Sięgając po „Odległą dzielnicę”, miałem świadomość, że Jiro Taniguchi to autor niepośledni i uznany. Jednocześnie wiedziałem, że komiks ten otrzymał nagrodę za najlepszy scenariusz na prestiżowym festiwalu Alph’art w 2003 roku. Spodziewałem się więc dzieła, jeśli nie wielkiego, to przynajmniej takiego, które dłużej zapada w głowie. Jednak „Odległa dzielnica” przerosła moje najśmielsze oczekiwania. To zdecydowanie najpiękniejszy komiks, jaki miałem w ręce od dłuższego już czasu i z pewnością najlepsza praca Jiro Taniguchiego, z jaką się zetknąłem.
Autor używa, wydaje się, zużytego już schematu. Główny bohater – 48-letni architekt – wracając z podróży biznesowej w Tokio, trochę na kacu, myli pociągi i dociera do swojego rodzinnego miasta. Na miejscu, mając chwilę do następnego pociągu, postanawia udać się na grób matki. W trakcie modlitwy niespodziewanie przysypia, a gdy budzi się, jest rok 1963, a on znowu ma 14 lat. Oczywiście, Hiroshi jest zszokowany i długo szczypie się po policzkach, ale wszystko wskazuje na to, że otaczająca go rzeczywistość jest prawdziwa. Biegiem udaje się do domu, gdzie widok siedzącej przy stole rodziny: dawno nieżyjącej babci i mamy oraz niewidzianego od ponad 30 lat ojca doprowadza go do płaczu wzruszenia. Nie mając pojęcia, jak wrócić do swoich czasów, po paru dniach w nowych warunkach postanawia spróbować jakoś tu żyć. Co ciekawe, nie traktuje tego absurdalnego wydarzenia jak drugiej szansy od losu. Ma w Tokio rodzinę – żonę i dwójkę dzieci, niczego mu nie brakuje i ten niespodziewany powrót do przeszłości jest dla niego nie lada kłopotem, szczególnie, że dzieciństwo niesie ze sobą wiele nieprzyjemnych wspomnień. Nagle na nowo musi wejść w rolę chłopca, choć to akurat okazuje się niezmiernie przyjemne. Jego ciało znowu jest gibkie, sprężyste i lekkie. Szybko zostaje najlepszym lekkoatletą w szkole, choć w przeszłości nie miał takich uzdolnień. Nauka większości przedmiotów przychodzi mu lekko i, ku swojemu zdziwieniu, sprawia mu ona frajdę. Na dodatek okazuje się dość biegły w angielskim, co budzi podziw całej klasy. Z radością powraca do beztroski szkolnych problemów, które z perspektywy 48-letniego mężczyzny nie są niczym wielkim. Chłonie otaczające go miasto, starając się wyciągnąć z tej sytuacji jak najwięcej. Jednocześnie z przerażeniem odkrywa, że przeszłość, jaką znał, powoli i nieznacznie się zmienia. Nawiązuje bliskie relacje z najpiękniejszą dziewczyną w klasie, z którą wcześniej nie miał prawie w ogóle kontaktu. Inaczej również układają się jego stosunki z rówieśnikami. Boi się, co będzie z jego rodziną, jeżeli jego przyszłość za bardzo się zmieni. Mimo obaw nowa teraźniejszość pochłania go. Uroki życia nastolatka i mądrość dorosłego mężczyzny doskonale się komponują. Dzięki temu nasz bohater może docenić nawet najdrobniejsze przyjemności, których nie zauważa się na co dzień.
Jest jednak rzecz, która nie daje mu spokoju. Dokładnie za cztery miesiące jego ojciec wyjdzie załatwić sprawy służbowe i już nigdy nie wróci do domu. Odjedzie w nieznanym kierunku, zostawiając rodzinę. Im bliżej tego wydarzenia, tym większy niepokój odczuwa Hiroshi. Próbuje dociec przyczyny odejścia ojca, jednak nic nie wskazuje na to, że za parę miesięcy zniknie on na zawsze. Wydaje się być spełnionym ojcem i mężem. Cała rodzina jest szczęśliwa i pod tym szczęściem nie kryją się żadne mroczne tajemnice.
To niezwykłe przeniesienie w czasie jest także okazją do podróży głównego bohatera wewnątrz samego siebie. On przecież także jest ojcem rodziny. I nagle wpada z powrotem w spodnie gimnazjalisty. Ma okazję popatrzeć na siebie i swoje życie niejako z boku, z dystansem. Widzi, jak zmienił się jako dorosły mężczyzna. Sprawy biznesowe zawsze były ważniejsze niż chwile spędzone z rodziną. Poświęcając cały czas na pracę, żeby zapewnić najbliższym dostatek, nie zauważył nawet, że powoli ich traci. Kontakt z córkami i żoną jest coraz słabszy, a jego uzależnienie od alkoholu z wiekiem tylko się pogłębia.
Niejednokrotnie głównemu bohaterowi uda się zapomnieć o bagażu doświadczeń, który dźwiga, i będzie cieszył się każdym dniem niczym beztroski czternastolatek, spędzając wolne chwile na plaży, pływając i opalając się. Czasami jednak zagubienie i niechciane refleksje na temat bezwzględności reguł, które żądzą życiem, nie dadzą mu spokoju: w rezultacie okazuje się, że nasze codzienne troski są czymś błahym i nieistotnym; ci, których kochamy, odchodzą, a wspaniałych chwil nie da się zatrzymać. Często tak naprawdę nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jesteśmy szczęśliwi i trzeba być 48-latkiem w ciele nastolatka, by docenić uroki otaczającego świata. Upływ czasu powoduje, że „nie da się zmienić czasu, który już minął”, ani zatrzymać tego, który jest teraz. Często doceniamy ciepło rodzinnego domu dopiero, gdy odejdą już ci, którzy go tworzyli. Radość z przebywania z przyjaciółmi w momencie, gdy każdy z nich pójdzie już własną drogą. Hakahara będzie miał niezwykłą okazję, by jeszcze raz przeżyć ze swoją rodziną szczęśliwe chwile, zanim odejście ojca bezpowrotnie wszystko zmieni.
Jak pewnie się domyślacie, w finale bohater wraca do swoich czasów, w których podczas jego nieobecności minęło zaledwie kilka minut. Oszołomiony i wstrząśnięty, ostatnich kilka miesięcy spędzonych w przeszłości potraktuje niczym marę lub dziwny sen. Hiroshi powróci do domu, jednak nie ma gwarancji, że dziwne przeżycia spowodują jego automatyczną przemianę, bo wraz z jego powrotem zaczyna się już całkiem inna historia.
Wędrowiec z tundry to zbiór sześciu nowel graficznych, których bohaterowie mierzą się z dziką naturą i lepiej poznają samych siebie. Opowiadania inspirowane...
U progu Ery Meiji dwóch samurajów - Manzo Shiotsu i Hikosaburo Soma wyrusza do Stanów Zjednoczonych, by tam zacząć wszystko od nowa...