Każde dziecko, które chociaż raz zbuntowało się przeciwko „niepotrzebnym” i „głupim” zakazom lub nakazom ze strony rodziców, zrozumie tytułową bohaterkę książki Ewy Marcinkowskiej-Schmidt. Myszka Rozrabiara to typowa postać opowiastek dydaktycznych dla najmłodszych – a cała książka przypomina zwierzęce historyjki, jakie każdy rodzic może opowiadać maluchom na dobranoc.
Mała myszka wie dobrze, że nie wolno jej opuszczać bez opieki bezpiecznego domu. Wyrusza jednak w świat (a właściwie na najbliższe podwórko) – bez wyraźnie sprecyzowanego celu, ot, żeby nie siedzieć w domu. Jedna decyzja zapoczątkowuje ciąg czasami groźnych wydarzeń. Bohaterka bezmyślnie podążać będzie tam, gdzie łatwo o coś smacznego – narazi się przez to mieszkańcom podwórka i domu. Cudem uniknie śmierci i to nie jeden raz: w końcu ma sporo wrogów, chociaż jeszcze o tym nie wie. Na szczęście pamięta, przynajmniej w zarysie, przestrogi mądrej mamy. Myszka trochę skomplikuje żywot gospodarskich zwierząt, wtrącając się do ich codziennych i naturalnych zachowań.
Nie ma w tej historii jednej osi kompozycyjnej (chyba żeby uznać za taką motyw słuchania rodziców: ale w takim przypadku trzeba by stwierdzić, że fabuła została oparta na banale), Marcinkowska-Schmidt sprawia wrażenie, jakby treść wymyślała na bieżąco, jakby nie wytworzyła sobie szkicu opowieści i improwizowała podczas wieczornego rytuału opowiadania dzieciom bajek na dobranoc. Można by za oś wydarzeń uznać trasę, jaką pokonuje myszka – ale i tu królują stereotypy: ostatecznie kogo może spotkać na swej drodze mysz? Zwłaszcza jeśli porusza się po wiejskiej zagrodzie?
Szukam motywu spajającego wszystkie przygody bohaterki przez rozwiązania, jakie pojawiły się na początku bajki: przy pierwszej rozmowie myszka Rozrabiara pyta najmądrzejszą z kur o najważniejszą na świecie rzecz. Zapowiada się całkiem nieźle z uwagi na filozoficzną i lekko abstrakcyjną głębię. Tyle że zaraz potem autorka powraca do zwyczajności, kieruje się w stronę „naturalnych” i w pełni zrozumiałych zagrożeń i przekreśla szansę na niebanalną fabułę. Sprowadza ją do starych schematów i chociaż prezentuje historyjkę sympatyczną, która spodoba się dzieciom, to jednak – bez fajerwerków. Wydaje mi się, że sporo z tych pomysłów zasługiwałoby na rozwinięcie – w książeczce, potraktowane skrótowo, mogą zostać zwyczajnie przeoczone. A szkoda by było.
Koncentruje się natomiast Marcinkowska-Schmidt na utrwalaniu grzecznych zachowań. Myszka bez względu na okoliczności zawsze jest uprzejma i miła. Zdarzyło się tu kilka błędów (najbardziej rzucają się w oczy meczące krowy, reszta to z reguły nierytmiczne inwersje), lecz stanowią one w „Myszce Rozrabiarze” niegodny wzmianki element. „Myszka Rozrabiara” to historia z gatunku takich, które lubią maluchy. Szybka akcja, ciekawe przygody, wciąż nowi bohaterowie niebezpieczeństwa, jakie spotykają myszkę i oczywiście szczęśliwe zakończenie – wszystkie te składniki zapewniają dobrą zabawę. Sporo tu emocji, które przypadną do gustu dzieciakom – ale już starszych mogłyby znudzić. Bogato ilustrowany zeszyt przygód „Myszki Rozrabiary” to lektura w sam raz do czytania przed snem. Utrzymana w dobranockowej konwencji publikacja bawi i uczy jednocześnie.
Izabela Mikrut
Humorystyczna opowieść o zwariowanym rodzeństwie i o tym, co wyniknęło z ich niecodziennego spotkania z... CZARODZIEJEM!...
"O Koziołku, który chciał latać" to książka otwierająca cykl dla dzieci, którego bohaterami będą rezolutne zwierzęta. Koziłek Feliks, w swoim...