Rola krytyka literackiego jest zacna, pomaga czytelnikowi w wyborze lektury. Krytyk ma trudne zadanie stworzenia teorii, umiejscowienia wydawanych książek w szerszym kontekście, dokonania porównań i hierarchii wartości. Przy obecnej nadprodukcji tekstów jest to zadanie z góry skazane na porażkę. To nie są czasy, gdy spierają się ze sobą dwie szkoły, klasyków i romantyków. Obecnie rolę krytyki przejęli blogerzy książkowi, którzy wyznaczają trendy czytelnicze, kierując się własnym gustem i sympatiami, a już niekoniecznie wiedzą i przygotowaniem merytorycznym.
Z tym większym zainteresowaniem przyjęłam książkę Piotra Michałowskiego, będącą zbiorem tekstów pisanych w różnych okolicznościach co prawda, ale ułożonych w logiczny ciąg, który jednak można złamać zgodnie z czytelniczą wolą.
Dwie pierwsze części dotyczą refleksji autora na temat lokalności i europejskości w kontekście „szczecińskości”. Piotr Michałowski z dystansem, a także pewną dozą poczucia humoru próbuje dookreślić swoje miejsce na ziemi. Niby nad morzem, a jednak bez dostępu do niego, niby na prowincji, a jednak na granicy dwóch państw i kultur zarazem. Specyfika miasta implikuje rozważania dotyczące miejsca małych ojczyzn na mapie świata i ich wpływu na rozumienie patriotyzmu.
Ciekawsze jednak okazały się teksty dotyczące literatury, a starające się podsumować współczesne zjawiska okołoliterackie z perspektywy krytyka i czytelnika. Autor zwraca uwagę na prawo serii, gdy po sukcesie pierwszej, wybitnej książki, pisarz stara się powielać zawarte w niej tematy i sposoby opowiadania, w ten sposób utrwalając swoją pozycję na Parnasie. Niestety, kolejne książki okazują się coraz słabsze, coraz bardziej wtórne. Pisarze stoją dziś na rozdrożu między popularnością, uzyskaną dzięki skandalom, sezonową obecnością na tak zwanej liście bestsellerów, a pragnieniem stworzenia dzieła przełomowego, uniwersalnego, ale – niedocenionego przez współczesnych. Pamiętajmy – zwraca uwagę autor – że w dwudziestoleciu międzywojennym najpopularniejszymi autorami byli: Ossendowski, Dołęga-Mostowicz i Mniszkówna, a więc wcale nie ci, których dziś uznajemy za najważniejszych: nie Witkacy, nie Schulz, nie Gombrowicz. Na pewno i z naszej (wciąż jeszcze niedomkniętej) epoki coś ocaleje. Pytanie tylko: co? Cały problem polega na tym, że współczesna działalność recenzencka niewiele ma wspólnego z krytyką literacką w akademickim sensie. Bawi się raczej w doraźne ocenianie promowanych publikacji i oklaskiwanie tych oklaskiwanych, zupełnie pomijając te z bocznego nurtu, które jednak prezentować mogą ambitniejsze walory literackie.
Piotr Michałowski postuluje odrodzenie prawdziwej krytyki, która może - i powinna - stać się drogowskazem, mądrym przewodnikiem, nauczycielem, uzbrojonym w narzędzia służące sprawnemu wyłuskiwaniu z potoku tekstów tych najbardziej wartościowych, wartych przeczytania. Rola to niezwykle trudna, wymagająca wiedzy, doświadczenia, kultury literackiej i talentu pisarskiego, by dzięki tym przymiotom przekonać czytelnika. Krytyk ze swoim ostrym piórem stanąć musi do walki z całą machiną marketingowo-promocyjną, która nie zawsze wskazuje na to, co naprawdę warte przeczytania.
Z pewnością książka Michałowskiego jest warta zwrócenia na nią uwagi, może bowiem utrzeć nosa zadufanym w sobie domorosłym pseudo-krytykom, a pisarzom dać nadzieję, że ich ambicje pójścia dalej w poszukiwaniach artystycznych nie pójdą na marne. Zostaną dostrzeżone przez ludzi takich jak Piotr Michałowski, jeden z ostatnich krytyków literackich w dobie blogów książkowych.
Mikrokosmos wiersza. Interpretacje poezji współczesnej to książka o polskiej poezji XX i XXI wieku. Jej bohaterami nie są poeci ani style i prądy, ale...
Książka jest próbą nowego spojrzenia na polską poezję XX wieku w konfrontacji z teoretycznym modelem poezji nowoczesnej, wciąż dyskusyjnym, toteż pojętym...