O powieści wydanej niedawno przez Nową Prozę można powiedzieć: niepokojąca. Drażniąca, dziwna, niecodzienna, prowokująca. I to będzie szybka a przy tym wyczerpująca recenzja. W utworze M. J. Hyland (co zastanawiające, nigdzie w całej książce nie pojawia się rozwinięcie imion autorki) przenika się rzeczywistość i fantazja, a fabułę z powodzeniem można by czytać przez dokonania Freuda.
Bohaterem „Odzyskanego” jest John Egan, jedenastolatek, którego życiową pasję stanowi śledzenie rekordów Guinessa. Chłopiec marzy o tym, by kiedyś trafić do Księgi rekordów: jednak nie wszystkie jego pomysły na zaistnienie w świecie niezwykłości kończą się dobrze. Kiedy John odkrywa, że ma pewien fantastyczny dar, podejmuje wysiłki, by znaleźć się wśród rekordzistów. Jego dar jest jednocześnie szczęściem – daje nadzieję na spełnienie pragnień – i przekleństwem. John potrafi wykrywać kłamstwa. Na podstawie reakcji własnego organizmu dowiaduje się, kiedy jego rozmówca mija się z prawdą.
Początkowo niewinne próby zrozumienia zjawiska przemieniają się wkrótce w groźne przyzwyczajenie. John demaskuje niewinne kłamstewka i ogromne, tragiczne w konsekwencjach oszustwa. Dopóki zachowuje tę wiedzę dla siebie, wszystko wydaje się być w porządku. Ale John nie może sobie sam poradzić z nietypowymi właściwościami swojego organizmu. Problem w tym, że naprawdę nie są gotowi jego najbliżsi. Nie można powiedzieć, że rodzina Johna Egana należy do szczęśliwych. Rodzice obdarzają jedynaka wielkim uczuciem, ale nie kochają siebie. Babcia Johna (od strony ojca) zapewnia im dach nad głową, ale nie ma zamiaru łożyć na utrzymanie niezaradnego potomka, chce ponadto mieć pełną kontrolę nad swoimi pieniędzmi. Na tle finansowym rodzą się kolejne konflikty. W końcu rodzice Johna będą musieli przeprowadzić się do mieszkania komunalnego – obskurnego i brzydkiego, mieszczącego się w wieżowcu. W charakteryzowaniu głównego bohatera ogromną rolę odgrywają środowiska, w jakich przychodzi mu dorastać. By wymienić kilka – dom rodzinny z despotyczną, wyrachowaną babcią, trudna przyjaźń i niespełniona fascynacja własną płcią, złośliwi szkolni koledzy, nauczyciele prezentujący skrajne postawy, wreszcie – miejski gang dzieciaków. Bohater nie radzi sobie z relacjami w żadnym ze środowisk, nietrudno zauważyć, że często podstawowym uczuciem jest tutaj chora miłość.
„Odzyskany” to powieść psychologiczna, w której autorka nie dba na dobrą sprawę o urealnienie postaci. John Egan jedenastolatkiem jest tylko wtedy, kiedy przypomina sobie o zaakcentowaniu tego faktu autorka. W budowaniu fabuły sama o tym zapomina, czyniąc z tej postaci infantylnego trzydziestolatka. John zachowuje się nieprzewidywalnie, raz jest łagodny i dobry, nieco zagubiony, to znowu ma ataki nieopanowanego gniewu czy agresji. Próbuje odnaleźć się w świecie – tu ma „Odzyskany” sporo z bildungsroman.
Autorka otwiera w tej powieści mnóstwo wątków, ale wielu z nich nie kończy albo nawet nie rozwija, co zaskakuje, gdy spojrzeć na konsekwentną ramową konstrukcję. Trudno oprzeć się wrażeniu, że momentami gubi się w detalach, o części zapomina, z innymi sobie nie radzi lub nie ma pomysłu na interesujące ich rozwiązania. Podporządkowuje wydarzenia sferze psychologicznej – te, które przestały pasować do całości zostają zwyczajnie odrzucone i przemilczane. Jak na powieść psychologiczną, dziwi tu tez zwyczajny, czasem aż zbyt zwyczajny prosty język – jakby literackość mogła przeszkodzić w odbiorze płaszczyzny emocji. Nie jest to lektura łatwa i przyjemna, raczej budzi odruchowy sprzeciw czytelników, nie przynosi ukojenia, jątrzy i wywołuje wątpliwości.