Alicję Ungeheuer-Gołąb kojarzyłam do tej pory jako badaczkę literatury dziecięcej. Teraz natomiast daje się ta autorka poznać jako twórczyni, która nieźle sobie w ramach literatury czwartej poczyna. W książce „O Taju, Jasiu i Rowerku” prezentuje się jako ciekawa znawczyni wyobraźni dziecka, autorka, która wiedzę na temat fantazji maluchów potrafi wykorzystać w praktyce.
Świat podzielony na Tam i Tutaj łączy pewien sympatyczny młody czarodziej. Ma on umiejętność realizowania marzeń – ale te marzenia muszą zostać przedstawione w formie rysunku. Taj spełnia zatem pragnienia dzieci, choć te nie wiedzą o jego magicznych zdolnościach – mogą się tylko cieszyć z urealniania kolejnych ilustracji. Uzupełnieniem dla Taja będzie mały Jaś – dziecko miłe, naiwne i niewinne. To Jaś dostanie od Taja upragniony rowerek – zabawkę o czarodziejskiej mocy – ale i wiele innych niespodzianek. Niestety, mieszkańcy Tam mają poważny problem. Pomóc im może tylko pięcioletni Jaś i dzielny Taj.
Podstawową zaletą powiastki Alicji Ungeheuer-Gołąb jest prostota. Autorka rezygnuje zarówno ze skomplikowanej fabuły, jak i ze złożoności charakterów. O zwyczajnych wydarzeniach, podbarwionych bajkowymi czarami, opowiada prostym językiem (jedyne udziwnienie, jakie rzucić się może w oczy dorosłym, to szczególne upodobanie do form typu „zaglądnąć” w miejsce bardziej naturalnego „zajrzeć”).
Pewne uatrakcyjnienie ma zapewnić fakt, że Ungeheuer-Gołąb typizuje dalszoplanowe postacie – tak na przykład Sroka-dziennikarka jest wścibska i nieuczciwa, a Znajda (coś w rodzaju wiewiórki) – ma być rozkosznie urocza (o czym świadczy także jej zmiękczony sposób mówienia). Autorka łagodzi wymowę „złych” wydarzeń i cały czas stara się utrzymać pogodny, ciepły nastrój. Swoją książkę przeznacza dla kilkuletnich odbiorców, przy czym jej kojące brzmienie podbarwione szczyptą onirycznej wyobraźni sprawia, że „O Taju, Jasiu i Rowerku” staje się niezłą lekturą na dobranoc. Mało tego – książka została przygotowana tak, żeby i same dzieci mogły próbować swoich sił w czytaniu – przydaje się tu szczególnie duży druk i ilustracje Agnieszki Kłos, ilustracje naprawdę urokliwe, prezentujące bohaterów w rozmaitych sytuacjach, utrzymane w ciepłych kolorach i budzące ciekawość.
Autorka postawiła tu na zwyczajność. Nie można powiedzieć, że jej powiastka jest przepełniona przygodami czy emocjonującymi partiami narracyjnymi. Na dobrą sprawę nie ma tu momentów dramaturgicznych, utrzymuje się jeden stały poziom – dość monotonny rytm – dlatego właśnie nadaje się ten tomik dla najmłodszych. Uspokoi ich, nie znudzi, zainteresuje. Ich starszego rodzeństwa już nie przyciągnie, ale przecież wyraźnie Ungeheuer-Gołąb określiła docelową grupę swoich odbiorców. Krótkie rozdziały, zminimalizowane opisy, mnóstwo tworzących rodzinną atmosferę scenek – autorka chce zapewnić dzieciom poczucie bezpieczeństwa, a przy tym zaintrygować je galerią wymyślonych postaci.
Izabela Mikrut
Pod koniec roku do ogrodu Marcina i jego rodziców wprowadził się jeż. Zadomowił się pod Jabłonią i zaczął gromadzić zapasy na zimę.Szybko się okazało...