DOPOWIADANIE
„Rzeczywistość to jeszcze nie jest cała prawda. Rzeczywistość to tylko ułamek prawdy. Cała sztuka t uczepić się takiej prawdy, która pomoże oszukać rzeczywistość.”
Opuszczony przez życie malarz i niespełniony pisarz rozmawia z Goethem, Novalisem, Kleistem i Kafką o starzeniu się, tworzeniu, zostawianiu po sobie śladu, tworzeniu własnej legendy. Czuje z nimi szczególne powinowactwo, bo są już po tamtej stronie, o czym on marzy, nie widząc sensu w swoim życiu. Nawet nowoodkryta miłość do pani de R., luksusowej prostytutki, która zamawia u niego swój ostatni nagi portret nie jest w stanie przynieść mu poczucia sensu. Kobieta zabiera portret, gdy jest już ukończony i znika. Malarz nie może przestać o niej myśleć, wie, że tak jak ona zaczyna się starzeć, po kawałku odchodzić do innego świata, czy lepszego, nie wiadomo. Tymczasem, jak miał powiedzieć Marai, na którego powołuje się po wielokroć pisarz-malarz: „umieranie zaczyna się od akceptacji myśli o własnej śmierci.” Jest czymś nieuchronnym, a zarazem czymś, co w codziennym życiu odrzucamy, odsuwamy w kąt. Przypominają o niej dopiero symptomy nadchodzącej starości.
W powieści Grzegorza Gortata świadomość przemijania i bliskości śmierci, a nawet swoistego prowokowania jej, stanowi stały element egzystencji bohatera. Coraz gęściej otaczają go wspomnienia z przeszłości. Pojawia się w snach zmarła matka, przypomina o sobie ojciec. Dwa, zwalczające się nawzajem przeciwieństwa, które go stworzyły, od których chciał się uwolnić, pójść własną drogą. Przypadek i nieporozumienie sprawiło, że zamiast pisarzem, został malarzem. Matka przekonana była, że będzie malował pokoje. Z ojcem, od czasu rozwodu, widywał się rzadko, wstydząc każdego spotkania, unikając rodzica wracającego z kolejnej odsiadki.
Sztuka miała być tym, co przyniesie mu nie tylko sławę, pieniądze i wygodne życie, ale i ochronę przed marną w jego opinii egzystencją ojca i matki. W toku poszukiwań został sam ze swoimi myślami, czując większą więź z poetami, którzy popełnili w porywie romantycznych uniesień samobójstwo, niż z własną rodziną. Chciał wznieść się na ich poziom, osiągnąć ich stopień wtajemniczenia. Jednak i to okazało się złudne. Portret pani de R. miał mu dać nadzieję na pokonanie śmiertelności, miał też zachować młodość starzejącej się prostytutki, której obraz zastępować miał lustro. Jednak i ona odeszła. Choć portret pozostał, boleśnie przypominając mu niewykorzystaną szansę.
Malarz decyduje się na ostateczny krok, przywołując biografię węgierskiego pisarza żyjącego na emigracji w Ameryce, który również z utęsknieniem wypatrywał śmierci.
Niespełniony życiowo twórca spotyka się wreszcie z poetami, których tak bardzo podziwiał. Toczą wspólnie dysputy o Sztuce i Życiu. Brzmią one paradoksalnie w ustach postaci, które już nie żyją i więcej już nie stworzą.
Zaletą powieści są odwołania do biografii romantycznych twórców, mało znane szczegóły z ich życia. Zresztą cała historia naszpikowana jest cytatami, stanowiąc swoisty dialog z innymi twórcami.
Kiedy Muszkatowie mogą wreszcie odetchnąć od uciążliwej opiekunki - w drzwiach ich domu zjawia się tajemniczy gość. Wieloimienny jest aniołem, ciapowatym...
To historia pewnego dzieciństwa, którego scenerią była Łódź lat sześćdziesiątych XX wieku. A także opowieść o cieniach przedwojennych żydowskich Bałut...