− Nie nazywam się Tomasz Serafiński; moje prawdziwe nazwisko brzmi: Witold Pilecki. […]
− Nie przerywaj. […] Mam ci do opowiedzenia dużo niezmiernie ważnych rzeczy. […] Po zakończeniu kampanii wojennej zorganizowaliśmy podziemną armię. We wrześniu poszedłem na ochotnika, aby zbudować tu komórkę oporu. […]
−Jeśli to, co mówisz, jest prawdą, to ty jesteś albo niezwykłym bohaterem, albo wielkim głupcem.
Tak przemówi do Witolda Pileckiego podporucznik Konstanty Piekarski w poruszającej rozmowie, w trakcie której rotmistrz ujawni swoją prawdziwą tożsamość wewnątrz obozu. Jak zaznacza Marco Patricelli, to jedyna udokumentowana sytuacja, w której zdradza, kim jest, na terenie Auschwitz. Tę rozmowę zapisał Piekarski w swojej książce pt. Umykając piekłu. Wspomnienie polskiego oficera AK z Auschwitz i Buchenwaldu. Całą rozmowę przytacza Marco Patricelli w Ochotniku.
To tylko jeden spośród wielu naprawdę porażających fragmentów książki włoskiego historyka, który w styczniu 2012 roku spotkał się z czytelnikami w Warszawie i Krakowie. To nie jest nie tylko klasyczna biografia, ale przede wszystkim kunsztowna opowieść o męstwie, nieustraszoności, sile moralnej. Postawa Pileckiego to symbol nie tylko romantyzmu i uporu Polaków, ich olbrzymiego przywiązania do honoru i wolności, lecz także walki każdego człowieka, bez względu na swoje pochodzenie, o zachowanie godności i człowieczeństwa, a także najwyższe wartości moralne, takie jak solidarność i wzajemna pomoc, w obliczu wojny i totalitaryzmu.
Patricelli nazywa rotmistrza „bohaterem naszych czasów” oraz „Europy i ludzkości”, a także zaznacza, że głównym impulsem do napisania książki o Pileckim był fakt, iż jest on
„[…] niestety, poza Polską mało znany albo wręcz nieznany, podobnie jak wiele zdarzeń i postaci związanych z krajem, który aż do wyniesienia Karola Wojtyły na tron papieski był «krajem dalekim»” […] (s. 12).
W Polsce pamięć o nim jest też dopiero przywracana. „Nie czas zatarł wszystko, lecz ludzie” – zauważa włoski historyk.
Autor opisuje całe życie i żołnierską służbę rotmistrza, jednak najwięcej miejsca poświęca jego ponad dwuipółrocznemu pobytowi w Auschwitz i ucieczce z obozu. Ten okres biografii rotmistrza jest, jak sądzę, stosunkowo mało znany nawet w naszym kraju. Ta część publikacji obfituje w wiele niezmiernie intrygujących i mrożących krew w żyłach szczegółów związanych z historią dobrowolnego oddania się w ręce esesmanów pod nazwiskiem Tomasza Serafińskiego, koszmarnym życiem obozowym, na dnie piekła, walką o przetrwanie każdego dnia, codziennym oglądaniem drastycznych scen mordowania więźniów przez hitlerowskich Niemców, odważnym tworzeniem przez Pileckiego podziemnego ruchu oporu w obozie i systemu wzajemnej pomocy, wysyłaniem raportów na temat metod masowej zagłady i zbiorowych egzekucji jeńców wojennych i Żydów w KL Auschwitz, a także brawurowych ucieczek organizowanych przez Polaków.
Z publikacji dowiemy się na przykład, skąd Niemcy zaczerpnęli słowa Arbeit macht frei (zostały wzięte z tytułu książki dziewiętnastowiecznego pisarza Lorenza Diefenbacha). W powszechnym mniemaniu napis Kapo, który nosili więźniowie na żółtych opaskach, pochodzi od pierwszych słów dwóch niemieckich wyrazów: Kameraden i Polizei. Historyk przytacza jednak inną interpretację genezy tego określenia. Okazuje się, że jest to słowo włoskie, które weszło do języka niemieckiego pod koniec XIX wieku. Tak pracujący w południowych Niemczech włoscy robotnicy nazywali wtedy swoich zwierzchników: capo. Książka obfituje w mnóstwo tego rodzaju ciekawostek. Niezwykła jest choćby historia o zadziwiającym − przypadkowym (!) − spotkaniu Pileckiego z Tomaszem Serafińskim po ucieczce rotmistrza z obozu. To pod jego imieniem i nazwiskiem rotmistrz dał się wywieźć do piekła, w którym przeżył, jak sam obliczył, 947 dni. Albo ta o Himmlerze, który wizytował Auschwitz we „wspaniałym czarno-srebrnym mundurze skrojonym przez Hugo Bossa” (s. 197).
