NIE TYLKO CYNK
Sięgając po książkę Tomasza Kostro Na początku był cynk… miałam, muszę przyznać, mieszane uczucia. Cynk? Jaki cynk? Ktoś dał komuś cynk? Puścił farbę? Czy to jakiś więzienny gryps? Czemu cynk? Przecież na początku było słowo… Czemu ten tytuł ma niby służyć? Na szczęście dziwny tytuł został wyjaśniony na początku: „Tropiąc ślady początków wielkiej kariery naszego regionu – pisze Kostro – niezmiennie spotykam cynk. Ten metal stał się zaczynem rozwoju, legł u progu wielkich fortun, powodował wzmożone zainteresowanie węglem i przez długie lata warunkował poziom wydobycia. Od cynku wszystko się zaczęło.
O Śląsku i Zagłębiu winno się pisać, że w mijającej epoce były krainą cynku, węgla i żelaza. W takiej właśnie kolejności.” Zatem za uprzemysłowieniem regionu śląsko-dąbrowskiego stoi właśnie cynk. A cały proces zaczął się aż w XVII wieku za sprawą Jerzego Giesche, który stworzył gigantyczny na europejską wręcz skalę koncern, zrzeszający kopalnie, huty czy zakłady produkujące porcelanę i wyroby chemiczne. Od jego nazwiska wziął się potem Giszowiec, podobno najpiękniejsze w Polsce osiedle-ogród.
Na Śląsk przybywali biznesmeni i przedsiębiorcy z całej niemalże Europy, przyciągani bogatymi złożami rud i węgla. To dzięki nim powstawały przykopalniane osiedla robotnicze, które z czasem zmieniały się w miasta. Nie wystarczyło przecież postawić paru budynków dla górników i ich rodzin, potrzebni byli piekarze, masaże, szewcy, krawcy, nauczyciele, lekarze. I tak wszystko zaczęło się rozwijać i nabierać niezwykłego tempa. Dzięki przemysłowi, który teraz przeklinamy ze względu na zanieczyszczenie środowiska, szkody górnicze, tąpnięcia, hałdy, nasz krajobraz wygląda tak jak wygląda: gęsta sieć dróg, kolei, zabudowań miejskich. Wystarczy pojechać na północ kraju, by zobaczyć różnicę – hipermarket co kilka minut, multikina, ośrodki kultury, szpitale, szkoły. Wiele w tej książce ciekawostek, opisanych ze swadą anegdot, historyjek, a wszystko w gawędziarskim stylu, którego miło by się słuchało, a i czyta równie przyjemnie. Nawet nagromadzenie technicznych szczegółów nie przeszkadza, a wręcz pozwala lepiej zrozumieć, co tu się tak naprawdę działo w ciągu ostatnich stuleci.
Tomasz Kostro zebrał w jednym miejscu opowieści, legendy, fakty dotyczące regionu śląsko-dąbrowskiego i związanego z nim ściśle przemysłu, ale nie zapomniał o najważniejszym – jego twórcach. Starał się pokazać ich walkę o postęp, sposoby robienia kariery w nowym biznesie, targające nimi emocje i ambicje. Dzięki tej publikacji dociera do nas, że kopalnie i huty nie powstały same z siebie, a ich nazwy nie są przypadkowe. O dzisiejszym kształcie regionu zadecydował upór wybitnych jednostek, które dzięki swemu talentowi i szczęściu budowały swoje fortuny dając zatrudnienie tysiącom ludzi przez dziesiątki lat. Tomasz Kostro zalicza do nich Stanisława Staszica (swoją drogą ciekawy tekst odbrązawiający nieco tę postać), Michała Scypio del Campo (pioniera lotnictwa, mieszkającego w Katowicach), Henryka Segno z Czeladzi, rodzinę Schönów, Dietlów, hrabiego Renarda i wielu, wielu innych. Opowieść Tomasza Kostro zatacza szerokie kręgi, choć ich centrum jest nieodmiennie Sosnowiec.
Zapraszamy na nostalgiczny spacer po czterech miastach Zagłębia Dąbrowskiego - Będzinie, Czeladzi, Dąbrowie Górniczej i Sosnowcu. To, co widać na fotografiach...
Książka, którą Szanowny Czytelniku właśnie otwierasz, to felietony na temat historii powstania, czasem upadków, wielkich zakładów przemysłowych Górnego...