Wiele książek w życiu przeczytałam, ale najnowsza propozycja wydawnictwa Czerwony Konik zaskoczyła mnie kompletnie i sprawiła, że z zapartym tchem prześledziłam od deski do deski cały tekst. Łącznie ze stopką wydawniczą. Jak się okazało, słusznie. Przypuszczam, że jeszcze przez jakiś czas na hasło „młotek” wybuchać będę śmiechem. I nie ja jedna. Wojciech Widłak i Paweł Pawlak stworzyli coś, co jakością humoru dorównuje pierwszym oryginalnym Muppetom: dzieci zaintryguje, rozbawi i ucieszy, a dorosłych – może rozśmieszyć do łez. Szerokie grono odbiorców zapewnia przyjęta konwencja książeczki: to parodia publikacji popularnonaukowych i odwrócenie dotychczas realizowanych schematów.
Zamiast poradnika otrzymujemy w efekcie „podręczny nieporadnik”, a zaprzeczenie w nazwie gatunkowej nie oznacza prostej negacji, sugeruje natomiast także nieporadność bohaterów: uczonych, przeprowadzających eksperymenty (Profesora Kurzawki i Adiunkta Kwasa). W książeczce pod tytułem „Młotek” dzielni badacze sprawdzą, do czego młotek… nie służy. Zaręczam, że wyniki doświadczeń, choć nietrudne do przewidzenia, przyprawią wszystkich czytelników o bóle brzucha ze śmiechu. Mogą też – i to ich ukryta zaleta – stać się bodźcem do rozwijania wyobraźni i wyszukiwania kolejnych czynności, w których młotek nie okaże się zbyt przydatny. Do prostego ćwiczenia kreatywności zachęca autor w zawoalowany sposób – przez pytanie, do czego nam nie służy młotek. Istnieje nieskończenie wiele niezastosowań tego narzędzia – dlaczego więc propozycje Wojciecha Widłaka i Pawła Pawlaka tak bawią? Przede wszystkim dzięki uniwersalnemu i ponadczasowemu absurdowi. Testy w książeczce polegają często na zastąpieniu młotkiem przedmiotów codziennego użytku: już ten prosty, mechaniczny zabieg, zapewnia pierwszą płaszczyznę żartu – wystarczy wyobrazić sobie młotem w roli szczoteczki do zębów lub słuchawki telefonu. Drugi powód do śmiechu skrywa się w zamaskowanej oczywistości: wiadomo powszechnie, że młotek nie nadaje się do odcedzania makaronu – i sam fakt, że ktoś mógłby go w ten sposób próbować wykorzystać, będzie komiczny.
Prawdziwym źródłem dowcipu okazują się natomiast wyniki eksperymentów i próby wyciągania naukowych wniosków co do przydatności młotka. Tu już Wojciech Widłak rezygnuje z podstaw logiki i prezentuje zaskoczenie wywołane drobnymi niepowodzeniami, składającymi się na fiasko całego eksperymentu. Nie będę podawać przykładów, żeby nie odbierać nikomu przyjemności z lektury – ale każda strona przynosi tu nowe, lekko naiwne zadziwienie światem, w którym młotek się nie sprawdza. W obliczu jednoznacznego i konsekwentnego nastawienia na śmiech, pomysły ze stopki redakcyjnej i skrzydełek okładki pozostają jako deser – przede wszystkim dla starszych czytelników. Gra z konwencją będzie dla nich zrozumiała i pozwoli im na czerpanie radości z nietypowej lektury.
Ilustracje Pawła Pawlaka wzbogacają jeszcze opowieść: ułatwiają wyobrażenie sobie przebiegu kolejnych doświadczeń i wprowadzają dodatkowe akcenty humorystyczne, tym razem już przeznaczone głównie dla dzieci, choć zaczerpnięte ze świata dorosłych.
„Młotek” to książka-gadżet. Napisana wbrew regułom użyteczności, dla czystej zabawy wolnymi skojarzeniami, nadaje się zarówno dla maluchów, absurd traktujących jako coś naturalnego – jak i dla dorosłych, którzy lubią zwariowane prezenty. Sprawdzi się jako upominek nie tylko dla majsterkowicza. Z książeczki-żartu ucieszy się każdy, zwłaszcza że przeczytanie jej nie zabierze zbyt wiele czasu. Publikacji, które do tego stopnia jak książka duetu Widłak-Pawlak rozświetlają dowcipem w dobrym gatunku ponure dni, jest wciąż za mało. Na szczęście Profesor Kurzawka i Adiunkt Kwas pozwalają odbiorcom na śmiech czysty. Logiczny absurd to jedno z piękniejszych zjawisk w humorze. Tu występuje w stanie czystym.
Izabela Mikrut
Nieustraszeni naukowcy, Henryk Kwas i Anatol Kurzawka stale pracują. Tym razem prezentują rezultaty swoich badań nad… pięciopalczastą rękawiczką...
Wielce Poważnych Badań Naukowych ciąg dalszy. Profesor Kurzawka i adiunkt Kwas, nie zważając na dujące wichry, ni trzaskające mrozy, dzielnie prowadzą...