"Nowy kosmos" to monumentalne dzieło poświęcone Augustowi Strindbergowi, jednemu z najwypitniejszych przedstawicieli Nowej Skandynawii (o ile historycznie takie pojęcie jest uzasadnione, ponieważ zarówno Strindberg, jak i Ibsen czy Hanson musieli emigrować z powodów polityczno-obyczajowych). Był on już przedstawiany rozmaicie, włączając w to wizję Strindberga-chrześcijanina (a przynajmniej nawróconego ostatecznie na chrześcijaństwo) promowaną przez środowisko KUL-u czy Strindberga-(krypto)homoseksualisty, kreśloną przez środowiska feministyczne, które nie mogą pogodzić się z jego skrajnym mizoginizmem. Jan Balbierz odchodzi od tych dziwacznych interpetacji i tworzy zupełnie odmienną, ciekawą, a co najważniejsze - o wiele silniej ugruntowaną w materiale źródłowym wizję Strindberga.
Jaki jest Strindberg Balbierza? Najprościej byłoby określić go okultystą, jednak taka etykietka jest chyba nazbyt ograniczona i wymaga uzupełnień. Podstawą poglądów Strindberga stał się popularny pod koniec XIX i na początku XX wieku hermetyzm. Znaczącą dla tej tradycji stała się teoria odpowiedników, która doskonale współgrała z tendencją synkretyczną epoki. Przekonanie o tym, że wszystkie rzeczy są ze sobą połączone w pewien mistyczny sposób, że mikrokosmos i makrokosmos przenikają się i odbijają w sobie oraz że jedna idea może mieć wiele imion, stanowiło metafizyczne uzasadnienie dla czerpania ze wschodnich kultur, także na płaszczyźnie religijnej czy filozoficznej. Geograficznie odległe społeczności, jak i historyczne tradycje Europy, stanowiły doskonałe uzupełnienie modernistycznej mozaiki. Ponadto ujęcie hermetyczne motywowało do wszechstronności niemal renesansowej. Dlatego "Nowy kosmos" wypełniony jest teoriami przyrodniczymi, chemicznymi, optycznymi, fotograficznymi, lingwistycznymi oraz wieloma innymi. Tak szerokie były zainteresowania autora "Spowiedzi szaleńca". Był on przy tym bardzo konsekwentny i mimo sporego rozstrzału podejmowanych dziedzin, zostały one połączone w całość spójną i logiczną - co wyraźne w pracy Balbierza. Jednocześnie autor opracowania pozostaje krytyczny i demaskuje wszelkie nadużycia Strindberga. Nie jest przy tym uporczywy, nie sprawia wrażenia antypatii względem swego bohatera, pozostaje tylko zdrowo zdystansowany, co jest dowodem naukowej dojrzałości, dość dziś już rzadkiej.
"Nowy komos" opiera się w dużej mierze na analizie materiałów pozostawionych przez Strindberga. Autor dociera do archiwów, w których znajduje niezliczoną ilość zapisków, rękopisów, szkiców, notatek i listów Strindberga. Praca na tych źródłach daje olbrzymią przewagę nad większością dostępnych w Polsce opracowań. Ogrom pracy, jaka została tu dokonana, często ograniczany jest do relacji, streszczenia czy też opisania źródeł. Chwilami czytelnik odczuwa niedosyt analiz i wniosków. A jednak samo przedstawienie tematu zajęło niebagatelną objętość ponad 450 stron. Ograniczoną ilość odautorskich analiz rekompensuje usytuowanie rozważań Strindberga w kontekście całej epoki. Balbierz dokładnie tropi dzieje myśli, która rozkwita na kartach "Dziennika okultystycznego" i innych notatek artysty, szuka odbicia ich ewolucji w listach do przyjaciół. Pokazuje, że Strindberg bardzo mocno osadzony był w kulturze naukowej swoich czasów, co nie umniejsza wcale jego dokonań, ponieważ to właśnie połączenie wszystkich zainteresowań czyni go unikatowym. Na dodatek tu i ówdzie pojawiają się nawiązania do rozwiązań teatralnych, które wypływały z tego samego systemu myślenia, a które przyniosły Strindbergowi sławę genialnego dramaturga.
Książka została pięknie wydana. Tekst wzbogacony został licznymi ilustracjami (zdjęciami przedstawiającymi Strindberga i przez niego wykonanymi, obrazami oraz fotografiami przedstawiającymi zapiski, notatniki, rysunki bohatera książki). Kunszt całości pozwala spuścić zasłonę milczenia na konsekwentne w wydawnictwie słowo obraz/terytoria umieszczanie przypisów na końcu książki.