Witam w XXI wieku
Trudno jest wskazać jedną rzecz, która charakteryzuje XXI wiek, która stanowi "znak naszych czasów". Być może byłby to wszechobecny pośpiech, konsumpcjonizm, żądza pieniądza. A może - dążenie do niedoścignionych ideałów, presja bycia najlepszym, najpiękniejszym. Niektórzy jako syndrom współczesności wskażą zapewne permanentny brak czasu, a także zanik więzów międzyludzkich. Globalizacja, do której dążyliśmy, unifikacja narodów, wolny rynek, zaawansowane technologie – wszystkie te zjawiska, choć korzystne z punktu widzenia rozwoju cywilizacyjnego, powoli zabijają jednak to w nas, co mamy najcenniejszego – człowieczeństwo, czyniąc z nas bezwolne roboty, zaprogramowane na osiąganie określonych celów.
W czarnych barwach XXI wiek widzi także Ilona Bidzan, autorka opublikowanej nakładem Warszawskiej Firmy Wydawniczej książki Moja mała schizofrenia. Zaledwie pięćdziesiąt stron wystarczyło, aby napełnić serca i umysły czytelników niepokojem oraz refleksją dotyczącą kierunku, w którym zmierzamy. Niezwykle dojrzała, przejmująca pozycja, która na długo zapada w pamięć, bowiem w scenach opisanych przez autorkę możemy dojrzeć nas samych, naszą płytkość i złudne poczucie bezpieczeństwa oraz stabilizacji.
Bohaterką książki jest młoda, przebojowa i wykształcona kobieta, która uległa presji posiadania. W czasach, kiedy wyznacznikiem znaczenia człowieka jest nie jego postępowanie, nie jego umysł czy serce, ale rozmiar samochodu, domu czy stan konta, ulega ona pragnieniu zostania właścicielką mieszkania przy ulicy Nowoczesnej. Ekskluzywny apartamentowiec stał się obiektem jej pożądania od momentu, kiedy tylko go zobaczyła, natomiast własny lokal - symbolem osobistych dokonań i substytutem szczęścia. Będę harować od świtu do nocy, nauczę się spać po trzy godziny dziennie, ale mieszkanie na Nowoczesnej będzie moje – mówi bohaterka i dzięki swojej determinacji osiąga wymarzony cel.
Z chwilą zakupu spodziewa się odnaleźć w zwyczajnych czterech ścianach coś, co umyka jej w codziennym życiu. Ma nadzieję, że pustka w jej sercu zapełni się, a sens życia powróci. Stoisz w zimnym pomieszczeniu. Nic w nim nie ma. A ty łudziłeś się, że odnajdziesz tu wszystko, czego nie dane było ci odnaleźć w ubiegłym wcieleniu – czytamy, odnajdując w smutku bohaterki również i nasz smutek.
Próba poznania pozostałych lokatorów wydaje się żałosną formą nawiązania jakichkolwiek relacji, choć jest to próba z góry skazana na porażkę. Wszak XXI wiek nie jest czasem, w którym liczy się drugi człowiek. Wszechobecny egocentryzm, wirtualizacja kontaktów (a raczej - ich pozorów), całkowity upadek wartości nie pozwalają już na dwustronną komunikację. Dlatego nie dziwi plejada osobliwości, sportretowana przez Ilonę Bidzan, która serwuje czytelnikom spotkanie z perfekcjonistką, zapętloną w dążeniu do doskonałości (Witam w miejscu, gdzie nie można sobie pozwolić na potknięcia. Witam w mojej chorej perfekcyjności), komputerowym maniakiem i fanem czatów, którego życie ogranicza się jedynie do znaku ”@”, traktującego ludzi jako „nicki”, za którymi czai się kłamstwo, plugastwo i występek. Bohaterka odwiedza także dziwkę oraz autorkę scenariuszy, która dla złudnego poczucia kontroli i ze strachu przed porzuceniem wolała poświęcić miłość dla kariery, a także pozostałych, wynaturzonych mieszkańców ulicy Nowoczesnej. Wynaturzonych, lecz jednak boleśnie znajomych, doskonale wpasowujących się w XXI wiek.
Moja mała schizofrenia to książka niejednoznaczna, przypominająca deliryczny trans i zmuszająca do zastanowienia się, ile w naszym postępowaniu i celach jest tak naprawdę nas. Trudne to będzie spotkanie z samym sobą i, być może, tak jak bohaterka książki staniemy się innymi ludźmi. Przenikliwość Ilony Bidzan i niezwykły zmysł obserwacji pozwoliły jej ubrać w słowa doprawione ironią wszystkie nasze bolączki oraz postawy, które przyjmujemy, rozpaczliwie próbując odnaleźć swoje miejsce w świecie. Witam w miejscu, gdzie patrzą na ciebie przez pryzmat sukcesów (…) Tu nikt nie daje ci instrukcji na życie, tu trzeba żyć i uczyć się wszystkiego, co najgorsze, bo inaczej zepchną cie w przepaść – pisze autorka, nie dając tak naprawdę szansy swoim bohaterom na zastanowienie się nad własnym życiem. My mamy czas i mamy wybór… Jeszcze.