Niektórym trudno dorosnąć. Pragnienie stabilizacji dominuje u nich nad naturalną ciekawością i chęcią poznawania świata. Cenią sobie wygodę, a lęk przed tym, co nowe i obce, skutecznie zniechęca ich do opuszczenia bezpiecznej strefy komfortu. Nie chcą być duzi.
Na tym właśnie polegał problem Kangurka. A właściwie - jego mamy, bo sam malec nie uznawał tego za kłopot – w kieszeni mamy było mu tak dobrze! Postanowił więc jej nie opuszczać nawet wtedy, gdy stał się naprawdę ciężki i dostatecznie duży, by zacząć skakać przez życie na własnych nóżkach. Nie poddawał się urokowi pięknych motyli, wesoło fruwających z kwiatka na kwiatek. Nie bawiły go zabawy chlapiących wodą słoni. Nie chciał tańczyć, słuchając śpiewu ptaków (choć jego lewa nóżka sama podrygiwała w górę i w dół), a małpie skoki wydawały mu się wprawdzie zabawne, ale równocześnie trochę przerażające. Podobnie jak ogromna równina, po której pędziły żyrafy.
Wolał pozostawać w kieszeni mamy – w kieszeni ciepłej i suchej, a przy tym tak dobrze znanej.
Tylko że w końcu Kangurzyca nie miała już siły zrobić ani kroku. Musiała odpocząć. A wtedy…
Wtedy pojawił się ktoś, kto sprawił, że Kangurek zapomniał o swoim strachu, o niechęci do wysiłku i wcześniejszym postanowieniu. Dorósł! I z radością ruszył w świat.
Prosta, zrozumiała opowieść Guido van Genechtena ma w sobie wiele uroku. Proste zdania, powtarzające się sytuacje oraz egzotyczne krajobrazy i zwierzęta z łatwością przyciągają i utrzymują dziecięcą uwagę, budząc nie tylko zainteresowanie, ale też rozbawienie (zwłaszcza gdy wypychany z kieszeni Kangurek HOP! nurkował do niej z powrotem). Nie zmienia to jednak faktu, że największym atutem książki są jej ilustracje – duże (za sprawą formatu publikacji), ciepłe, sympatyczne, przejrzyste i naprawdę pełne wdzięku.
Szkoda tylko, że prezentujący je autor wprowadza małych czytelników w błąd. Bo przecież żyjący na wolności Kangurek miałby raczej małe szanse, by podziwiać słonie czy żyrafy w ich naturalnym środowisku…
Jednak pomijając przyrodniczą nieścisłość, trzeba podkreślić, że ta prosta historia może okazać się naprawdę cenną lekturę. Zwłaszcza – jak sugeruje sam autor – dla wszystkich dzieci trzymających się kurczowo swoich mam, czy może jeszcze bardziej – dla wszystkich mam trzymających kurczowo swoje dzieci.
Warto polecić ją także znacznie większym Kangurkom. Tym, które nawet w dorosłym życiu boją się zrobić choćby jeden krok w kierunku tego, co nieznane i jeszcze nieoswojone.
Dzieci zwierząt mają mamusie tak jak i ty. W tej uroczej czarno-białej książce spotkasz różne mamy i ich dzieci. Zwierzęta z sąsiedztwa, jak kota...
Zwierzęta wybrały się w drogę i wszystkie chcą gdzieś dojechać. Przy okazji każdy trąbi aż miło! Rowerowy dzwonek, gwizdek lokomotywy, syrena wozu strażackiego...