Mamy potem informacje o Aleksandrze Wielkim, strasznych cesarzach (Kaliguli, Klaudiuszu, Neronie), o Atylli, Wilhelmie Zdobywcy, Czyngis-Chanie, Ferdynandzie i Izabeli, o Ryszardzie III, Henryku VIII, Marii Tudor, Iwanie Groźnym, sułtanach i kolonizatorach. Informacje wybierane są pod kątem ich brutalności, nieco turpistyczne, okrutne i momentami po prostu obrzydliwe. Różne są przy monotonii tematu formy opowieści, albo zwykłe opowiadania, anegdoty – króciutkie i treściwe, albo – komiksy czy paski rysunkowe. Są też ilustracje z małymi informacjami w blokach czy ramkach.
Czarny humor króluje na kartach tej książki. Fakt, śmieszy – ale dzieci niekoniecznie w ten sposób, w jaki życzyliby sobie tego ich rodzice. W najmłodszych czytelnikach wyzwolić może ta pozycja jedynie niskie instynkty, wydobyć złośliwy rechot połączony z radością smakowania owocu zakazanego. Książka pokaże im usankcjonowaną brutalność, a jej oparcie na faktach, nie na fikcji, stanie się argumentem za stosowaniem przemocy. Stanowczo nie jest to pozycja dla dzieci, które nie oddzielą dobra od zła. Dorosłych za to, obeznanych z dziejami i inaczej odbierających groteskowe nagromadzenie okrutnych śmierci, książka rozśmieszy, choć i czasami zniesmaczy. Na rysunkach najczęstszą raną odnoszoną w bitwie jest utrata oka – z okrzykiem „kij ci w oko” bądź „miecz ci w oko” realizuje się groźby.
Mnóstwo tu humorystycznych wariacji na temat utraty rozmaitych części ciała: ścinania głów czy odcinania rąk. Wszystkim wydarzeniom makabrycznym towarzyszą prześmieszne komentarze. Ale właśnie: prześmieszne pod warunkiem utrzymania niezbędnego dystansu; tylko brak emocjonalnego zaangażowania pomaga rozbawić czytelników. Prawdopodobnie dlatego nie poruszają twórcy tematów współczesnych, a zajmują się odległą już historią. Krwawe postacie mają przerażać (a że groteska także bywa komizmotwórcza, przynoszą również rozrywkę). Główna część rozśmieszająca spoczywa jednak na komiksach, w których autorzy operują skojarzeniami odważnymi i nacechowanymi czarnym humorem. Gry słów i nagromadzenie wątku śmierci, walk, tortur i agresji są tu dobrane tak, by jak najbardziej wciągać czytelników w lekturę. Dorosłych czytelników.