W KL Auschwitz Pilecki-Serafiński otrzymuje numer 4859. Na jego oczach nieustannie rozgrywały się dramatyczne sceny mordowania i katowania. Był świadkiem chłosty na specjalnie skonstruowanym stołku-koźle w trakcie jednego z karnych apeli po pierwszej ucieczce z Auschwitz. Tym uciekinierem był Tomasz Wiejowski. W książce historyk zamieścił więcej opisów niewiarygodnych ucieczek. Do jednej z najbardziej brawurowych, zuchwałych, a nawet romantycznych, doszło 20 czerwca 1942 roku. Czterech Polaków ukradło samochód marki Steyr 220 i nim wydostało się z obozu, mijając po drodze esesmanów. Oto, jak Pilecki przedstawia ten epizod w swoim raporcie:
„Aumeier prawie się wściekł, rwał włosy na głowie, krzyczał, że przecież ich spotkał. Potem z rozpaczą cisnął czapką na ziemię i… nagle na głos się roześmiał. Represji żadnych, rozstrzeliwań ani też stójek dłuższych nie mieliśmy wtedy. Tak było już od lutego 1942 roku” (s. 191).
Po ucieczce przysłali nawet do komendanta obozu list z przeprosinami za kradzież samochodu, tłumacząc się w nim, że inaczej nie mogliby zbiec. Inny więzień uciekł na rowerze w esesmańskim mundurze. „Niestety − jak podkreśla Patricelli − inne ucieczki nie kończyły się szczęśliwie i nie otaczała ich już romantyczna brawura” (s. 192).
Włoski historyk zajmująco opowiada też o tym, w jaki sposób Pilecki tworzył obozowy ruch oporu oraz wzajemnej pomocy. Wystarczy wspomnieć, że te działania wymagały od niego (oraz innych członków siatki) niesamowitej przenikliwości i wyobraźni, jak również fizycznej i psychicznej odporności na koszmarne trudy i warunki panujące w piekle (Pilecki zapadł w Auschwitz na dwie bardzo ciężkie choroby, z których wyłącznie zrządzeniem Opatrzności wyszedł zwycięsko). Więźniom tworzącym podziemną siatkę udało się w 1942 roku zbudować radioaparat na akumulator, przeprowadzić „wojnę bakteriologiczną” z hitlerowcami oraz „wojnę papierową” z groźnymi szpiclami. Przedstawione przez historyka te i inne czyny Pileckiego i jego współwięźniów są wręcz nieprawdopodobne!
Książkę zamyka epilog, w którym Patricelli opowiada o aresztowaniu Pileckiego 8 maja 1947 roku przez komunistycznych tajniaków z UB, więzieniu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego na Rakowieckiej, w którym w trakcie wielogodzinnych przesłuchań poddawano go straszliwym torturom przez sześć miesięcy, przebiegu procesu w 1948 roku, skazaniu na karę śmierci, egzekucji wykonanej sowiecką metodą, czyli strzałem w tył głowy, i bólu najbliższej rodziny, a także o tych, którzy go zamordowali, ale żaden z nich nigdy za to nie odpowiedział w wolnej Polsce. Epilog wzbogacony jest wypowiedziami między innymi żony i dzieci rotmistrza, relacją z rozprawy przeciwko wiceprokuratorowi Czesławowi Łapińskiemu, który w 2003 roku zasiadł jako oskarżony. Jednak
„los nie pozwolił mu odpowiedzieć za zabójstwo rotmistrza Pileckiego, popełnione w imieniu państwa. Zmarł na raka w grudniu 2004 roku, zanim dosięgła go ludzka sprawiedliwość. Ostatnie dni życia spędził na oddziale onkologicznym jednego z warszawskich szpitali. Stoi on przy ulicy rotmistrza Pileckiego. Kto wie ile razy Łapiński widział tabliczkę i czytał to nazwisko. Contrapasso, której nawet Dante w Boskiej komedii nie mógłby sobie wyobrazić” (s. 353).
Takim anegdotycznym tonem włoski historyk kończy swoją znakomitą książkę o jednym z największych bohaterów nie tylko Polski, lecz także Europy i świata. Napisana jest plastycznym, żywym językiem i niepozbawiona walorów literackich. To opowieść o niewyobrażalnej wręcz odwadze i poświęceniu w obronie najwyższych wartości moralnych w czasach totalnego zezwierzęcenia i swoisty hołd złożony przez Marco Patricelliego „najmężniejszemu z mężnych” − rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu. Przez karty książki przebija bowiem autentyczna fascynacja włoskiego autora nie tylko niezwykłym życiem polskiego żołnierza, lecz także ojczyzną, której ofiarnie służył. Jednak nie dlatego jest ona godna polecenia. Stanowi przede wszystkim doskonałe syntetyczne źródło informacji o tej wielkiej postaci narodowego panteonu i tym samym wzbogaca polską historiografię na ten temat. Publikacji tej nie może zabraknąć w biblioteczce domowej miłośników najnowszej historii.
Książka Marca Patricellego ,,Umierać za Gdańsk" idealnie wpisuje się w obecną ostatnio w Polsce dyskusję na temat oceny polityki zagranicznej Józefa Becka...