Alessandro Baricco w kilku słowach poprzedzających utwór „Novecento” wytłumaczył, że ten tekst został napisany dla aktora Eugenia Allegriego i reżysera Gabriele Vacisa. „Nie sądzę, by istniało słowo na określenie tego rodzaju tekstów. Ale to nieważne. Mam wrażenie, że to piękna historia, którą warto było opowiedzieć. I miło mi pomyśleć, że ktoś ją przeczyta” – stwierdził autor. „Novecento. Monolog” to książka poruszająca, książka, którą czyta się jakby oglądało się monodram. Przypuszczam, że śledzeniu scenicznej adaptacji towarzyszyć może uczucie podobne do tego podczas lektury, uczucie współuczestniczenia w literackiej fabule.
Miejscem wydarzeń jest statek kursujący między Europą a Ameryką. Podróż umila pasażerom Atlantic Jazz-Band. W tym zespole przy fortepianie zasiada człowiek-legenda: Danny Boodmann T. D. Lemon Novecento. Novecento urodził się na tym statku – był dzieckiem emigrantów, został przez nich porzucony.Wychowany przez marynarzy już jako mały chłopiec ujawnił Novecento swój niecodzienny talent: potrafił grać na fortepianie – grać i komponować. Muzyka była w nim, a żaden wirtuoz nie mógł się z bohaterem równać. Novecento, samouk, bez wątpienia był najlepszym muzykiem: ale w jego przypadku muzyka stawała się twórczością, nie od-twórczością. Przez dwadzieścia siedem lat Novecento nie opuszczał statku, nigdy nie zszedł na ląd – choć raz już prawie podjął taką decyzję. Nie umiał jednak wyobrazić sobie świata poza statkiem, tak jak nie potrafił wyobrazić sobie morza widzianego od strony lądu. To statek zapewniał bohaterowi poczucie bezpieczeństwa – ta miłość okazała się miłością aż po kres.
Historia Novecenta nie jest zbyt skomplikowana. Kilka zaledwie szkiców najlepiej charakteryzujących postać, kilka wydarzeń zbudowanych dość tendencyjnie chociaż i zaskakująco. Baricco w przewrotny sposób jednocześnie wykracza poza konwencję i wypełnia oczekiwany schemat. Prostota opowiadania jest jego atutem – dzięki temu opowieść może chwytać za serce, budzi sporo wzruszeń, mimo że da się przewidzieć rozwój akcji. Narrację podporządkował tu autor muzyce, wiele relacji przeradza się w jazzowe standardy, w motywy, które aż proszą się o akompaniament.
W tle rozbrzmiewają wręcz dźwięki wygrywane przez okrętowy band. Muzyczne standardy narzucają tekstom rytm, muzyka jest tutaj tłem oraz ilustracją dla akcji, ale też „bohaterem” monologu. A przecież narratorem historii nie został poeta czy mówca wyczulony na brzmienie słów, a jeden z muzyków, marynarz i kompan tytułowej postaci. Czasem wyrwie mu się jakieś grubsze sformułowanie, czasem analizę zachowania zastępuje beznamiętny opis. Ale to muzyka prowadzi ten tekst, nadaje mu wewnętrzne uporządkowanie. Gawęda toczy się tak gładko, jak gładko płyną dźwięki w wykonaniu Novecenta. „Wyglądało na to, że improwizuje, ale gdzieś w jego głowie te nuty zapisane były od zawsze”.
Baricco w monologu „Novecento” zestawia sprzeczności. Rysuje swoją opowieść grubą, wyrazistą kreską – a przy tym znajduje miejsce na subtelności i zachwyt nad drobiazgami. Tu wszystko jest idealnie skomponowane a pozorne dysonanse, niezgodności treści i formy czy zaskakujące złożenia – celowe zabiegi mające zmniejszyć płynność tekstu – są na właściwych miejscach, nie utrudniają odbioru a uszlachetniają ten utwór. Niecałe sześćdziesiąt stron tekstu – a mimo to ta literacka miniatura jest godna podziwu. Książka pełna emocji, nie pozostawia nikogo obojętnym. Łączy w sobie elementy eseju, powieści przygodowej, literatury „faktu”, ale nade wszystko stanowi wyśmienitą pozycję z literatury pięknej.
,,Jak nazwać Pannę młodą Alessandra Baricco? Może surrealistyczną apologią? Filozoficzno-libertyńską relacją? Kapryśną i jednocześnie odważną historią...
Transformacja, której doświadczamy, nie jest jedynie skutkiem rewolucji technologicznej z jej nowymi urządzeniami cyfrowymi. Spowodowała ją rewolucja...