„niektóre sprawy wymagają dobrego umiejscowienia w czasie”
Miłość i nienawiść to dwa przeciwstawne uczucia, które są podstawą do wielu historii literackich. W książce pt.: „O smaku brzoskwiniowej kawy” nie ma wprawdzie aż takiej niechęci między głównymi bohaterami, ale wyczuwalne jest wyraźne negatywne nastawienie.
Chodzi o Alicję i Artura, którzy mają być świadkami na ślubie Julii i Rafała. Rafał jest najlepszym przyjacielem Artura, a dla Alicji Julia to najlepsza przyjaciółka. Natomiast przyszłą pannę młodą z Arturem łączą więzi rodzinne, gdyż są rodzeństwem. Wszyscy skaczą wokół Julii i jej pomysłów na ślub i przyjęcie weselne tak, że mnie to po prostu denerwowało. Niestety, niektóre punkty w jej planach zaczynają się chwiać, gdyż krótko przed ślubem Artur zakończył swój dotychczasowy związek i podobnie jest u Alicji, a Julia założyła w swoim zamyśle, że oboje zjawią się ze swoimi ukochanymi osobami, bo według ślubnych przesądów, świadkowie nie mogą być singlami. A tu zdarzyło się tak, że drużba i druhna pozostają nadal singlami. Pewne okoliczności sprawiają, że Artur jest zmuszony, by poprosić Alicję o udawanie jego dziewczyny, tym bardziej, że już krążą plotki, że są oni parą.
Nie spotkałam się z takim szumem wokół przygotowań weselnych, które opierają się na wcześniejszych próbach, reżyserii wydarzeń i tak szczegółowych planach, jakie ma Julia. No, ale być może zmieniły się obyczaje i teraz jest taka moda. W każdym bądź razie, mnie taka forma dawno by zniechęciła do brania udziału w tego rodzaju wariacji. To sprawiło, że Julia była wśród występujących tutaj postaci, najbardziej irytującą osobą, która ogromnie mnie do siebie zniechęciła. Myśli tylko o sobie, ustawia wszystko pod swoją wizję, nie licząc się z innymi, nawet ze swoim narzeczonym, aż dziwiłam się, że on nie miał tego dość. Na szczęście ta para jest tłem dla tego, co dzieje się między głównymi bohaterami, którzy naprzemiennie opowiadają o sobie. A dzieje się między nimi bardzo dużo, bo pomimo tego, że znają się od kilku lat, to tak naprawdę nie wiedzą o sobie nic, tylko to, co inni o nich mówią.
Zawsze było tak, że jeżeli się spotykali to w towarzystwie Julii i jej chłopaka Rafała, więc znają się jedynie, jako dobrzy znajomi, którym daleko do przyjacielskich relacji. Teraz los sprawił, że zdarza się im być ze sobą sam na sam i okazuje się, jacy są naprawdę i co do siebie czują. Zwłaszcza Alicja ma wyrobione o Arturze zdanie i bycie z nim w udawanym związku jest dla niej nie do przyjęcia. Jej przykład pokazuje też to jak jakaś osoba widzi siebie i to nie pokrywa się z tym, jak widzą ją inni. Mankamenty, które Alicja wyolbrzymia, gdy opisuje swój wygląd zupełnie inaczej widziane są oczami Artura, dla którego ona jest najpiękniejszą kobietą, jaką do tej pory poznał.
Powieść „O smaku brzoskwiniowej kawy” jest jedną z lepszych debiutów, jakie miałam ostatnio przyjemność przeczytać, chociaż czasami można wyczuć w nim świeże pióro. Jest to wyczuwalne w niektórych powtórzeniach scen w formie opowiadania o nich komuś, lub przybliżania nam jakiejś wcześniejszej sytuacji. Innym drobnym minusem jest nieoznaczenie, kto wypowiada jakieś zdanie, gdy toczy się na przykład jakaś rozmowa między dwoma osobami. Są tylko ciągi zdań, jedno po drugim, bez żadnego wskazania na konkretnego interlokutora i związaną z wypowiedzią emocję. Przy takiej wymianie wypowiedzi trzeba bardziej być czujnym, by zorientować się, kto w danym momencie się wypowiada, nawet jeżeli są to tylko dwie osoby. To jednak są drobnostki, bo cała historia mnie ujęła, momentami rozczuliła, rozbawiła, ale też zasmuciła, więc towarzyszyły mi różnorodne emocje i wrażenia.
Pani Natalia Waszak-Jurgiel stworzyła przede wszystkim ciekawą formę rozwoju uczuć między głównymi bohaterami, którzy początkowo nie pałali do siebie zbytnią sympatią, zwłaszcza, jeżeli chodzi o Alicję. Do tego wykreowała interesujące postacie, zarówno pierwszoplanowe, jak i dające tło dla dziejącej się historii. Fabuła ma dosyć dynamiczny ciąg zdarzeń skupiający się głównie na ich relacji, która rozwija się stopniowo, bez pośpiechu, ale emocjonalnie. A przy tym nie wypełniają ją zbędne opisy erotycznych scen, a mimo to doskonale można wyczuć pojawiającą się chemię między bohaterami. Wyłania się z niej opowieść o tym, że miłość czasami wyłania się niespodziewanie tam, gdzie nikt by się jej nie spodziewał, ale też o tym, by nie oceniać nikogo na podstawie opinii innych osób. Dopiero weryfikacja przynosi prawdę, która okazuje się niewspółgrająca z usłyszanymi ocenami.
Powieść „O smaku brzoskwiniowej kawy” to bardzo udany debiut, który mogę polecić na jesienne wieczory, gdyż dzięki napisanej historii możemy spędzić miłe chwile z uśmiechem na twarzy i poczuciem przeczytania dobrej lektury.
Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem NOVAE RES