Zło w czystej postaci czy próba polemiki z przyczynami ludzkiej niegodziwości? Oba te zagadnienia stają się tematami opowiadań Moniki Piątkowskiej „Nikczemne historie”. Autorka bierze bowiem pod lupę nie tylko podłość motywowaną zemstą bądź chęcią wymierzenia sprawiedliwości, ale przede wszystkim – wieloznaczność i problem obiektywnej oceny popełnionych przez bohaterów opowiadań zbrodni. Czy zatem zło można w jakikolwiek sposób usprawiedliwić? Zawarta w „Nikczemnych historiach” odpowiedź zdaje się być negatywna, opatrzona jest jednak pisanym drobnym drukiem postscriptum, by najpierw właściwie zaklasyfikować postawy bohaterów i prezentowane przez nich czyny.
Książka Moniki Piątkowskiej to zbiór dwunastu opowiadań, w których autorka próbuje zdefiniować stan, jakim jest nikczemność. Aby uporać się z tym zagadnieniem, Piątkowska powołuje do życia szereg bohaterów, których zdaje się wszystko różnić, a jedyną wspólną ich cechą jest właśnie nikczemność. Tak więc na kartach „Nikczemnych historii” czytelnik zapozna się między innymi z opowieścią o zamordowanej we własnym mieszkaniu kobiecie i życiem doświadczonego przez los dziennikarza badającego tę tajemniczą zbrodnię kilkadziesiąt lat później. Śmierć staruszki i bezowocne poszukiwania zbrodniarki zdają się stanowić lustro, w którym odbijają się uczucia i troski dziennikarza – opuszczenie przez kobietę, nadwątlenie delikatnej nici przyjaźni czy w końcu kierujący jego życiem egoizm. Równie sugestywna jest opowieść „Warszawa 1897”, w której zdaje się zrywać ze smyczy nieodłączna towarzyszka słowa zła – zbrodnia. Planowane przez bohatera morderstwo wydaje się usprawiedliwione bolesną przeszłością, a sam czyn – jedynie drogą do uspokojenia sumienia. Także pozostałe historie stają w opozycji do stereotypowego postrzegania podłości i bezeceństwa. Pojawiające się w opowiadaniach zło zdaje się mieć drugie oblicze, sekretne drugie dno, a – jak mówi znane przysłowie – „nie wszystko zło(to), co się świeci”.
Kluczem do każdej historii jest umiejętność zachowania dystansu do opisywanych wydarzeń. Wielokrotnie już po pierwszych zdaniach czytelnik ma wrażenie, że oto jest świadkiem jawnej niesprawiedliwości, ba, na własne oczy widzi, jak w jednym z opowiadań katuje się młodego mężczyznę. Fakt faktem, trudno o usprawiedliwienie takiej podłości, jednak opisywany młodzieniec jak się dalej okazuje, jest zwyczajnym oprychem, złodziejem i oszustem, który pod osłoną nocy chciał zabić przywódcę miejscowej bandy, za co kilku oprychów postanowiło się młodzieńcowi odpłacić. Zaskoczenie jest zatem nieodzownym elementem każdej historii. Autorka podstawowe fakty z życia bohaterów odsłania kawałek po kawałku, jakby od niechcenia dodaje co rusz najważniejsze dla czytelnika informacje.
W opowiadaniach brak jest chronologii wydarzeń. Zdarzenia rzeczywiste często są przerywane mglistymi, nieprawdziwymi historiami, majakami, dygresjami czy po prostu pragnieniami bohaterów – na przykład tym, aby przeżyć swoje życie w alternatywnej rzeczywistości. W niektórych historiach, zwłaszcza w „Historia nie istnieje” i w „Gończych psach miłości”, bohaterowie próbują poprzez długie dyskusje odkryć prawdziwą wersję wydarzeń, jakich byli świadkami. Czy im się to udaje? Trudno powiedzieć, bowiem każdy z nich cierpi na przypadłość zwaną subiektywizmem.
W większości opowiadań tłem dla opisywanych wydarzeń są europejskie stolice – Paryż, Wiedeń, Praga czy Warszawa. Tłem historycznym zaś są tu: okres pierwszej wojny światowej, dwudziestolecie międzywojenne czy czasy wielkiej emigracji Polaków po nieudanym powstaniu listopadowym. Bohaterami opowiadań są ludzie zwyczajni jak na owe czasy – miejska biedota, złodzieje, emigranci czy arystokracja. Ich życie z jakiegoś jednak względu okazuje się interesujące. Ukrywają oni bowiem niezwykle fascynującą, trudną do jednoznacznej interpretacji zbrodnię, której są świadkami, ofiarami, bądź wykonawcami.
Monika Piątkowska w „Nikczemnych historiach” zwraca się przede wszystkim do sumień swoich czytelników. Sugestywne opisy wydarzeń, kipiące emocje czy subiektywność postrzegania świata i kierujących nim zasad sprawiają, że wiele sytuacji rozpatruje się w sposób zupełnie inny niż wskazywać by na nie mogły okoliczności. Wyrazisty język i dosadny, a równocześnie dostosowany do „okoliczności” styl autorki doskonale oddaje wszechobecne w publikacji wątpliwości i pytania, czy człowiek jest w stanie pozbyć się pasożytującego w jego duszy zła.
„Nikczemne historie” zamyka kierowane bezpośrednio do czytelnika parafrazowane i znacznie uproszczone teraz pytanie o to, jak bardzo on sam – czytelnik – jest w swoim życiu nikczemny. Ładna to pointa, zwłaszcza, że zamieszczone w publikacji opowiadania mają czytelnika na nią przygotować, a także pomóc mu na zadane pytanie odpowiedzieć. Mnogość historii i okoliczności, w których miały miejsce, od zranionego serca i odrzuconej miłości zaczynając, przez tragiczną emigrację i na zuchwałej zbrodni kończąc, dowodzą tylko, że nikczemność może narodzić się w każdym miejscu i w każdej sytuacji, bez względu na status społeczny, ilość pieniędzy w portfelu czy stan zdrowia. Obyśmy zatem przy ostatnim pytaniu autorki postawili krzyżyk we właściwej rubryce.
Pomimo sprzeciwu Kazików, Roszków i Edzia Obsta Talki powracają - drugim wyborem felietonów z cyklu "Po robocie przy sobocie". Małżeński przegląd...
Mroczna strona dwudziestolecia Gdy w 1918 r. Polska odzyskała niepodległość, cały naród ogarnął entuzjazm. Te dwadzieścia lat do dzisiaj zachwyca rozmachem...