Wariacje kryminalne na dowolny temat
Dziesięć opowiadań, dziesięciu obywateli autorów. Wdrożona w praktyce zasada równości: pięć pań, pięciu panów. Dziesięć różnych stylów pisarskich i podejść do tematu. Ten sam gatunek: kryminał. Z tym, że jedno z opowiadań, Kraina czarów Alicji Nowak Ewy Ostrowskiej, jest w sumie mało kryminalne. Ale to wyjątek, który czyni tylko mały wyłom w obowiązującej regule.
Zbiór rozpoczyna przewrotny Kosztowny błąd z jakże charakterystycznym dla Jacka Skowrońskiego (Mucha) poczuciem humoru. Muszę przyznać, że o ile w dłuższej powieści ten rodzaj żartu trochę mnie nużył, to w opowiadaniu sprawdził się znakomicie. Rzeczywistość ujęta jest w cudzysłów, a realia nie rozwiewają uspokajającej mgiełki niezwykłości. Autor podejmuje intrygującą grę z czytelnikiem, grę pełną ironii i humoru słownego. Opowiadanie trochę przypomina publikowane kiedyś w prasie kryminalne nowelki Z teki Alfreda Hitchcocka.
Cztery ściany Agnieszki Piotra Schmandta (retro kryminały z inspektorem Braunem) to swoisty spacer pod rękę z żeńską wersją słynnego Adriana Monka. Zespół zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych w natarciu. Z nauczycielką-pedantką zostajemy zamknięci w klaustrofobicznej przestrzeni myśli i emocji. Gęsta atmosfera niepokoju, podejrzliwości i cierpienia otacza nas szczelnie, a paranoja towarzyszy jak ukochany piesek, choć bez radosnego merdania ogonem.
Blondynki Katarzyny Rogińskiej to wizyta w bardzo dziwnej rodzinie. Nie wiemy, co jest prawdą, co kłamstwem, co świadomym lub nieświadomym zmyśleniem. Kłania się nisko schizofrenia paranoidalna.
Wspomniana już Kraina czarów Alicji Nowak Ewy Ostrowskiej nie jest opowiadaniem kryminalnym sensu stricto. To przejmująca historia dziecka niekochanego i maltretowanego. Świat widzimy jego oczami. Styl opowiadania jest odmienny od obecnego w pozostałych utworach. Autorka buduje rozbudowane zdania, nie korzysta z klasycznych dialogów, posługuje się opisem i strumieniem myśli bohaterki.
Adrianna Ewa Stawska w Martwej kawce opowiada historię miłości, tej przebrzmiałej i tej zazdrosnej. Zbrodnia w bibliotece Katarzyny Gacek to z kolei klasyczna intryga z klasycznym tematem: zemsta zdradzanego męża. To się nigdy nie starzeje.
Łukasz Śmigiel w Nocy wszystkich trupów wprowadza nas w najbardziej mroczny z obecnych w zbiorze klimatów. Przygnębiająca atmosfera wzięta rodem z horrorów, okultyzm, czarownice, pakt z demonem. Najbardziej fantastyczna i krwawa historia w zaproponowanym menu.
Łańcuch Agnieszki Szczepańskiej może budzić mieszane uczucia. To lżejszy kryminał, momentami dość zabawny, choć nie do końca emocjonujący i satysfakcjonujący pod względem zakończenia.
Tom zamykają dwa opowiadania: Fotografia z wystawy Artura Górskiego oraz tytułowe Mogliby w końcu kogoś zabić Piotra Rowickiego. Fotografia z wystawy to zgrabny kryminał retro, na dodatek political-fiction, nieźle wykorzystujący sprawę zabójstwa prezydenta Gabriela Narutowicza. Mogliby w końcu kogoś zabić to z kolei zabawna, przewrotna historyjka o marzeniach zakompleksionego małomiasteczkowego policjanta. W moim przypadku pewien zgrzyt wywołują, niestety, obecne tu wulgaryzmy. Nieważne, czy w ustach policjantów, czy kogoś innego, pokazują bowiem „szlachetne” ubóstwo myśli i słów.
Wszystkie zawarte tu opowiadania, co w przypadku zbiorów nie jest regułą, są formalnie dobrze napisane, przemyślane i w miarę dopracowane. Towarzyszy im pomysł i odpowiednie, często niebanalne zakończenie. Trzymają równy poziom. Trochę zbyt wiele z nich jest smutnych lub przygnębiających, ale cóż, łatwiej zalewać czytelników krokodylimi łzami i ponurością stosowaną niż zaskakiwać czymś przewrotnym, ironicznie zabawnym. Humor, nawet czarny, a la Alfred Hitchcock wcale nie jest tak powszechny, jak można by sądzić.