Wyobraźmy sobie czasy, gdy nieprzychylnego nam sąsiada porywa się z łaźni, zamyka na trzy miesiące w skrzyni wielkości beczki i trzyma w niej tak długo, aż ten podpisze dokument, że dobrowolnie oddaje nam cały swój majątek. Wypuszczony z więzienia ofiarodawca, z ciałem pełnym larw żywiącego się nim robactwa, śmierdzący i złamany na duchu, wraca do siebie i co się dzieje? Ano nic. Życie toczy się dalej, a o kierunku historii decyduje ten, kto ma więcej siły i mniej skrupułów.
Czy Polska wieków średnich może być scenerią powieści spod znaku rycerza, smoka i gołej baby? Jak pokazuje Cherezińska, a kiedyś także Kraszewski - jak najbardziej.
Schyłek XIII wieku. W tajemniczych okolicznościach i ku uciesze walczących o polski tron i ziemie rodów Brandenburgii, Czech i przynajmniej kilku książąt piastowskich ginie Przemysł II, nadzieja Polski i Jakuba Świnki, postępowego arcybiskupa gnieźnieńskiego, na scalenie kraju, wciąż rozbitego na dzielnice. Zostawia on żonę i córkę z pierwszego małżeństwa, Rikissę, potomkinię rodu ze Szwecji, już przyrzeczoną Ottonowi VIII, margrabiemu brandenburskiemu. Wydaje się, że pokój zostanie ocalony, a tych, którzy pochopnie najechali na polskie miasta, szybko da się przywołać do porządku. Tak jednak się nie dzieje ani w historii, ani w powieści fantasy. Zbyt wielu jest chętnych do zaszczytnego miana króla Polski i zbyt wielu ma po temu sposobność. Musi dojść do walki na śmierć i życie.
Słusznie porównywana do Gry o tron historia Cherezińskiej to zbeletryzowana wersja tego, co być może naprawdę w Polsce się wydarzyło. Niewidzialna korona to kontynuacja Korony śniegu i krwi, gdzie dziesiątki historycznych postaci, magia starej wiary, zniszczonej i wypartej przez zwolenników Wyznawców Umarłego, przeplatają się ze sobą, a zwykła chciwość i okrucieństwo są tym ciekawsze, że dotyczące nie szeregowych bojowników królestwa, ale głównych jego bohaterów.
Próżno tu szukać jednej, wiodącej postaci, na której barkach spoczywa cała fabuła. Ale taka konstrukcja intryguje, bo trzyma w napięciu, każe pamiętać o tym, co już było i spodziewać się nowego, jeszcze ciekawszego wątku i bohatera.
To wreszcie, jak słusznie zauważyła Justyna Sobolewska na łamach „Polityki”, cały szereg doskonałych postaci kobiecych. Trzy wielkie Jadwigi: Jadwiga Bolesławówna, księżna kaliska, żona Władysława Łokietka, rodząca mu córkę w smoczej jamie pod obleganym Krakowem. Opatka wrocławskich klarysek, Jadwiga Głogowska, siostra Henryka z Głogowa, księcia nie bojącego się chyba nawet samego diabła. Jadwiga Pierwsza, osiemdziesięcioletnia księżniczka, także klaryska, z upodobaniem wysłuchująca opowieści o tym, który rycerz najsprawniej niewoli opuszczone przez mężów kobiety. Tuż za nimi cały szereg Agnieszek i Elżbiet, kobiet rozwiązłych, a często zwykłych dziwek na usługach Vaclava II Przemyślidy. I - wreszcie - tajemnicze kobiety starej krwi, mądre wiedźmy, Kaliny, Jemioły, i strzegący Trygława ich pobratymcy - Starcy z żywymi tatuażami. Kobiety frywolne, kobiety przebiegłe, kobiety mądre i chciwe, morderczynie i ambitne politycznie księżne. Dziesiątki bohaterek, z których żadna nie idzie na wojnę, ale wszystkie w tej wojnie uczestniczą. Nawet, jeśli jak Guta z Habsburgów, umierają w dwudziestym szóstym roku życia po urodzeniu dziesiątego dziecka.
Świat u Cherezińskiej nie jest magiczny. Jest prawdziwy i przewidywalny. Papież rozdaje korony wedle swego widzimisię, a królowie te regalia kradną, nie bacząc na papieskie groźby. I choć wszystko wydaje się stać na głowie, jest w tym jakiś ład, bo przy władzy ostają się ludzie krwi, a przy korycie - ich służba, a nie odwrotnie, jak to często w bajkach bywa.
Niewidzialna korona to książka-wyzwanie. Cherezińska nie uwodzi nas fantastyczną scenerią, choć nie brak u niej latających gryfów i czarodziejskich mieczy topionych w jeziorze. Jest surowa i nie udaje, że opowieść o czasach, gdy Vaclav II sięgnął po polską koronę, to baśń, która kończy się dobrze, a wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Bohaterowie siedzą w gnoju, zdarza im się śmierdzieć, a seks często bywa pozamałżeński. Takie to piękne, że aż prawdziwe - chciałoby się powiedzieć. I niewiele w tym przesady. Dla popularyzacji polskiej historii Cherezińska zrobiła więcej niż niejeden minister edukacji. I miejmy nadzieję, że będzie robiła to dalej.
Halderd. Potężna niczym król. Tajemnicza i nieprzenikniona jak magiczne znaki ryte w kamieniu i kości. Wyniosła w swojej samotności i cierpieniu. Przewodziła...
Książę Mieszko nie pozostawiał swym dzieciom złudzeń. Każde z nich miało być wykonawcą jego woli, ku chwale i tryumfowi księstwa. Świętosławie wskazał...