Zakochany Wrocław
Do antologii mam zazwyczaj ambiwalentny stosunek, z jednej strony oczekując od autorów opowiadań zaspokojenia pewnego głodu dobrych tekstów, z drugiej zaś bojąc się rozczarowania i utraty zainteresowania twórczością tych, których do tej pory namiętnie czytywałam. Zazwyczaj opowiadania zebrane z uwagi na pewien motyw przewodni charakteryzują się bardzo nierównym poziomem, nie mówiąc już o rozmaitym podejściu do tematu, choć to akurat jest zjawiskiem pozytywnym, pokazującym wieloaspektowość otaczającej nas rzeczywistości.
Wobec duchowych rozterek, sprowadzających się w zasadzie do odpowiedzi na pytanie: „czytać, czy nie czytać?”, zbiór zatytułowany Miłość we Wrocławiu przeleżał na mojej półce miesięcy więcej niż kilka.
Tematem przewodnim zbioru jest – jak nietrudno się zorientować – miłość. Trzynaście opowiadań zawiera różne jej ujęcia. W niektórych jest ona zaledwie tłem, w niektórych zaś kanwą, wokół której osnuta jest cała historia. Stały jest tylko Wrocław – milczący świadek wydarzeń opowiedzianych przez autorów. A tych udało się zwerbować do projektu całkiem sporo, nie zabrakło przy tym takich nazwisk, jak Chwin, Varga, Malicki, Pilipiuk, Ziemiański czy Kuczok. Nie ukrywam, że ranga autorów podnosi oczekiwania czytelnika wobec powieści. Czy słusznie?
Miłość we Wrocławiu to pozycja, która raczej nie pozwala wskazać opowiadania, które szczególnie zasługuje na wyróżnienie. Stefan Chwin rozczula swoją opowieścią o wędrownych kuglarzach, którzy przemierzają Europę, niosąc radość ludziom, a przy okazji ratując ich związki. Szczególnie, że zatrzymawszy się we Wrocławiu, próbują oni pogodzić zwaśnioną parę, jawiąc się bardziej jako nowoczesne dobre duchy, niż jako uliczni artyści. Interesująca, choć nie wybitna, jest historia nakreślona przez Ingę Iwasiów, która kieruje kroki swojej bohaterki, Hanny, właśnie do Wrocławia. Tu kobieta szukać będzie materiałów do scenariusza, kompletując jak zawsze z fragmentów wspomnień ludzkie życie.
Przyjemne, choć nieco infantylne jest opowiadanie Ignacego Karpowicza o Marysi, dziennikarce publikującej we wrocławskiej „Wyborczej” przepisy na zrobienie z siebie idiotki. Nie wymaga to od młodej rencistki wiele trudu – po prostu opisuje ona swoje życie. Nie mogło zatem wśród rad zabraknąć tej, jak zachować się niczym człowiek i zainteresować samotnym dzieckiem czekającym na opiekuna, czy też jak… zakochać się w szesnastolatku.
Kuczok z kolei wtajemnicza czytelnika w zjawisko doggingu, za tło swojej historii obierając kościół i skazując się przy tym zapewne na wieczne potępienie, zaś bohater Macieja Malickiego, zesłany do Wrocławia na pseudo-stypendium, męczyć będzie niemiłosiernie historię miłosną, która znaleźć się ma w antologii Zakochany Wrocław (wszelkie skojarzenia z obecnie czytanym zbiorem są zapewne przypadkowe). W przerwach pomiędzy kolejnymi papierosami i łykami podłej kawy ulegnie fascynacji przyszłą studentką, nazwaną przez niego Czarną.
Intrygująca i pełna niepokoju opowieść Orbitowskiego przywodzi na myśl topielice, które według słowiańskich wierzeń zamieszkiwały zbiorniki wodne i wabiły mężczyzn. Choć tu zbiornikiem jest Odra, klątwa jest jak najbardziej realna. Czemu bowiem przypisać odpowiedzialność za tajemniczą śmierć małego chłopca? Jak wyjaśnić tajemnicze pojawienie się zaginionej przed laty w odmętach wody kobiety? Po czterech piwach bohater nie docieka prawdy – po prostu wierzy w historię opowiedzianą przez starego Dragę, zatem może i my powinniśmy sięgnąć po napój (bez)alkoholowy?
Joanna Pachla, debiutantka w gronie wielkich, serwuje nie najgorszą historię o toksycznej miłości i „staczu” o dość uwstecznionych poglądach na rolę kobiet we współczesnym świecie. Pasewicz ze swoimi Krzykami przykuwa do fotela, choć zdecydowanie opowiadanie mogłoby kończyć się nieco wcześniej. Pilipiuk pozostawia czytelników z poczuciem niedosytu – tę makabryczno-sensacyjną zagadkę ze studentem chemii i zaginioną mumia niejakiej Lukrecji mógłby spokojnie rozwinąć do rozmiarów powieści. Rozczarowuje natomiast Ziemiański, opowieścią ciekawą, ale zbyt ckliwą i pachnącą tanim romansem. O pozostałych autorach nie wspomnę, bowiem ani Syrwid, ani Varga, ani trio Grin, Grzegorzewska, Świetlicki nie przykuwają raczej uwagi, zaś ich teksty nie pozostawiają w czytelniku nic, czym warto się podzielić.
Zbiór Miłość we Wrocławiu trudno jest podsumować jednym słowem. Antologia z pewnością nie rozczarowuje, ale też nie zachwyca. Czasu poświęconego za lekturę nie można uznać za stracony, ale też (z pewnymi wyjątkami) nie były to godziny spędzone najlepiej. To po prostu kolejna pozycja, która przekonuje, że o ile Wrocław odwiedzać warto, o tyle stawiać pisarzy przed koniecznością tworzenia o nim tekstów - już niekoniecznie trzeba. Szkoda.
Miniprzewodnik Wydawnictwa Bezdroża opisujący najważniejsze atrakcje turystyczne miasta bądź regionu. Poznasz historię miejsca, przeczytasz opisy atrakcji...
Nareszcie wakacje! Czekają na nie i mali, i duzi! Wielka księga wakacji to znakomita publikacja dla starszych przedszkolaków. Znajdują się w niej...