Wezwanie. Tak, ale ty musisz podjąć decyzję Nie spodziewałem się spotkać Anioła Śmierci, który będzie wydostawał się z pralki. Tak naprawdę w ogóle nie spodziewałem się spotkać Anioła Śmierci. Nie tak szybko. Nie w tym miejscu.
Niezły początek. Odpowiednio dramatyczny, ale zarazem nie pozbawiony humoru. Śmierci większość z nas się nie spodziewa. Jesteśmy zdrowi, żyjemy planami, marzeniami, kolejnym dniem. O śmierci myśleć nie chcemy i nie lubimy. Wydaje się nam ona czymś nienaturalnym, wstydliwym, smutnym, okrutnym, złym. A śmierć po prostu jest i przychodzi, czy tego chcemy czy nie.
Śmierć wydaje się nam zupełnie pozbawiona poczucia humoru. Czarna, poważna, ponura, gniewnie zamyślona, zimna, obojętna. Takie jej obrazy mamy w sobie zakodowane i takie są w nas utrwalane każdego dnia. Pastor Andrew Benoit również o niej jeszcze nie myśli. Jest młody, kończy seminarium, dopiero zaczyna swoją posługę. Mówi o śmierci, rozważa, sięga po jej imię, żeby wzmocnić wrażenie, ale nie bierze na razie pod uwagę. Do czasu, aż pewnego dnia spotyka Anioła Śmierci w pralni Quick Clean, na peryferiach prowincjonalnego miasteczka. Wysoki, ubrany na czarno, poważny, o kościstych dłoniach. Pasujący do wyobrażeń, poza tym, że wychodzący z wirującej, pozbawionej wody i proszku pralki. Przypadek?! Taki jak kolejna przegrana w Lotto. W czym mogę pomóc?
- typowe pytanie sprzedawcy ma służyć rozładowaniu trudnej, przynajmniej dla jednej strony, sytuacji. Za tydzień zmiotę z powierzchni ziemi całe miasteczko Erasmus
- niedbałym tonem oznajmia Anioł. Miasteczko, które ma być miejscem pierwszej duszpasterskiej pracy Andrew. Zapadłą dziurę, koszmar seminarzystów, nic nie znaczącą kropkę przy linii zwanej drogą
, miejsce nie warte zapamiętania. Powód podany przez Anioła jest jakże banalny: znacząca utrata wiary mieszkańców owej miejscowości. Przyczyna zwrócenia się do młodego pastora: wybranie go na proroka, człowieka ostatniej szansy.
I tak się zaczyna toczyć walka, pozytywny bój o dusze mieszkańców mieściny zwanej Erasmus. Czy jednak tylko o ich dusze? Andrew boi się prawdy. Boi się siebie, innych, odpowiedzialności. Zadaje sobie pytanie: dlaczego ja?! Dlaczego taka słaba, niepewna, pragnąca wygodnego życia osoba jak on.Pomiędzy wiarą, a szaleństwem jest cienka granica.
Historia jest na swój sposób prosta. Z jasnym, moralizatorskim przesłaniem. Tak, ale przy tym pełna dziwnego uroku. Jedni piszą dla sławy i pieniędzy, inni bo chcą się czymś podzielić, coś opowiedzieć, zwierzyć się. To jest właśnie taka opowieść. Prosta i jasna, przynajmniej pozornie. Pełna humoru i orzeźwiającej radości. Wiele zawartych tu mądrości i prawd jest znanych, ale jakże często o takich oczywistościach trzeba ludziom przypominać. Jakże często nie widzą tego, co jest tuż przed ich oczami. No dobra, jestem człowiekiem cierpliwym. Ale inni mają niebiańskie wizje aniołów, istot boskich i serafinów, a mnie ukazuje się pluszowy królik. W samym środku kryzysu wiary przysłano mi wypchanego królika.
Ten brak wyrafinowania w treści i w formie okazuje się zaletą powieści. Potrafi ona bowiem poruszyć w nas swoją prostotą jakieś czułe struny. Jej alegoryczność, swobodne korzystanie z elementów fantastycznych przemieszanych z realnymi może niepokoić, ale docierając do końca widzimy całościowy zamysł autora. Myśl, która mu przyświecała.
To swoista powieść drogi. Młody amerykański pastor poszukuje bowiem sensu życia i wiary innych, ale i swojej własnej, ukrytej dotąd za pustymi gestami i słowami. Szuka prawdy o sobie, a jak większość z nas wie, nigdy to nie jest ani łatwe ani przyjemne. Jak być sobą? Jak stawać przed światem bez fałszujących rzeczywistość masek? Skąd brać siłę i odwagę do pójścia pod prąd? Jak odrzucić jakże ludzki lęk przed klęską? Gdzie szukać światła? Pytania padają nie zawsze wprost. Czasami kryją się między zdaniami.
Zaletą powieści jest zawarte w niej ciepło i naturalny humor, interesujące postaci stawiające nam zasadnicze pytania. Zaletą jest klimat, lekko zwariowana i zaskakująca akcja. Wielu z nas szuka sensu własnego życia. Żadna książka nas w tym zadaniu nie wyręczy, choć niejedna może pomóc lub przeszkodzić. Omawiana powieść jest z tych, które mogą pomóc.
"Wszyscy żeglujemy (...) Tylko, że na różne sposoby i po różnych oceanach."