Kiedyś Cię znajdę
Jest rok dwutysięczny szósty, Wirginia, Stany Zjednoczone. Lucy właśnie stoi na swoim pierwszym życiowym progu – kończy szkołę średnią i choć z pozoru wygląda na bardzo szczęśliwą osobę, wcale taka nie jest. Nieustannie stara się sprostać wymaganiom rodziców i nauczycieli. Robi wszystko, by nikt nie porównywał jej z tragicznie zmarłą siostrą, Daną. Mimo ogromu wysiłków w to wkładanych, nie zawsze jej się udaje uniknąć takich ocen. To, oczywiście, nie jedyny problem trapiący główną bohaterkę powieści. Jest jeszcze on - przystojny, cichy, skryty w sobie chłopak. Jeden z uczniów liceum, do którego Lucy uczęszcza, a w zasadzie w którym jej nauka właśnie dobiega końca. To właśnie to - fakt ukończenia szkoły, bardzo trapi Lucy. W końcu to tu, na licznych przerwach i zajęciach, miała okazję ukradkiem obserwować Daniela, obiekt jej westchnień. Na jego widok dziewczynie brakowało tchu, a serce wpierw się zatrzymywało, by po chwili zacząć pędzić z niewyobrażalną prędkością. Niestety, Daniel nie zwracał uwagi na Lucy. Przez cały okres ich wspólnego uczęszczania do szkoły odezwał się do niej może raz, a i tego pewna nie była, bo nie zrozumiała słów wydobywających się z jego ust. Nie zmienia to jednak faktu, że była w nim śmiertelnie zakochana i z nikim poza nim nie chciała się umawiać. Wiedziona wątłą nadzieją, odrzucała zaloty szkolnych kolegów i postanowiła, że na bal maturalny, imprezę, na której muszą się pojawić się wszyscy, by móc odebrać dyplom, wybierze się sama. Może akurat uda się na niej spotkać Daniela i po raz pierwszy w życiu naprawdę z nim porozmawiać? Choć trudno w to uwierzyć, marzenia Lucy się ziszczają. W noc balu maturalnego, w dość nietypowych i niezwykłych warunkach, nasza bohaterka przeprowadza pierwszą, wyśnioną dyskusję ze swym ukochanym, tylko… czy to faktycznie jest ich pierwsza rozmowa? Czy rzeczywiście nigdy wcześniej nie patrzyli sobie w oczy i nie rozmawiali o wszystkim i o niczym? Czy liceum, Wirginia, ba, Stany Zjednoczone, to naprawdę arena ich pierwszego spotkania? Co w tę magiczną, zdawać by się mogło, noc wyjawi Lucy Daniel? Jaką tajemnicę skrywa? I jak ona zareaguje na rewelacje, które chłopak ma zamiar jej przekazać? By się tego dowiedzieć, trzeba sięgnąć po powieść Nigdy i na zawsze.
Książka Ann Brashares niesie w sobie ogromny, w pełni zrealizowany potencjał. Tak w jednym zdaniu mogżna by było scharakteryzować tę książkę. Nigdy i na zawsze to lektura nietuzinkowa. Wbrew oczekiwaniom, nie można w niej znaleźć elementów typowego romansu paranormalnego. Konstrukcja i podejście do tematu wywołują wrażenie świeżości. Narracja prowadzona jest w różnych przestrzeniach, czasach i z różnych punktów widzenia. Przez zdecydowaną większość powieści poznajemy historię Daniela, która zaczęła się bardzo daleko i dawno. Nie oznacza to jednak, że chłopak jest istotą nadprzyrodzoną albo że jest człowiekiem wyjątkowo starym. Wręcz przeciwnie, jest taki sam, jak większość rówieśników, tylko jego pamięć jest może nieco bardziej rozwinięta od pamięci przeciętnego zjadacza chleba. W pozostałych fragmentach powieści autorka prezentuje pierwszoosobową relację z kolejnych kilku lat życia Lucy. Jak potoczyły się jej losy? Czy w jakikolwiek sposób są one złączone z historią Daniela? Jaka będzie przyszłość tej dwójki? Odpowiedzi na te i na wiele innych pytań znaleźć można w powieści.
Nigdy i na zawsze może nie zachwyca, może nie powala, nie wytarmosi i nie przemieli czytelnika na proch, ale z pewnością pozostaje w pamięci na dłużej i skłania do wyczekiwania na ewentualną kontynuację. Skłania też do zadania sobie kilku ważnych pytań, jest nadto bardzo interesująca i wciągająca. Po prostu: godna polecenia. Nie tylko fanom powieści paranormalnych.
Jest 2014 rok. Cztery lata temu szesnastoletnia dziś Prenna James wyemigrowała do Nowego Jorku, w którym nadal czuje się obco. Problem polega na...
Wędrujące Dżinsy, z lekko nadprutym haftem i wystrzępionymi nogawkami, powracają do czterech przyjaciółek, aby towarzyszyć im po raz ostatni podczas...