Do debiutanckiej powieści Marty Obuch miałam sporo zastrzeżeń. Drugą książkę tej autorki, „Odrobinę fałszerstwa”, pochłonęłam już z przyjemnością, jakiej dobra literatura rozrywkowa powinna przecież dostarczać. Marta Obuch tworzy w konwencji dość rzadko spotykanej – podstawą fabuły jest kryminał w połączeniu z współczesną powieścią obyczajowo-romansową. Akcję popychają do przodu intrygi, amatorskie śledztwa, przypadkowo zasłyszane bądź dostrzeżone tajne informacje i przenikliwość bohaterki.
Jola to bez wątpienia postać nietuzinkowa. Po rozstaniu z pewnym sportowcem deklaruje niechęć do mężczyzn, do czasu oczywiście, aż na horyzoncie nie pojawi się ktoś interesujący. W Śląskim Domu Sprzedaży Dzień Sztuki w Katowicach, w którym Jola pracuje, dzieją się ostatnio dziwne rzeczy. Znikają pozostawione w komis obrazy, nie wiadomo, czy nie dochodzi do fałszerstw. Historia „Pięknych 1981”, słynnego obrazu Justyna Pracza, w tajemniczy sposób podmienionego, dziwne żądania pracodawcy przyjaciółki Joli, Aluni – wszystko to spada na głowę Joli razem z superprzystojnym Jackiem, nowym sprzedawcą. W dodatku Alunia próbuje wreszcie wyjść z roli poniżanej kury domowej, odgrywając się na mężu-malarzu za jego niesprawiedliwość. Nie ma w „Odrobinie fałszerstwa” fragmentów nudnych czy nieznaczących dla rozwoju akcji. Domowe problemy Aluni i Filipa powodowane są niepowodzeniami mężczyzny w pracy. Praca niekoniecznie wiąże się z uczciwym zarobkiem. Na relacje między Jolą a Jackiem może wpłynąć pęknięta rura i kajdanki, a wszystko razem przyczyni się do wykrycia podejrzanych poczynań szefa Domu Aukcyjnego.
Dwa główne nurty tej powieści bez przerwy się uzupełniają. Wątek kryminalny to sprawa obrazów Justyna Pracza. Znacznie więcej jednak tu spraw okołoobyczajowych. Relacje interpersonalne tworzone są przez całą sieć oddziaływań: Jola pomaga Aluni odzyskać uczucie męża, Jacek kończy właśnie niezbyt fortunny związek z niejaką Kasią i w mglisty sposób zaczyna uświadamiać sobie urok Joli – zdeklarowanej feministki, którą do stanu błogości doprowadza z kolei obecność opiekuńczego, zdecydowanego samca. Dobrze przemyślane wydarzenia sprawiają, że czytelnik nie ma poczucia sztuczności, a krzyżowanie sensacji i romansów podsyca ciekawość odbiorców.
Konsekwentnie prezentowane charaktery nadają książce spójności. Nie ma tu też potknięć stylistycznych, narracja znakomicie pasuje do zachowań bohaterów, czy może odwrotnie – zachowania te wywołują określony typ opisu. Jest Marta Obuch w swoim przedstawianiu wymyślonego świata dowcipna i optymistyczna. Jej książki nie przenika agresja ani smutek, na wszystko zawsze znajdzie się rada, przyjaciele w każdej chwili przyjdą z pomocą, troski bywają wyłącznie chwilowe, nie istnieją sytuacje bez wyjścia. Ta pogoda ducha nie jest natrętna, zamiast nostalgii bądź zniecierpliwienia wywoła uśmiech i przyniesie ukojenie. Bo po „Odrobinę fałszerstwa”, jak po naprawdę dobrą powieść rozrywkową, sięga się głównie dla odprężenia.
Druga książka Marty Obuch całkowicie odwróciła moje podejście do twórczości tej autorki. Zdecydowanie lepsza niż „Precz z brunetami”, bawi znacznie częściej i wciąga. Jest w Polsce kilka dobrych pisarek umiejętnie łączących kryminał z humorem i „romansami” – do tego grona Marta Obuch ma szansę bardzo szybko dołączyć, jeśli w kolejnych powieściach utrzyma poziom z „Odrobiny fałszerstwa”. Gawędziarskie zacięcie i naturalność będą głównymi atutami – obok, oczywiście, umiejętności wyszukiwania spraw tajemniczych w codzienności, zawiązywania intryg, oraz przenikającego egzystencję bohaterów ciepłego humoru. Warto jeszcze wspomnieć o wykonanych przez autorkę zabawnych ilustracjach. Komiksowych, prostych, lekko satyrycznych i naiwnych – dobrze odzwierciedlających treść książki. Zdecydowanie odnajduje Marta Obuch swój styl, a nie wątpię, że zapewni sobie w ten sposób rzeszę wiernych czytelników, czy raczej – czytelniczek.
Żądna zemsty kobieta i niefrasobliwy detektyw kontra banda oszustów. Do tego pułapka na włamywacza i podrabiana cytrynówka. Kto wyjdzie cało z tego zamieszania...
Kobieta nie całkiem stateczna i rzezimieszek kradnący diamenty? Dlaczego nie? Mężczyzna potraktowany łopatą, wino otwierane młotkiem i dobra kuchnia –...