Szczupły tomik wydany w Bibliotece „Rozrywki”, w tytule mieszczący jeden z palindromów Tadeusza Morawskiego, to pokłosie konkursu ogłoszonego przez „Rozrywkę do Podróży”. Zadanie dla uczestników było jasne: należało palindromy Morawskiego wpleść w krótki zgrabny wierszyk. Nagrodą miała być publikacja najlepszych utworów. Efekt stanowi książeczka „Może jeż łże jeżom”. Co ciekawe – choć objętością nie przewyższa ten tomik książek dla dzieci – ma zaledwie 32 strony – to przynosi sporo zabawy.
Pomysł na tę publikację zaprzecza właściwie wszelkim zasadom konstruowania tomików rozrywkowych, jest natomiast bardzo typowy, jeśli wziąć pod uwagę antologie pokonkursowe. W każdy utwór wpleciony musiał zostać palindrom – palindromy te powtarzają się, wykluczony jest zatem element zaskoczenia. Przynajmniej teoretycznie. Przywoływanie wciąż tych samych echozdań znacznie ogranicza możliwości interpretacji – to sprawia, że fraszki zbliżone tematycznie mogłyby czytelników znużyć. Mogłyby, ale na szczęście nie nużą. Sprawia to udany dobór zwycięskich utworów: w większości naprawdę dobrych.
Dwudziestu jeden autorów wplotło w epigramatyczne teksty palindromy Morawskiego. Każdy z twórców ma swój własny, szybko rozpoznawalny styl i o ile drażnią niewyszukane gramatyczne rymy Anny Bokoty, to inne – jak choćby lingwistyczne zabawy Czesława K. Maliczaka, frywolne wierszyki Marii Pikul czy rozbudowane Ireneusza Kocyłaka są całkiem niezłe. Wykazali się autorzy przede wszystkim pomysłowością i sprawnością warsztatową. Udało się im w drobnych utworkach zawrzeć nie tylko zdania lustrzane – które narzucają swój często specyficzny rytm i ekwilibrystyczne rymy – ale też i małe literackie żarty. Wielu sprawnie posługuje się przerzutnią i wpisuje palindromy w większe partie fraszek. Twórcy nagrodzeni w konkursie wyłapywali tematykę palindromów i uzupełniali wiadomości w nich zawarte, rozwijali sens palindromów – co ciekawe, czasem wbrew intencjom ich autora. „Seta, Gates” może być odczytywane jako propozycja tenisisty bądź szeroki gest w barze. Przyznaję, parę razy wybuchałam śmiechem, pełna podziwu dla czytelników „Rozrywki” – dzięki nim z pozoru „gorsze” (to jest zawierające mniejszy ładunek komiczny) utworki Morawskiego nabierają nowego wyrazu i zaczynają rozbawiać odbiorców.
Co ciekawe – fraszki samego Tadeusza Morawskiego nie mają tak dużej wartości, przypuszczam, że sam autor nie wygrałby w konkursie, bo jego wierszykom brak humoru i beztroski. Gratką natomiast będą dla czytelników „Może jeż łże jeżom” fraszki Barbary Sudoł, przewodniczącej jury i autorki wielu szaradziarskich rymowanek. W jej propozycjach widać idealnie zabawy słowem, staranność i pomysłowość w układaniu fraszek. Właściwie najtrafniejszą recenzją tomiku może być wstęp Barbary Sudoł, przewodnicząca jury konkursu w swoim tekście wyróżniła te wierszyki, które zdecydowanie najbardziej na wyróżnienie zasługiwały. Reszta jest zabawą…