Ludzie od zarania wieków zadawali sobie pytanie o wartość i sposób życia niezależnie od systemów filozoficznych czy religijnych. Każdy człowiek choć raz pyta świat i siebie: Jak żyć? Dla Adama Zagajewskiego odpowiedź na tak postawione pytanie jest oczywista. W swoim najnowszym tomie poetyckim zatytułowanym symbolicznie „Niewidzialna ręka” stawia siebie po stronie życia, które daje się, lub może trafniej powiedzieć, udaje się poecie ogarnąć ludzką myślą.
I tak oto problem filozoficzny, teologiczny i społeczny: co lepsze vita activa czy vita contemplativa przesunął autor „Obrony żarliwości” na spokojniejszy, rozumniejszy aspekt ludzkiej egzystencji. Może taka jest prawidłowość, iż poeta po przekroczeniu pewnej granicy wieku opowiada się po stronie kontemplacji, a może wpływ na to ma wcześniejsza twórczość, przeżycia, filozofia lub poetyka danego twórcy – nie wiem. Jedno jest pewne, zdaje się mówić Zagajewski, za wszystkim czego doświadczamy ukryta jest głębsza treść. Trafnie takie przeświadczenie, przekonanie, czy też powątpiewanie w empirię określa termin – epifania. Zaś owa głębia najlepiej widoczna „dzięki tej niewspółmierności, dzięki temu niewytłumaczalnemu pęknięciu”, jak to ma miejsce w wierszu „Metafora”, uświadamia poecie niedoskonałość każdej przenośni. I dlatego autor, choć nigdy nie dotrze, do tego, co jest ukryte po drugiej stronie, nie może nie mówić nic. Jego nieporadność, o której wspomina Zagajewski w wierszu „Niemożliwe” nie powinna go zniechęcać do pisania, bo jak twierdził Fiodor Dostojewski, człowiek czynny to człowiek zawsze ograniczony. Zwłaszcza gdy jedynym działaniem człowieka jest wypowiadane słowo. W „Niewidzialnej ręce” kłębią się dwa żywioły: czas i przestrzeń. Dopiero ponad nimi króluje wszechobecna zwerbalizowana myśl autora „Ziemi ognistej”, dzięki której odbywamy wraz z nim sentymentalną podróż w świat jego dzieciństwa. Wędrujemy poprzez miejskie krajobrazy Sieny, Berlina, Lwowa, Warszawy, Krakowa, czy rodzinnych Gliwic. To właśnie topos miasta jest powracającym motywem większości utworów tego tomu, zamykającym w swojej konstrukcji myśl o przemijaniu, jak w przypadku wiersza „Nienapisana elegia dla Żydów krakowskich”.
Wraz z przemierzaniem ulic, skwerów, budynków różnych miast przez bohatera wierszy poznajemy jego biografię, jak to, że wysyłany był na lekcje gry na fortepianie do Pani J. – sąsiadki. To ona powiedziała rodzicom małego Adama, by wysłali go raczej na lekcję języków, gdyż nie wykazuje żadnych zdolności muzycznych. W niniejszym tomie nie brakuje wierszy poświęconych tematyce pisarskiej, zagadnieniom sztuki słowa, a są one najczęściej dedykowane zmarłym poetom, jak na przykład Czesławowi Miłoszowi czy K. I. Gałczyńskiemu. A w podtytule jednego ze swoich wierszy traktatów o poezji zatytułowanym „Skończyła się rewolucja” nawiąże do książki innego poety nowofalowego Juliana Kornhausera. Jeśli miałbym określić jednym zdaniem „Niewidzialną rękę” Andrzeja Zagajewskiego, powiedziałbym, że jest to traktat dojrzałego poety o otaczającej go rzeczywistości, na którą patrzy in memoriam.
Wzrok poety jest skierowany w przeszłość, ale ton łagodnej melancholii, do którego zdążył nas przyzwyczaić, przełamuje się tu nastrojem niepokoju...
Historia samotnościCichną głosy ptaków.Księżyc pozuje do fotografii.Błyszczą wilgotne policzki ulic.Wiatr przynosi zapach zielonych pól.Gdzieś wysoko mały...