Czasami siła tkwi w prostocie. Sarah Suk lekkim językiem i prostym stylem napisała poruszającą do głębi historię o porzuceniu, poszukiwaniu i samotności, łącząc przy tym fantastykę z subtelnym, najdelikatniejszym romansem młodzieżowym, jaki miałam okazję czytać. Uwaga: to książka, która kruszy serce na miliony drobnych kawałków.
To powieść skupiona głównie na próbach odnalezienia prawdy na temat samej siebie — główna bohaterka cierpi na rzadką chorobę, syndrom sensorycznego odkształcenia pętli czasowej, która sprawia, że dziewczyna poprzez zapachy kojarzące się jej z jakimś wspomnieniem przenosi się do wydarzeń sprzed lat. Najgorsze, że Aimee nie jest w stanie zapanować nad tym, kiedy znowu zniknie z teraźniejszości i na jak długo. Jej ojciec wierzy, że to jedynie etap, z którego wyrośnie, lecz lęk przed nagłym zniknięciem nie pozwala jej żyć, jak normalnej nastolatce. Kiedy pewnego dnia znika na dziewięć godzin i gubi się we wspomnieniu, ogarnia ją rozpacz i wątpliwości wobec rodzinnych historii. Poszukując prawdy, Aimee wyjeżdża do Korei Południowej, gdzie odkrywa sekrety swojej matki. Pomaga jej w tym Junho, chłopak niezwykle troskliwy, którego ani trochę nie przeraża choroba dziewczyny.
Ta historia złamała mi serce. Aimee rozpaczliwie chce dojść do prawdy, odkryć, dlaczego matka, z którą przecież ma tyle dobrych wspomnień, odeszła, zostawiając ją z ojcem. Ojcem opiekuńczym, ale też bardzo oschłym i zwyczajnie...smutnym. Nastolatka nie może liczyć na jego wsparcie, na każde wspomnienie o poszukiwaniu pomocy u specjalistów, ojciec parska sarkastycznie, twierdząc, że lekarze nic tu nie pomogą, a ona sama w końcu wyrośnie z SSOPC.
Aimee to niesamowicie dojrzała postać. Mimo swoich siedemnastu lat jest bardzo świadoma zarówno przypadłości, na którą cierpi, jak i tego, że życie to dla niej zlepek wspomnień, do których może zniknąć wbrew swojej woli — w każdej sekundzie dnia. I jest w tym całkowicie sama. Niezrozumiana. Samotna. Zagubiona. Polubiłam tę postać za jej dojrzałość emocjonalną, opanowanie i determinację.
Czytając tę powieść, wydawać się może, że takie, a nie inne zakończenie, będzie tylko formalnością. Otóż to, jak kończy się ta historia i to, czego dowiaduje się Aimee, jest jak strzała, która godzi prosto w serce. Finał tej książki łączy nieprzewidywalność z iskrą nadziei, sprawiając, że mimo smutku, jaki mu towarzyszy, jest szansa na cień uśmiechu.
Ta książka totalnie mnie zaskoczyła. Sięgając po nią, nie spodziewałam się, że odnajdę w niej tyle emocji i refleksji. Polecam każdemu, bo mimo iż jest to literatura młodzieżowa, to daleko jej do infantylności. Wielkimi atutami tej powieści są delikatny jak piórko wątek miłości, cudowne opisy zapachów potraw obecnych na koreańskich ulicach.