Historia nowożytnej myśli o komizmie nie mogłaby się obejść bez refleksji i spostrzeżeń filozofów starożytności. Wiele prac i odkryć nie zachowało się do naszych czasów (wystarczy wspomnieć choćby o fragmencie „Poetyki” Arystotelesa, traktującym o komedii). Liczne wskazówki czy próby definicji można wypreparować z opasłych tomów filozoficznych rozpraw – często powracający w tych dziełach motyw śmiechu zasługuje na wzmożoną uwagę. Wśród wątków komicznych szczególnie interesujący wydaje się ten związany ze śmiejącym się Demokrytem. Wizja mędrca zanoszącego się niezrozumiałych dla osób postronnych śmiechem zapładniała umysły kolejnych twórców i przyczyniła się do stworzenia nośnej i żywej do dziś legendy. Wydawnictwo słowo/obraz – terytoria oddaje w ręce zainteresowanych „klasycznym” obrazem śmiechu książkę „O śmiechu Demokryta”, zawierającą pierwszy polski przekład trzynastu listów Pseudo-Hippokratesa, a dotyczącą źródeł przekazu o „szalonym” mędrcu.
To poklasyczne dzieło, którego autorstwo nie zostało ustalone (a kilka tekstów nosi wyraźne znamiona pastiszu) przynosi mnóstwo cennych dla badaczy humoru uwag – nie tylko ze względu na wartości artystyczne i literackie, ale również dzięki znakomitemu opracowaniu. Same listy – czyli właściwa opowiastka filozoficzna „O śmiechu Demokryta” – zajmują w tym szczupłym tomiku tylko trzydzieści osiem stron. Na resztę objętości książki składa się obszerny i szczegółowy wstęp (jakością nie ustępujący opracowaniom spod szyldu BN), zajmujący 45 stron, oraz 24 strony przypisów, także do samych pseudo-hippokratesowych listów. Liczby w żadnym razie nie oddadzą ogromu pracy, jakiej dokonała Krystyna Bartol – tłumaczka i autorka naukowego komentarza. Imponująca jest wielość odniesień i wyjaśnień, bez których tekst mógłby nie zostać potraktowany z należytą uwagą.
Skrupulatność badaczki i dążenie do jak najpełniejszego zaprezentowania dzieła zasługuje na uznanie. Choć wielu czytelników wolałoby przypuszczalnie przypisy dolne zamiast końcowych (takie rozwiązanie wydaje się niemożliwe ze względu na obszerność tych ostatnich), faktem jest, że odautorskie uzupełnienia tekstu głównego przynoszą mnóstwo ciekawostek i wynagradzają „rozbijanie” lektury koniecznością równoległego śledzenia dwóch dyskursów. W przypisach na bieżąco wyjaśnia tłumaczka wszelkie niuanse, zabiegi kompozycyjne, ale i niezrozumiałe już dziś aluzje, nazwy roślin, przekonania Greków. Rozszyfrowuje kolejnych adresatów listów, a nawet zaznacza partie nasycone komizmem – wiadomo, że śmiech nie wytrzymuje próby czasu i to, co bawiło w dawnych wiekach nie spotka się z pełnym zrozumieniem dzisiejszego odbiorcy, te uzupełnienia zatem pomagają poznać mechanizmy śmiechu starożytnego, nie redukują natomiast nasycenia ironią bądź humorem. Wzbogacone są też przypisy o refleksje translacyjne, tu wyjawia Bartol komplikacje wynikające z przekładu, a czasem po prostu dopowiada informacje do miejsc, które wydają się niejasne. Na uznanie zasługuje również sam wstęp, naświetlający kontekst powstania dzieła. Tu opisuje autorka legendę Hippokratesa oraz Demokryta, zatrzymuje się nad znaczeniem śmiechu w starożytnej Grecji. Obszernie przedstawia coś, co można by nazwać kulturą śmiechu. Sprawdza, gdzie w literaturze pojawia się postać śmiejącego się Demokryta i przytacza odpowiednie cytaty. Próbuje odsłonić cel napisania tej filozoficznej nowelki i zatrzymuje się nad jej genologią. Streszcza też zawartość poszczególnych listów i nakreśla ich znaczenie, mało tego – zajmuje się też tym, co dla humorologów stanie się priorytetem, to jest ogólną wizją śmiechu.
Dzięki tym wszystkim pracochłonnym zabiegom nie jest dzieło „O śmiechu Demokryta” jedynie ciekawym tekstem o spotkaniu dwóch wielkich mężów, a otwiera przed odbiorcami nowe lekturowe możliwości. Fabuła zbiorku jest prosta: Abderyci, zaniepokojeni zachowaniem mędrca – Demokryta – proszą o pomoc Hippokratesa. Rzekoma choroba Demokryta ma polegać na szaleńczym, nieopanowanym śmiechu ze wszystkiego: zarówno z rzeczy zabawnych jak i smutnych. Hippokrates przygotowuje się do podjętego wyzwania, a najobszerniejszy z jego listów przedstawia przebieg spotkania dwóch sław. Diagnoza stanowi zaś jednocześnie wykładnię na temat wartości śmiechu i ironii. „A ja śmieję się tylko z jednego – z człowieka pełnego niewiedzy” – tłumaczy Demokryt. Jego przemyślenia o kondycji ludzkiej, a przy tym metody radzenia sobie z człowieczymi słabościami są też podwaliną pod satyrę współczesną. I chociaż dziś w opinii ogółu została ona sprowadzona do konsumpcyjnego, niskiego poziomu, w dalszym ciągu wiele czerpie –nawet nieświadomie – z osiągnięć starożytności. Warto się o tym przekonać, sięgając po rozprawę „O śmiechu Demokryta” – ten manewr pozwoli nie tylko zrozumieć mechanizmy rządzące XX-wieczną estradą, ale też zabiegi dramaturgiczne zmierzające do wyzyskania na scenie ironii.