Wiek dziewiętnasty niezmiennie kojarzy się z balami, koronkami, tiulami, rozłożystymi sukniami, frakami, rękawiczkami, kapeluszami, miłosnymi liścikami, ale przede wszystkim z pruderią i do niemożliwości rozbudowaną etykietą regulującą wszystkie sfery życia w sposób jak najmniej ludzki. Zmierzyć się z mitami, jakimi ten okres obrósł przez sto ostatnich lat, postanowiła Agnieszka Lisak w swojej drugiej po „Miłości staropolskiej” książce dotykającej tego najciekawszego chyba i najbardziej skrywanego elementu życia codziennego – kontaktów damsko- męskich. „Miłość, kobieta i małżeństwo w XIX wieku” to interesująca próba odtworzenia i pokazania czytelnikowi obyczajowości tamtego okresu w jak najszerszym zakresie i bez zbytniego względu na źle postrzeganą ‘wrażliwość’ czytelnika.
Przedstawione są tu przekonania i zwyczaje panujące w XIX wieku, począwszy od zaręczyn i ukazania ogólnej sytuacji panującej w rodzinach tego okresu, na pozamałżeńskich rozrywkach w przybytkach wątpliwej sławy skończywszy. Tematyka jest naprawdę szeroka: gorsety mieszają się z turniurami, pojedynki - z obiegowymi żartami, środki antykoncepcyjne – z etykietą przy stole; bez żenady i w stosunkowo naukowy sposób pokazywane są tu te najbardziej skrywane sfery życia, będące jednocześnie jego sferami najciekawszymi. Autorka opiera swoje wywody głównie na źródłach pamiętnikarskich i poradnikach z tamtego okresu, co jest dodatkową gratką – takie pisma potrafią z upływem czasu zyskać całkowicie nowe oblicze, wprawiając czasem czytelnika w niepohamowaną radość i zapoczątkowując przyjemnie łechtającą próżność refleksję nad stanem wiedzy sto lat temu i współcześnie.
Oczywiście, nie można ujmować tego tytułowego XIX wieku w ścisłym tego słowa znaczeniu – nie dość, że większość materiału w książce pochodzi i odnosi się do przełomu lat 1890 – 1920 i właściwie początki wieku są podsumowane jedynie kilkoma celnymi zdaniami, jeśli nie pominięte, to jeszcze należałoby zawęzić ramy geograficzne, bo Lisak ogranicza się jedynie do terenów Polski. W tym przypadku wyszło to książce na dobre, ale kilka zdań na temat Francji nie usprawiedliwia braku ostrzeżenia co do takiego wybiórczego potraktowania informacji. Podobnie trudno jest tutaj mówić o ujęciu całościowym tematów „miłości, kobiety i małżeństwa” – jak można się spodziewać, autorka opisuje przede wszystkim życie najwyższych sfer, czasem jedynie zniżamy się do poziomu bogatego mieszczaństwa i, z rzadka, do chłopów i obyczajów wiejskich. Powstaje tym samym ‘szara strefa’ średniozamożnego mieszczaństwa, robotników czy służby, która nie zasłużyła sobie na nic więcej, jak zdawkowe zdanie, często pogardliwie zbywające jakiekolwiek zainteresowanie czytelnika. Jeżeli już chcemy zobaczyć „co malarze za wszelką cenę starali się ukryć”, wydawałoby się, że i w tamte rejony społeczeństwa zajrzymy… Ale, niestety, nie.
Nie zmienia to jednak faktu, że ze względu na natłok informacji jest to książka iście fascynująca, choć mało odkrywcza. Po umiarkowanie wnikliwej lekturze „Lalki” Prusa i kilku dzieł Dickensa 75% materiału książki nie stanowi żadnej niespodzianki dla czytelnika, zwłaszcza że autorka lubi się powtarzać i kilkakrotnie można znaleźć akapity innymi słowami przedstawiające już wcześniej omówiony wątek. Jednak lekkie pióro Agnieszki Lisak rekompensuje w dużej mierze te potknięcia i „Miłość…” czyta się po prostu dobrze, tak, że zanim czytelnik się spostrzeże, może przeczytać całość i zacząć prosić o więcej.
„Miłość, kobieta i małżeństwo…” to intrygująca książka - dobra zarówno dla miłośników historii, żądnych trochę bardziej ‘ludzkiego’ podejścia do tematu, jak i dla wielbicieli literatury o fabule umieszczonej w wieku XIX. Czy życie panien z dobrych domów było naprawdę tak nużące? Czy tamte czasy były naprawdę tak pruderyjne? Odpowiedzi na te - i na wiele innych pytań - można szukać u Agnieszki Lisak.
Autorka zaprasza czytelnika na chwilę do staropolskiej alkowy, gdzie działo się naprawdę wiele. Nasi pradziadowie podlegli tym samym słabościom i pragnieniom...
Partner wydania: Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem Zanim pod Tatrami zaczęli się regularnie pojawiać turyści, Zakopane zamieszkiwał ,,lud na pół dziki...